Jiddu Krishnamurti
Królestwo szczęścia


39,00 

Autor przedstawia tutaj zasady duchowego życia. Aby prawdziwie żyć musimy tworzyć, co związane jest z trudem i poczuciem niespełnienia, należy też poznać własne skłonności i zdolności. Potrzebujmy słyszeć głos jedynego prawdziwego przewodnika – własnej intuicji. W tym celu nie wolno nam powielać, podążać za innymi, musimy pracować nad realizacją własnego celu. Trzeba być posłusznym wewnętrznemu głosowi, odnaleźć swojego Mistrza – tchnienie życia.

SKU: 1014496 Kategoria:

Opis

Potrzebne nam są zainteresowania i entuzjazm, pragnienie odkrywania, tęsknota za osiąganiem, gotowość do odłożenia wszystkiego, by osiągnąć najwyższe cele, bowiem bez tego nie nauczymy się poświęcenia. Próbując zrozumieć prawdę, najwyższe szczęście, musimy pamiętać, że nie może nami kierować dążenie do osiągnięcia osobistej satysfakcji, osobistych radości, lecz pragnienie służenia i pomagania.

Przez uwielbienie, miłość i oddanie tworzymy, sprawiamy, że nasza świątynia serca ożywa. Kto pragnie zamieszkać w królestwie szczęścia będzie przezwyciężać bez trudu wszystkie problemy, zapomni o tym, co jest dla niego ciężarem, o swoich szczególnych cechach i upodobaniach, otworzy się na współczucie dla smutku i cierpienia świata. Jedyne wytchnienie jakie można zaoferować cierpiącemu to szczęście, którego się samemu zasmakowało, ta radość i zachwyt, którego się doświadczyło, gdy odnalazło się to, co wieczne.

Cytaty z ksiązki Jiddu Krishnamurti Królestwo szczęścia:

Chciałbym podkreślić, jak ważne jest w życiu zainteresowanie, bez niego niczego nie zdołalibyście zrobić. Musicie przejawiać głębokie zainteresowanie. Co do mnie, interesuje mnie wszystko, bo życie, które mnie otacza, przynosi mi zrozumienie. Życie służy mi wyłącznie do poszukiwania prawdy, szczęścia, spokoju i ukojenia.

Prawdziwe zainteresowanie wymaga niesłabnąco żywego umysłu i emocji, ich nieustannej aktywności, która nigdy nie przechodzi w stan uśpienia. Chciałbym i mógłbym opowiedzieć wam o tym, co mnie interesuje, aby obudzić wasze zaciekawienie. Pozbawieni zainteresowań, pragnienia odkrywania, tęsknoty za osiąganiem, gotowości do odłożenia wszystkiego, by osiągnąć najwyższe cele, nie nauczycie się poświęcenia. Takie zainteresowanie jest jednak tylko udziałem ludzi prawdziwie cywilizowanych. Dla człowieka dzikiego, który rozpoczyna dopiero swój pierwszy etap w życiu, dla którego wszystko jest nowe, który gromadzi swoją karmę, uczy się cierpienia, zaczyna tworzyć, dla takiego dzikusa dostępna jest tylko jedna forma zainteresowania. On chce zdobywać, doświadczać, smakować wszystko, co znajduje w świecie fizycznym, podczas gdy człowiek cywilizowany i kulturalny w procesie ewolucji przeszedł już wiele wcieleń, zgromadził karmę, zgromadził wiedzę, doświadczenie, wykształcił w sobie intuicję i zdolność rozróżniania. Nieustannie więc odrzuca wszystko, co nieistotne, bo tylko w ten sposób może obudzić w sobie zainteresowanie dla pragnienia odnalezienia prawdy.

(…)

