William Scott-Elliot
Historia Atlantydy


39,00 

To fascynujące dzieło przenoszące czytelnika w bardzo odległe czasy naszej historii sięgające miliona lat wstecz. Książka prezentuje obraz widziany oczyma jasnowidzących badaczy nauk tajemnych ukazujący Atlantydę, kontynent położony na obszarze dzisiejszego Oceanu Atlantyckiego, który uległ zatopieniu na skutek szeregu wielkich katastrof w czasach prehistorycznych. Atlanci zbudowali wysoko zaawansowaną cywilizację władającą umiejętnościami daleko wykraczającymi ponad poziom późniejszych cywilizacji, nawet dzisiejszej.

 

SKU: 1018835 Kategoria:

Opis

Rasa Atlantów dała początek wielu innym, nowym cywilizacjom, między innymi kulturze tolteckiej czy semickiej, a emigranci Atlantów postawili tak znane budowle jak choćby megalityczny Stonehenge czy dwie wielkie piramidy w Gizie. W niniejszej książce czytelnik znajdzie odniesienia do autorów i filozofów, choćby Platona i jego opisu stolicy Atlantydy – Posejdonis.

Autor ze szczegółami opisuje takie aspekty cywilizacji Atlantów jak geografia wraz z historycznymi mapami pochodzącymi z jej różnych okresów, historia, fauna i flora, język, zamieszkujące ją rasy, nauka i sztuka, architektura, edukacja, zdumiewająca technologia, system monetarny, rolnictwo, zwyczaje i obyczaje, religia. Omawia też naszych starszych Braci, boskich Przewodników rozciągających opiekę nad rozwojem tej niezwykłej cywilizacji.

Książka zawiera cztery mapy pochodzące z różnych okresów istnienia Atlantydy obejmujące czas od około miliona lat p.n.e. do około roku 10 000 p.n.e.

Cytaty z książki – William Scott-Elliot, Historia Atlantydy:

Nie sądźcie, że ponieważ są to wyniki badań historycznych prowadzonych metodami astralnego jasnowidzenia i ponieważ dotyczą one okresu sprzed setek tysięcy lat, nie wymagały wiele trudu. Każdy fakt prezentowany w niniejszym tomie był wielokrotnie sprawdzany z największą sumiennością przez wiele kompetentnych osób w ciągu kilku lat.

(…)

Zapis postępu świata w okresie istnienia czwartej albo atlantydzkiej rasy musi obejmować historię wielu narodów, powstanie i upadek wielu cywilizacji.

Także katastrofy – na skalę, jakiej nie doświadczyli przedstawiciele naszej obecnej rasy piątej – miały miejsce nie raz w procesie rozwoju rasy czwartej. Destrukcji Atlantydy towarzyszyła seria takich katastrof, których natężenie różniło się od wielkich kataklizmów, które pochłaniały ogromny obszar i całe populacje, oraz wypadki obsuwania się ziemi, jakie obserwujemy dzisiaj na naszych wybrzeżach. Od czasu, gdy ten proces destrukcji rozpoczął się pierwszą wielką katastrofą, nie było przerw w procesie obsuwania się ziemi, który ostatecznie pochłonął cały kontynent. W tym procesie wyróżniają się cztery wielkie kataklizmy. Pierwszy miał miejsce w epoce mioceńskiej, mniej więcej 800 000 lat temu. Drugi, o mniejszym znaczeniu, nastąpił mniej więcej 200 000 lat temu. Trzeci – który nastąpił 80 000 lat temu – także był ogromny. Zniszczył wszystko, co zostało z kontynentu Atlantydy poza jedną wyspą, którą Platon nazwał Posejdonis, lecz i ona zanurzyła się pod wodą na skutek czwartej i ostatniej z wielkich katastrof w 9564 roku przed Chrystusem.

Zarówno świadectwa najstarszych pisarzy, jak i współczesnych nam uczonych, potwierdzają istnienie starożytnego kontynentu w miejscu zaginionej Atlantydy.

(…)

Atlantyda, jak się przekonamy, była zamieszkana przez rasę czerwoną, żółtą, białą i czarną.