Aby obudzić w sobie zainteresowanie, musicie obserwować, uczyć się myśleć, korzystać z wyobraźni, uczyć się cierpienia bez konieczności doświadczania wszystkiego, co w życiu powoduje ludzkie cierpienie. Dam wam przykład. Pewnego dnia wybrałem się w myślach na spacer z bratem. Wędrowaliśmy wąską ścieżką i przez cały czas miałem świadomość, że mój cień jest ciemniejszy niż cień brata. Rozmyślałem o tym przez chwilę i doszedłem do wniosku, że moja świadomość była bardziej zogniskowana niż świadomość brata. Jakbym oglądał świat przez podwójne okulary, z których te ciemniejsze były mną. Chciałem przy tym, by te dwa cienie zyskały jednakowe natężenie i po jakimś czasie różnica między nimi się zatarła. Dzięki temu mogłem identyfikować się, moją osobowość, z bratem. A potem położyłem się w ogrodzie – wciąż w wyobraźni – i przyglądałem się źdźbłu trawy. Widzieliście kiełkującą trawę, której pierwsze źdźbło jest mocno zwinięte, a dopiero potem rozdwaja się albo potraja. Poczułem, że to ja jestem tą trawą, która jeszcze się nie podzieliła, byłem jej każdym źdźbłem. Czułem, jak przebijam się przez warstwę ziemi, jak moją łodyżkę wypełniają soki, jak rozdzielają się we mnie źdźbła i znów byłem każdym z nich. Po powrocie powiedziałem sobie: „Nie chcę w życiu nic więcej niż posiadać zdolność do utracenia poczucia odrębności. Zapomniałbym wtedy o sobie, utożsamiałbym się z całym światem, ze wszystkimi jego królestwami, roślinnym, zwierzęcym i ludzkim! Znalazłbym się bliżej prawdy, byłbym bliższy doskonałości. To nasze odrębne Ja, ograniczanie się do indywidualnego doświadczenia, rodzi odczucie podziałów, które stanowią dla nas przeszkodę”.

(…)

Próbując zrozumieć prawdę, najwyższe szczęście, musimy pamiętać, że nie może nami kierować osiągnięcie osobistej satysfakcji, osobistych radości, lecz pragnienie służenia i pomagania. Nie powinniście myśleć, że służenie i pomaganie jest losem małych, ograniczonych w myśleniu drobnomieszczan, że służąc innym zamieniacie się w automaty, że zawsze powinniście być posłuszni cudzej woli. Świadomość doskonałości prawdy pozwoli wam doświadczyć prawdziwego szczęścia, będziecie służyć, ponieważ nie będziecie sobie wyobrażać, że mogłoby być inaczej.

Ujrzałem swoją wizję i nikt nie może mi jej zburzyć ani mi jej odebrać, ponieważ jest częścią mojej duszy, częścią mojego ciała, częścią mojej istoty. Stała się niezmienna, a im bardziej zmieniam się ja, tym trwalsza jest wizja. Warunkiem tego, byście i wy ujrzeli wizję, byście przyswoili sobie prawdę i stali się jej częścią, jest odrzucenie wszystkiego, co osobiste. Chodzi mi o zatracenie poczucia Ja, o odrzucenie swoich poglądów, które są zawsze ograniczone, i utożsamienie się z wieczną prawdą. To oczywiste, że wszyscy mamy osobowości, nie musimy się ich wyrzekać, ale nie musimy podchodzić do wszystkiego osobiście. Im dalej postępujemy w procesie ewolucji, im bardziej zbliżamy się do prawdy, tym większa staje się nasza osobowość, tym pełniej rozkwita dusza. Lecz im dalsi jesteśmy od prawdy, w tym większym stopniu kieruje nami osobowość. Dotarłszy do prawdy, będziecie rozwijali swoją własną osobowość, szukali sposobów ekspresji dla swoich własnych skłonności.

(…)

Przyjęcie postawy bezosobowej wymaga w pierwszym rzędzie przezwyciężenia pragnienia dążenia do satysfakcji małego Ja. Musicie wyrzec się samozadowolenia. Jeśli powiedzie wam się w świecie lub jeśli osiągnięcie coś w rozwoju duchowym, nieuchronnie zrodzi się w was poczucie zadowolenia z tego, czego dokonaliście, pragnienie napawania się sukcesem. Jeśli ulegniecie tej potrzebie, nie pójdziecie dalej, nie zrealizujecie swoich celów. Nie możecie zbliżyć się do prawdy, dopóki nie wzniesiecie się ponad smutek i radość. To, co osobowe, jest źródłem cierpienia, podobnie jak cierpieniem jest samozadowolenie, ograniczanie się do swojego małego Ja. Dopóki jednak będziecie mieli przed oczami tę wizję, dopóki wytrwale zrywać będziecie kolejne zasłony, które sami przed nią rozwiesiliście, nigdy nie osiądziecie w samozadowoleniu. Znacie ludzi odnoszących sukcesy w drobnych sprawach; mają oni na twarzach charakterystyczny wyraz zadowolenia, jakby dokonali czegoś wielkiego. To fizyczne poczucie satysfakcji stopniowo przenika do duszy i popadamy w stagnację. Jeśli chcecie osiągnąć swój cel, jeśli chcecie zachować prawdę, nie zatrzymujcie się w drodze, by modlić się w małych świątyniach, by czcić małe prawdy. Nie musicie przez całe życie składać ofiar przy małych ołtarzach, skoro możecie dotrzeć do wielkiej świątyni. Przystajecie, trwoniąc czas w małych świątyniach, zamiast zmierzać prosto do Jedynego ołtarza prawdy, dotrzymywać kroku wymogom ewolucji. I jeśli wierzycie w nauczyciela ludzkości, jego wzorem omijać będziecie wszystkie ołtarze, dogmaty i doktryny, by ujrzeć prawdę spoza wszystkich zasłon skrywających jej wizję.

(…)

Rozmawiamy o idei prawdy, o tym, jak uzyskać dostęp do tej prawdy, jak osiągnąć szczęście. Chciałbym podkreślić, że tę prawdę, choć abstrakcyjnej natury, ucieleśnia w moich oczach mój nauczyciel, mój ukochany.

(…)

Nie wydaje mi się, byście dostatecznie rozumieli fakt, iż wraz z rozwojem kultury umysłu i emocji wysubtelnia się także ciało. Bez kultury, bez tego wysubtelnienia, ciało staje się coraz bardziej oporne, brzydkie, nic w jego wyglądzie zewnętrznym nie wyraża Tego, którego macie w sobie. Musicie więc przede wszystkim pamiętać, że mając Go w waszych sercach, musicie stworzyć w nich odpowiednie tabernakulum, odpowiednie mieszkanie. Piękno fizyczne, szlachectwo emocji i umysłu przyniesie wam pełną powagi radość.

Większość z nas poważniejąc, traci radość. Powaga pozbawiona radości, zachwytu, jest najczęściej sztuczna, dlatego powinniście jej unikać. Powaga pełna radości wzbudzonej Jego obecnością w waszych sercach, będącego częścią was, rozkwita w zachwycie, nie zapada na zdrowiu, nie wyraża siebie w niezdarnych, nieporadnych ruchach. To, że Go widzicie, musi wypływać z radości, nie z powagi. Możecie się do Niego zbliżyć tylko będąc naprawdę szczęśliwymi, naprawdę oświeconymi, pełnymi zachwytu, nie w powadze dyktowanej przez religię i w ponurych wyobrażeniach duchowości. Kiedy jesteście naprawdę ożywieni radością i szczęściem, On mieszka w świątyni waszego serca.

(…)

Próbowałem sięgnąć myślą mojego guru, ukochanego, mojego geniusza, źródła szczęścia, i, jak kiedyś w Indiach, ujrzałem Go nie wtedy, gdy tak usilnie starałem się wywołać Jego obraz, lecz kiedy zrezygnowałem z wszelkich starań, kiedy poczułem w sobie przypływ bulgocącego szczęścia. Ujrzałem, jak wypełnia niebo, źdźbła trawy, widziałem Go na całej długości drzewa, widziałem Go w kamyku, widziałem Go wszędzie, widziałem także w sobie. Moja świątynia była pełna, moje sanktuarium kompletne. Byłem Nim, a On był mną i to była prawda dla mnie.

(…)

Pragnę siłą otworzyć drzwi świątyni w każdym z was, sprawić, by przeniknęło do niej światło słoneczne, które pomoże wam zniszczyć to wszystko, co jest brzydkie, stworzyć coś na nowo i coś odbudować. To jedyny sposób, by dotrzeć do tej prawdy, jedyny sposób, by wieczność trwale zamieszkała w waszej świątyni. A kiedy On przyjdzie do każdego z was, jak to często czyni, zamieszka u was tylko wtedy, gdy będziecie umieli przygotować Mu miejsce w świątyni swoich serc, gdy odnajdziecie w sobie mądrość, która pozwoli wam z Nim żyć, nie tracąc przy tym owoców wielu smutków i ekstazy.

(…)

Chciałbym, byście pamiętali o tej świątyni i obrazie, który się w niej znajduje. Gdziekolwiek będziecie, w domu czy na ulicy, podczas zabawy czy pracy, nic nie będzie mogło zmącić waszego spokoju, waszej powagi, bo On będzie zawsze przy was. Bo jakie znaczenie ma dla Boga wewnątrz cały zamęt, wszystkie zmagania toczące się poza świątynią? Dopóki trwacie w spokoju, dopóki oddajecie Mu część i zachęcacie do tego innych, dopóki uszczęśliwiacie innych, jakie znaczenie ma wszystko wokół? Wszystkie formy zewnętrznego kultu, wszyscy interpretatorzy Boga, tracą na was wpływ. Dopóki nosicie w sobie blask, pozostaniecie szczęśliwi; a skoro raz napiliście się ze źródła, będziecie geniuszami, będziecie tworzyli, będziecie uszczęśliwiali innych. Po to żyjemy.