(…)

Różnym podrasom Atlantydy należy na początek przyporządkować ich nazwy:

  1. Rmoahal
  2. Tlavatli
  3. Toltecka
  4. Pierwsza turańska
  5. Pierwotna semicka
  6. Akadyjska
  7. Mongolska

Musimy objaśnić zasadę dobierania tych nazw. Współcześni etnolodzy napotykając ślady tych podras albo nawet identyfikując niewielką część którejś z nich, nadawali im nazwę dla uproszczenia, jednak w przypadku dwóch pierwszych nie ma żadnych śladów dostępnych nauce, tak więc przyjęto nazwy używane przez nie.

(…)

Okres przedstawiony na mapie pierwszej ukazuje powierzchnię Ziemi sprzed miliona lat, ale rasa Rmoahal powstała cztery albo pięć milionów lat temu, kiedy istniały jeszcze wielkie fragmenty południowego kontynentu Lemurii, a kontynent Atlantydy nie osiągnął jeszcze ostatecznego rozmiaru. Tak więc rasa Rmoahal powstała na ziemi Lemurii, która rozciągała się w przybliżeniu na szerokości 7 stopni na północ i długości 5 stopni na zachód, co zgodnie ze współczesnym atlasem umiejscawia ją u wybrzeży Aszanti. Panował tam gorący i wilgotny klimat, a na porośniętych gęsto bagnach i w lasach żyły przedpotopowe gatunki zwierząt. Skamieliny tych roślin odnajdujemy dziś w pokładach węgla. Rmoahal byli rasą czarnoskórą – ich skóra miała barwę hebanu. Mierzyli w tym wczesnym okresie od 3 do 3.60 m – byli więc prawdziwymi olbrzymami – jednak w ciągu wieków rasa ta stopniowo karlała, podobnie jak wszystkie inne, i w późniejszym okresie skurczyła się do rozmiarów „człowieka Furfooz”. Ostatecznie wyemigrowali oni na południowe wybrzeże Atlantydy, gdzie toczyli nieustanne wojny z szóstą i siódmą podrasą Lemurian, zamieszkujących wówczas ten obszar. Duża część tego ludu ostatecznie przeniosła się na północ, podczas gdy pozostali osiedlili się i wymieszali z czarnymi lemuriańskimi tubylcami. Na skutek tych procesów – w czasie zaznaczonym na pierwszej mapie – na południu nie było już przedstawicieli czystej krwi i, jak się przekonamy, to spośród tych czarnych ras zamieszkujących obszar równikowy i najdalsze południe najeżdżający ich Toltekowie brali niewolników. Pozostali przedstawiciele tej rasy dotarli jednak na najdalszy północno-wschodni przylądek graniczący z Islandią i mieszkali tam przez niezliczone pokolenia. Barwa ich skóry stopniowo jaśniała, a w czasie określonym przez pierwszą mapę byli już właściwie biali. Ich potomkowie ostatecznie stali się poddanymi, przynajmniej nominalnie, królów semickich.

(…)

Przejdźmy teraz do samych Tolteków albo trzeciej podrasy. Dokonała ona wspaniałego postępu. Panowała na całym kontynencie Atlantydy przez tysiące lat, szczycąc się wielkim bogactwem materialnym i chwałą. Rasa ta była doprawdy tak dominująca i tak potężna, że nawet małżeństwa zawierane z przedstawicielami kolejnych podras nie zdołały jej zmienić. Ludzie ci pozostali Toltekami i setki tysięcy lat później odnajdujemy jeszcze przedstawicieli jednych z ich dalekich krewnych jako panujących w Meksyku i Peru, długo przed tym, jak ich zdegenerowani potomkowie zostali podbici przez bardziej waleczne plemiona Azteków z północy

(…)

Instytucji politycznych w takim podsumowaniu jak to nie sposób opisać, jako że każda podrasa dzieliła się następnie na narody o określonych cechach i typie. Możemy jedynie podjąć próbę naszkicowania panującego w nich systemu politycznego w różnych epokach.

Wiemy, że każda podrasa, jak również każda rasa rdzenna, powinna pod pewnymi względami prezentować wyższy poziom niż te, które ją poprzedzały, że cykliczny charakter procesu rozwoju prowadzi każdą rasę, podobnie jak człowieka, przez kolejne fazy dzieciństwa, młodości i wieku dojrzałego, a potem na powrót do zdziecinnienia oraz starości. Ewolucja zawsze wiąże się z postępem, nawet jeśli punkt zwrotny na wznoszącej się spirali wydaje się świadczyć raczej o degradacji i upadku w historii polityki i religii.

(…)

Po upływie 100 000 lat tej złotej ery zaczął się jej okres schyłkowy, w którym rasa ta zaczęła popadać w stopniową degenerację. Wielu jej królów, jak również duża liczba kapłanów i zwykłych obywateli, odeszło od wykorzystywania swoich zdolności i mocy zgodnie z prawami ustanowionymi przez ich Boskich władców. Nie słuchano już ich zaleceń ani wskazówek. Związek z Hierarchią Nauk Tajemnych został zerwany. Wyolbrzymianie swojego znaczenia, gromadzenie bogactw i władzy, upokarzanie i rujnowanie wrogów stawały się w coraz większym stopniu celem, w którym wykorzystywano tajemne zdolności, odchodząc od prawa w dążeniu do egoistycznych i złych celów, co musimy nazwać uprawianiem czarownictwa.

(…)

Dzięki nadzwyczajnym zdolnościom, których nie przytępił jeszcze głęboki materializm, w jaki ostatecznie popadła ta rasa, a także dzięki jej naukowym osiągnięciom w okresie szczytowym cywilizacji atlantydzkiej, najbardziej inteligentni i energiczni jej przedstawiciele stopniowo zyskiwali coraz większy wgląd w działanie praw natury i coraz większe panowanie nad jej ukrytymi siłami. Zbezczeszczenie tej wiedzy i wykorzystywanie jej do egoistycznych celów nazywamy czarownictwem. Straszliwe skutki tego zbezczeszczenia pojawiły się także w postaci wielkich kataklizmów, które pochłonęły tę rasę. Bo kiedy już sięgnięto po praktykę czarnej magii, zaczęła się ona szerzyć w całym społeczeństwie.

(…)

Nieposłuszni mądrym rządom inicjowanych cesarzy, praktycy „czarnej magii” zbuntowali się i wybrali własnego władcę, który po długiej walce zrzucił z tronu białego cesarza i objął panowanie nad stolicą, „Miastem o Złotych Bramach”.

Biały cesarz udał się na północ i tam objął rządy nad miastem zbudowanym przez Tlavatli na południowym krańcu obszaru górskiego, będącym wówczas jego lennem, w którym rządził król toltecki. Powitał on z radością białego cesarza i przekazał mu władzę. Jeszcze kilku królów pozostało mu wiernych, większość jednak przeszła na stronę nowego cesarza panującego w starej stolicy. Nie pozostali jednak przy nim długo. Pomniejsi królowie dążyli do uzyskania niepodległości, dlatego w różnych częściach imperium nieustannie toczyły się walki, wspierane praktyką czarownictwa siejącego zniszczenie wraz z siłami wojsk.

(…)

Od tamtej pory sytuacja tylko się pogarszała. Czarownicy używali swoich mocy z coraz większą swobodą i coraz więcej ludzi zgłębiało i praktykowało tę straszną „czarną magię”.

Ściągnęli tym na siebie wielki kataklizm, który pochłonął miliony ofiar. Wielkie Miasto o Złotych Bramach przemieniło się w gniazdo nieprawości. Wzburzony ocean wtargnął doń i zatopił jego mieszkańców, a czarny cesarz i jego dynastia już nigdy się z tego nie podźwignęli. Cesarz północy oraz inicjowani kapłani na całym kontynencie wiedzieli zawczasu, że nadchodzi nieszczęście. Kolejne strony tej książki opowiedzą wam o wielu prowadzonych przez kapłanów falach emigracji w celu uniknięcia zagłady, jak również o późniejszych z nich.

Cały kontynent rozpadł się na fragmenty. Ta jego część, która pogrążyła się pod wodą, nie ukazywała w żadnym razie rzeczywistej szkody, bo fale oceanu zalewały także wielkie połacie ziemi, przemieniając je w bagna. Zniszczone zostały w ten sposób całe prowincje, które przez kolejne pokolenia pozostały opuszczone i nieuprawiane.

Ci, którzy przeżyli, otrzymali straszliwe ostrzeżenie. Wzięto je sobie do serca i na jakiś czas po części zrezygnowano z uprawiania czarownictwa. Minęło bardzo dużo czasu, zanim zostały ustanowione silne rządy. Ostatecznie zobaczymy semicką dynastię na tronie Miasta o Złotych Bramach, lecz w okresie zaznaczonym na drugiej mapie do władzy nie dochodzą już Toltekowie. Pozostało ich wciąż wielu, choć na ojczystym kontynencie żyli nieliczni przedstawiciele tej rasy czystej krwi.