(…)

Szczęście odnaleźć można w zapomnieniu o swoim odrębnym Ja, w unicestwieniu tego Ja, w stopieniu się ze wszechświatem. Wprowadzając rozróżnienia w dyskusjach o konkretnych grupach, temperamentach, typach, oddalacie się od rzeczywistości, nie rozumiecie, że to tylko oznaki różnic, coś, co określa wasze wąskie otoczenie. Nie rozwiązuje to problemu. Jedynym rozwiązaniem jest zapomnienie o waszym osobnym Ja, stanie się częścią tego, co wieczne.

Idźcie za tym, co wieczne, które jest trwałe, niezmienne, nie za tym, co ulotne i chwilowe. Tak uzyskacie prawdziwą wizję swojego celu, jeśli tylko zrezygnujecie z okazji, jakie stwarza wam to, co materialne, dla kształcenia duszy. Zawsze rozprawiamy o edukacji w rozumieniu tego, co fizyczne, lecz zapominamy o tym, co ponadzmysłowe. Ego pragnie się rozwijać i osiągać doskonałość. Tu, na planie fizycznym, jeśli macie na uwadze tęsknotę swojej duszy, będąc niższym stanem umysłu zrozumiecie, kiedy i jak musicie ulec pragnieniom większego Ja.

(…)

Musicie wykształcić w sobie ten nawyk życia w królestwie szczęścia, ponieważ nie sądzę, byście w wystarczającym stopniu zdawali sobie sprawę z tego, jak jest ono ogromne. Kiedy raz przekroczycie jego granice, przekonacie się, że ciągnie się kilometrami. Nie pojmujecie chyba, że szczęście, prawdziwe szczęście, jest ponad wszystkim, co znajduje się w świecie fizycznym lub duchowym. To jedyny stan, jaki warto osiągnąć, jedyne królestwo warte tego, by je podbić i objąć. Chciałbym zabrać was wszystkich do tego królestwa, byście ujrzeli jego piękno na własne oczy, bo skoro je raz ujrzycie, nigdy go już nie opuścicie, a wszystko, co ulotne i zmienne, utraci dla was całą atrakcyjność. Jestem pewien, że w miarę upływu czasu będzie rosła w was świadomość, że jest to jedyna prawda godna zachowania, jedyna prawda, którą warto przekazywać innym.

(…)

Chciałbym porozmawiać z wami o tym głosie, tym imperatorze, którego musicie w sobie trenować, którego autorytet jest jedynym, któremu musicie być posłuszni. Ewoluując będziecie naturalnie napotykali problemy, borykali się z trudnościami, które przyjdzie wam rozwiązywać samodzielnie. Musicie stać się jak drzewo, które opiera się niezliczonym burzom i zna swoją siłę, które czerpie radość z tego, że inni mogą się schronić pod jego konarami, którego nic na świecie, żaden wiatr, ziemski czy niebiański, nie może wyrwać z ziemi. Stoi ono niewzruszenie jak skała. Widząc nieruchomą skałę, o którą rozbijają się fale oceanu, widzicie to nieporuszone drzewo dające schronienie tysiącom ptaków, bo sięga ono korzeniami głęboko, głęboko wrasta w ziemię. Tacy właśnie musicie być.

Jedynym autorytetem, jaki uznacie, jedyne nakazy, którym będziecie posłuszni, muszą wypływać z tego głosu intuicji, który jest niezmienny, którym nie może wstrząsnąć żadne wydarzenie zewnętrzne. Tylko w ten sposób stopniowo wykształcicie w sobie to poczucie piękna będącego waszą kreacją, które będzie się rozwijało i przynosiło wam radość. To jedyny autorytet, jaki może uznać człowiek cywilizowany, kulturalny i uduchowiony. Nie jest to autorytet zewnętrzny, nie jest to etykietka duchowości, z jaką obnoszą się inni ludzie, bo tak naprawdę rozpoznać możecie tylko to, co poczujecie w sobie.