(…)

Musimy teraz przenieść się do Egiptu, a rozważania na ten temat rozjaśnią nam jego wczesne dzieje. Choć pierwsi osadnicy na tym terytorium nie byli, ściśle mówiąc, kolonizatorami, to rasa Tolteków stanowiła pierwszą wielką falę emigracji, która wymieszała się i zdominowała jego rdzennych mieszkańców.

Na początku dotarli tam inicjowani przez wielką Lożę, a miało to miejsce około 400 000 lat temu. Złota era Tolteków dawno przeminęła. Doszło do pierwszej wielkiej katastrofy. Moralna degradacja ludzi i wynikające z niej praktyki czarnej magii zyskiwały coraz szerszy zasięg. Biała Loża potrzebowała czystszego środowiska. Egipt był wówczas odizolowanym miejscem, słabo zaludnionym, i dlatego wybór padł właśnie na ten kraj. Decyzja o wysłaniu tam inicjowanych okazała się słuszna, bo mogli oni bez przeszkód wykonywać swoją pracę przez prawie 200 000 lat.

Mniej więcej 210 000 lat temu, gdy nadszedł czas, Loża Tajemna założyła imperium – pierwszą „Boską Dynastię” Egiptu – i zaczęła nauczać ludzi. Wtedy to sprowadzono pierwszą wielką falę kolonizatorów z Atlantydy i w okresie sięgającym dziesięciu tysięcy lat, czyli do drugiej katastrofy, zbudowano dwie wielkie piramidy w Gizie, częściowo po to, by stworzyć trwałe miejsce dla Wielkich Inicjacji, lecz również skarbiec i świątynię, w których miał znaleźć schronienie wielki talizman mocy, gdy nadejdzie katastrofa. Na trzeciej mapie możemy zobaczyć, że Egipt został w tym czasie zatopiony. Pozostawał pod wodą przez długi czas, a gdy wyłonił się ponownie na powierzchnię, zaludnili go potomkowie jego wielu dawnych mieszkańców, którzy uciekli w góry Abisynii (przedstawionej na trzeciej mapie jako wyspa), jak również nowoprzybyli atlantydzcy kolonizatorzy z różnych części świata. Znacząca fala imigrantów akadyjskich miała swój udział w kształtowaniu Egipcjanina nowego typu. Była to era drugiej „Boskiej Dynastii” Egiptu, władców będących znów inicjowanymi adeptami.

(…)

Warto być może odnieść się w tym miejscu do wczesnych mieszkańców naszych wysp, bo to u początków istnienia rasy Akadyjczyków, mniej więcej 100 000 lat temu, kolonia Inicjowanych, która zbudowała Stonehenge, przybyła do tutejszych brzegów. „Te brzegi” to, rzecz jasna, wybrzeże skandynawskiej części kontynentu europejskiego, co widzimy na mapie trzeciej. Inicjowani kapłani i ich wyznawcy należeli do jednej z pierwszych linii rasy akadyjskiej – byli wyżsi, o jaśniejszej skórze i dłuższej czaszce niż rdzenni mieszkańcy tego kraju, będący rasą mieszaną, w większej części jednak byli zdegenerowanymi potomkami Rmoahal.

(…)

Musimy przede wszystkim zdać sobie sprawę z tego, że nasza własna rasa aryjska naturalnie osiągnęła dużo lepsze rezultaty w każdej dziedzinie niż Atlanci, ale nawet jeśli nie zdołali nam oni dorównać, świadectwa ich dokonań są bardzo ciekawe, bo pozwalają nam określić poziom rozwoju tej cywilizacji. Z drugiej strony charakter osiągnięć naukowych, w których nas daleko przewyższali, jest tak olśniewającej natury, że pozostaje nam wyrazić zachwyt nad ich niezrównanym postępem.

Sztuka i nauka tych dwóch pierwszych ras była oczywiście dość prymitywna, ale nie zamierzamy tu omawiać procesu rozwoju każdej z tych podras z osobna. Historia rasy atlantydzkiej i aryjskiej była naznaczona okresami postępu i upadku. Po epokach, w których rozkwitała kultura, następowały czasy bezprawia, kiedy całe ich artystyczne i naukowe dziedzictwo było marnowane. Potem jednak znów nastawał rozwój cywilizacji na jeszcze wyższym poziomie. Poniższy komentarz będzie dotyczył, rzecz jasna, tych okresów rozkwitu kultury, a jednym z nich była z pewnością prześwietna epoka Tolteków.