(…)

Aby stać się osobą uduchowioną, aby żyć szczęśliwie i służyć innym, musicie „przygotować swoją duszę na pokusy”.

Najważniejsze jest doświadczenie. Ludzie dziecinnie naiwni są zwykle małostkowi, ograniczeni i zazdrośni, i to właśnie takim trywialnym cechom musimy się przeciwstawiać, ponieważ uniemożliwiają one wielkie i prawdziwe doświadczanie. Nie chcielibyście przecież zachować w sobie niewinności dziecka, które nie ma żadnych doświadczeń, które nie wie, co to znaczy cierpieć, przeżywać emocjonalny zamęt, cierpieć w myślach. Małe dzieci gaworzą i szczebioczą, powtarzając ulubione słowa. Wy zaś musicie być jak ten, kto cierpiał, kto wie, kto coś zbudował. Musicie być takimi ludźmi. Waszym zadaniem jest odnaleźć to, co budzi zachwyt w was samych, nie w kimś innym. Nie znaczy to, że musicie rzucać się w każde absurdalne doświadczenie, szukać absurdalnych środków ekspresji dla swoich uczuć. Waszym doświadczeniem muszą być codzienne przyjemności, ból, smutek i radość. To one będą waszym budulcem. To wasze kanały, wasze rzeki, którymi pożeglujecie ku bezmiarowi oceanu, gdzie utracicie ostatecznie to wszystko, czego doświadczyliście, swoją tożsamość, by stać się jedną w nim kroplą. Potrzebujecie jednak łodzi, by wypłynąć. Musicie nauczyć się nią sterować, mieć siłę, by wiosłować, a do tego niezbędna jest wam energia zgromadzonych doświadczeń. Musicie odczuwać radość na myśl o nowych, odpowiednich dla was doświadczeniach; musicie poczuć w sobie to boskie niezadowolenie, cały ten chaos, z którego zrodzi się roztańczona gwiazda.

(…)

Jeśli pragniecie zamieszkać w tym królestwie, będziecie przezwyciężać bez trudu wszystkie problemy, zapomnicie o tym, co jest dla was ciężarem, o swoich szczególnych cechach, otworzycie się na smutek i cierpienie tego świata. Żyjąc w tym królestwie, nie możecie oddzielać się od swoich codziennych zajęć; w myślach, w pracy, we wszystkim, co robicie, żyjecie w tym królestwie, ponieważ przekładacie je na swoje codzienne działanie.

(…)

Wyobraźcie sobie przez chwilę, że wszyscy jesteśmy bogami; że możemy zasiąść przy stole razem z Nim. Pomyślcie, co moglibyśmy zdziałać, co by to oznaczało, gdybyśmy byli jak Budda i Jego uczniowie. On był największym geniuszem, największym z ludzi, a Jego uczniowie także byli geniuszami, byli wielkimi ludźmi w swoich czasach. Możecie sobie wyobrazić tę zachwycającą aurę, atmosferę, w której ci ludzie, ci bogowie, musieli tworzyć. A teraz przekonajmy się, co jest na drugim końcu tej skali, i pomyślmy o wszystkich wcieleniach zła w świecie, o ich działaniu. Próbowałyby one unicestwić dzieło bogów, pomieszać im szyki. Tacy jak my zajmują miejsce pomiędzy tymi dwoma ekstremami, miejsce stanowiące większą część świata. Jeśli posiadasz cenne naczynie albo klejnot, musisz znaleźć bezpieczne miejsce, w którym możesz je przechować. A kiedy nadejdzie On, a On przyjdzie, kiedy będzie z nami, a jest z nami, musimy być wielkimi ludźmi i każdy z nas musi dążyć do doskonałości. I jeśli będziemy działać wspólnie, wyobraźcie sobie, jak zachwycające będzie to nasze zgromadzenie, bo stowarzyszymy się ze szlachetnymi ludźmi, z wielkimi artystami, wielkimi twórcami, z boskością, która jest zrównoważona w doskonałych ciałach fizycznych. Nie ma nic bardziej cudownego w świecie niż życie w otoczeniu wielkich ludzi, wielkich idei, z ludźmi, którzy są uosobieniem zasad, a nie tylko zewnętrzną powłoką jakiejś wewnętrznej rzeczywistości.

(…)

Nie ulegajcie konformizmowi bez namysłu, bez zrozumienia, nie próbujcie wpasować się w gotowe szablony. Czy potraficie wyobrazić sobie morze, tę wielką masę wodną w ciągłym ruchu, ciągle wzburzoną, zamkniętą w jakiejś formie? Wszyscy chcielibyśmy się dopasować do tego, co istnieje, bo tak jest o wiele łatwiej, wygodniej, nie trzeba się już starać. Jednakże dla tych, którzy nie dali się zniewolić formie, którzy żyją w tym szczęściu, w tym królestwie, które nie ma granic, dla nich wartościowe jest to, co piękne, co jest niezmierzoną, nieograniczoną ekspansją. Musicie uświadomić sobie, że chcąc zamieszkać pośród wielkich ludzi, musicie wyrobić sobie poglądy, których nie da się poskromić, którym nie można narzucić ograniczeń. Zrozumiecie wówczas, w jak wielkiej ekstazie można żyć – w ekstazie doskonale zrównoważonej – jeśli nieustannie będziecie wyobrażali sobie, że zawsze żyjecie w tym królestwie, niezmiennie w towarzystwie wielkich ludzi. Ilu z was jest zdolnych przebywać w obecności wielkiego człowieka, wielkiego geniusza, w obecności Tego, który jest ucieleśnieniem tego królestwa szczęścia? Zaprawdę, bardzo niewielu. On naprawdę cierpi, boli go świadomość, że może liczyć na towarzystwo ledwie dwojga, może trojga ludzi, bo nigdy nie zrozumie Go cały świat, świat nie będzie z Nim współpracował, nie będzie dzielił z Nim radości.

(…)

Budda, Chrystus i inni wielcy nauczyciele świata dotarli do źródeł życia. Stali się mistrzami, artystami. Poznawszy naturę i nadrzędną wielkość źródła, sami stali się tym źródłem, ścieżką, ucieleśnieniem mądrości i miłości. Taki cel powinniśmy obrać i my. Nie możecie wszyscy zostać Buddą i Chrystusem, ale możecie mieć te same marzenia, tęsknoty, pragnienia i inspiracje.

Kiedy raz uświadomicie sobie chwałę Ich królestwa, wypracujecie własny sposób tworzenia, sposób ekspresji swojej wizji odwiecznej chwały. Zostaniecie największymi pisarzami, malarzami, największymi uczonymi, będziecie posługiwali się językiem wiedzących. W tym tkwi piękno duchowości, jedynej ambicji dostępnej światu, która jest warta posiadania. Musicie być niezależni nie tylko intelektualnie i emocjonalnie, ale także fizycznie. To jedyna droga do osiągnięcia najwyższego szczęścia – zyskanie pełnej wolności myślenia, odczuwania i funkcjonowania w świecie fizycznym. To jedyna droga, by zamieszkać w królestwie szczęścia.

(…)

Wejść do królestwa możecie tylko wówczas, jeśli wiedziecie szlachetne życie, możecie w nim zamieszkać tylko wtedy, jeśli nieustannie sprzeciwiacie się ograniczeniom i duchowi wyłączności. Dlatego wasz umysł musi być czysty, prawy i otwarty na wszystko, co jest; bo tylko posiadając taki umysł staniecie się tak samo szlachetni i szczęśliwi. Wykluczając, odcinając się od wszystkich w przekonaniu, że jesteście od nich różni – co jest jedynie ekspresją odrębnego Ja – nigdy nie wejdziecie do królestwa szczęścia.

Kiedy widzicie, że ktoś cierpi, wiecie, że przeżywa on trudności, że nie czuje się szczęśliwy sam ze sobą, że wciąż się z czymś zmaga, jedynym cieniem, jaki możecie mu zaoferować, jedynym wytchnieniem jest to szczęście, którego sami zasmakowaliście, ta radość i zachwyt, których doświadczyliście, kiedy odnaleźliście to, co jest wieczne. Chciałbym podarować wam to szczęście, abyście i wy mogli przekazać je innym, sprawić, by i oni odczuli tę przeogromną rzeczywistość; chciałbym móc zaprowadzić was do tego królestwa szczęścia, ponieważ tylko wtedy, gdy do niego wejdziecie, gdy w nim zamieszkacie, będziecie umieli nakarmić głodnych, złagodzić ich cierpienie, ofiarować balsam dla ich zranionych dusz.

ISBN 13: 978-83-66388-51-2
EAN: 9788366388512

Informacje dodatkowe

Waga200 g
Wymiary14,5 × 20,5 cm
Autor

Jiddu Krishnamurti

Książka

okładka miękka

Objętość

92 strony