(…)

Architektura była najbardziej powszechną z uprawianych sztuk. Tamtejsze budowle były gigantycznymi konstrukcjami. Poszczególne domy w miastach nie były tak stłoczone jak nasze. Co ważniejsze z tych budynków otaczały na planie kwadratu środkowy dziedziniec, na którym zwykle stała pośrodku fontanna, których liczba zyskała Miastu o Złotych Bramach drugi przydomek: Miasta Wód.

(…)

Świątynie były wielkimi budowlami przypominającymi najbardziej olbrzymie kolumny Egiptu, lecz o dużo większej skali. Filary podpierające dach były najczęściej kwadratowe, rzadko okrągłe. W okresie schyłkowym ich nawy otaczały niezliczone kaplice, w których stały poświęcane posągi co ważniejszych obywateli. Te boczne kaplice osiągały czasem bardzo wielkie rozmiary, by pomieścić całą procesję kapłanów, których ich sławny właściciel mógł zapraszać w celu odprawienia nabożeństwa ku swojej czci. Podobnie jak prywatne domy, świątynie posiadały wieże zwieńczone kopułą odpowiadającą im rozmiarami i przepychem. Służyły one do prowadzenia obserwacji nieba i oddawania czci słońcu.

Budowle sakralne zdobiły często szlachetne metale, ich wnętrza były nie tylko pozłacane, lecz wykładane złotem. Złoto i srebro były wysoko cenione, ale jak się przekonamy omawiając tamtejszą walutę, wykorzystywano je wyłącznie w celach artystycznych, bynajmniej nie dla bicia monet, bo wielkie ilości złota wytwarzane przez ówczesnych chemików – choć może raczej należałoby powiedzieć alchemików – uniemożliwiały nazywanie go metalem szlachetnym. Umiejętność dokonywania transmutacji metali nie była udziałem wszystkich, lecz tak wielu, że produkowano ogromne ilości złota. Można nawet uznać, że była to jedna z gałęzi przemysłu, dzięki której w tamtych czasach alchemicy zarabiali na życie. Złotu przydawano więcej wartości niż srebru i wytwarzano je w większych ilościach.

(…)

Szkoły i uczelnie Atlantydy w wielkiej epoce Tolteków, jak i w słabszych kulturowo okresach, były dotowane przez państwo. Mimo że każde dziecko musiało ukończyć szkołę podstawową, dalsza nauka przebiegała bardzo różnie. Szkoły podstawowe tworzyły coś w rodzaju sita. Uczniowie wykazujący duże zdolności oraz dzieci z klas panujących, które naturalnie przejawiały wyższy poziom rozwoju, przechodzili do szkół wyższych w wieku mniej więcej dwunastu lat. W szkole podstawowej opanowywali już umiejętność czytania i pisania, będącą wymogiem zasadniczym.

Ale czytania i pisania nie wymagano od całej wielkiej populacji Atlantydy, która mogła poświęcić się w życiu uprawie ziemi albo rzemiosłu, tak potrzebnym społeczeństwu. Ogromna większość dzieci przechodziła więc od razu do szkół zawodowych najbardziej odpowiadającym ich zdolnościom. Najważniejszą z nich była szkoła rolnicza. Część nauczania obejmowała także mechanikę, a na obszarach leżących w pobliżu morza łowiectwo i rybołówstwo. Tak więc wszystkie dzieci odbierały najbardziej odpowiednie dla nich wykształcenie.

(…)

Jeśli system wodociągów w Mieście o Złotych Bramach był wielkim osiągnięciem, to atlantydzkie środki lokomocji musimy uznać za doprawdy zadziwiające, bo mieli oni statki powietrzne albo latające maszyny.

(…)

Kształtem przypominały łodzie, lecz zakryte, bo osiągały bardzo duże prędkości i niewygodnie byłoby – poza tym, że niebezpiecznie – podróżować nimi na odkrytym pokładzie. Silniki i stery montowano zarówno z przodu, jak i z tyłu.

Najciekawszym zagadnieniem jest jednak kwestia ich zasilania. Wydaje się, że we wcześniejszym okresie poruszane były mocą osobistego vril, czyli siłą motywacji – wspomaganej czasem w niewielkim stopniu mechaniką – z czasem jednak zastąpiono ją siłą, która, choć generowana w nieznany nam sposób, działała mechanicznie, za pomocą odpowiednich urządzeń.

(…)

Typowa wysokość lotów wynosiła zaledwie ponad sto metrów nad ziemią – choć oczywiście tam, gdzie wznosiły się pasma górska, konieczna była zmiana kursu, by je ominąć – wyższe warstwy rozrzedzonego powietrza nie zapewniały już wystarczającej siły niosącej dla statku. Najwyższe góry, nad jakimi statek potrafił przelecieć, sięgały niewiele ponad trzysta metrów wysokości.

(…)

Atlanci mieli także statki morskie zasilane energią w sposób analogiczny do opisanego, ale siła prądu, która ostatecznie okazywała się najskuteczniejsza, w tym wypadku charakteryzowała się większą gęstością niż ta używana w statkach powietrznych.

(…)

Co do stylu życia i obyczajów, to u Atlantów w różnych epokach ich historii był on bez wątpienia tak zróżnicowany, jak pośród różnych narodów tworzących naszą rasę aryjską. Nie zajmują nas jednak przemijające trendy. Poniższy komentarz dotyczy tylko kluczowych cech odróżniających ich zwyczaje od naszych, które wybraliśmy spośród bogactwa tradycji wielkiej ery tolteckiej.

Wspominaliśmy już o eksperymentach prowadzonych przez Turańczyków w kwestii zawierania małżeństw i relacji płci. We wszystkich tych podrasach w różnych okresach panowała poligamia, jednak w erze Tolteków, choć prawo zezwalało mężczyźnie mieć dwie żony, bardzo wielu decydowało się tylko na jedną. Kobiety – jak w istniejących dziś narodach, w których panuje poligamia – nie były traktowane jako istoty niższe ani nie doświadczały gorszego losu. Zajmowały pozycję równą mężczyznom, a wiele z nich posiadało tak wielką moc vril, że nie tylko dorównywało przedstawicielom płci przeciwnej, lecz wręcz ich przewyższało. Ta równość panowała już od okresu dziecięcego, a w okresie szkolnym i późniejszym nie następowało rozdzielenie dziewcząt i chłopców. Wszyscy uczyli się wspólnie. Regułą, a nie wyjątkiem, było też utrzymywanie pełnej zgody tam, gdzie rodzina dzieliła się na dwa domy, i matki uczyły swoje dzieci miłości i opieki nad drugą żoną ojca. Kobiety miały też pełne prawo uczestniczyć w rządach. Bywały członkiniami rad, a czasem wybierano je także jako przedstawicielki cesarza adepta zarządzające różnymi jego prowincjami.

Atlanci pisali na cienkich metalowych blachach, białych i gładkich jak porcelana powierzchniach. Potrafili także kopiować pisane teksty nakładając na zapisaną blachę drugą, zanurzoną wcześniej w jakimś roztworze. Tekst odciśnięty na drugiej tabliczce można było kopiować dalej, a duża liczba umocowanych razem tabliczek tworzyła książkę.

(…)

Inną grupą zwyczajów różniących się od naszych, którą musimy opisać w następnej kolejności, był ich wybór pożywienia. Morza i rzeki dostarczały im ryb, które jedli, choć często dopiero w tak znacznym stanie rozkładu, że dla nas byłby on niemożliwy do przyjęcia. Uprawiali też wiele gatunków zbóż, z których wypiekali chleby i ciasta. Poza tym spożywali mleko, owoce i warzywa.

Niewielka część mieszkańców, to prawda, nigdy nie przyjęła tych dziwacznych obyczajów. Tak było w przypadku królów adeptów i cesarzy oraz inicjowanych kapłanów w całym imperium. Byli oni wegetarianami, jednak choć wielu doradców cesarskich i wysokich urzędników na dworze udawało, że woli czyste pożywienie, potajemnie często folgowało swoim niskim gustom.

W tamtych czasach znano także mocniejsze trunki. Powszechnie spożywano sfermentowany alkohol wysokoprocentowy. Powodował on jednak niebezpieczny stan pobudzenia wśród pijących i prawo ostatecznie zakazało jego konsumpcji.

ISBN 13: 978-83-66388-81-9
EAN: 9788366388819

Informacje dodatkowe

Waga 250 g
Wymiary 14,5 × 20,5 cm
Autor

William Scott-Elliot

Książka

okładka miękka

Objętość

120 stron