William Walker Atkinson
Życie
po śmierci

34,00 

To, co nazywamy śmiercią, jest tylko drugą stroną życia, pisze autor. To fascynująca podróż przez coraz głębsze wymiary ludzkiej duszy i odsłanianie rzeczywistości tego i „tamtego świata”. Swoją wiedzę w tej dziedzinie czerpie z doświadczenia mistycznego, będącego według niego jedyną prawdziwą formą poznania rzeczywistości duchowej. Nazywa siebie wędrowcem, który powrócił z dalekich, nieznanych lądów, by opowiedzieć o wszystkim, co tam zobaczył. To doświadczenie zresztą może stać się udziałem każdego,  kto gotów jest poświęcić czas i uwagę rozwijaniu tego, co nazywa „wyższymi zmysłami”.

 

SKU: 106674 Kategoria:

Opis

Dusza nie umiera po śmierci, porzuca tylko świat materialny, żeby przejść do wymiaru o wyższych wibracjach, gdzie może zaspokajać wszystkie swoje twórcze impulsy. Tam dopiero do głosu dochodzą jej najgłębsze tęsknoty dotyczące pełnego uczestniczenia w rzeczywistości, harmonijnych relacji z innymi oraz rozwijania w sobie świadomości pozwalającej na ostateczne wyzwolenie z koła narodzin i śmierci.

Świat astralny, jego „geografia”, kolejne warstwy, krajobrazy, a także rządzące nim prawa i relacje łączące przebywające tam dusze i możliwości, jakimi dysponują, przedstawiony został z wielką wnikliwością. Życie na ziemi oglądane z tej perspektywy jawi się jako wcale nie najważniejszy etap wędrówki duszy.

Cytaty z książki:

Ludzkość hipnotyzuje idea śmierci. Powszechne rozumienie tego pojęcia odzwierciedla iluzję. Słyszymy tych, którzy powinni wiedzieć więcej, a mówią o ludziach „skoszonych przez posępnego żniwiarza”, „ściętych w kwiecie wieku”, „których sprawy dobiegły kresu”, „ich pełnia życia została przerwana” itd., wyrażając tym samym myśl, że człowiek zostaje wycięty z życia i sprowadzony do nicości. W świecie Zachodu jest to szczególnie prawdziwe. I chociaż dominująca tam religia naucza o radościach „pośmiertnych” w sposób tak wyrazisty, że zdałoby się, iż wszyscy jej wyznawcy powinni wypatrywać tego przejścia z utęsknieniem; choć można zakładać, że krewni i przyjaciele włożą kolorowe szaty i przyozdobią się kwiatami, by uczcić moment przejścia bliskiej im osoby do szczęśliwszej, jaśniejszej sfery egzystencji – obserwujemy coś wręcz przeciwnego. Przeciętny człowiek, pomimo tego, w co wierzy i co wyznaje, wydaje się być przerażony spotkaniem z kostuchą, a jego przyjaciele ubierają się w czarne stroje, pokazując światu, że oto na zawsze utracili bliską osobę. Pomimo tego, jakie żywią przekonania i jak je wyrażają, śmierć budzi w nich przerażenie, którego nie potrafią w sobie przezwyciężyć.

Nad tymi, którzy osiągnęli świadomość iluzoryczności śmierci, to przerażenie nie ma władzy. Podczas gdy naturalnie odczuwają smutek spowodowany tymczasową rozłąką i utratą bliskich, rozumieją, iż przeszli oni po prostu do innej fazy życia i nic nie zostało utracone – nic nie przepadło. Jest taka stara hinduska opowieść o gąsienicy, która czując, że ogarnia ją błogie zmęczenie, zwiastujące zakończenie fazy pełzania w jej życiu i lada chwila zapadnie w długi sen jako poczwarka, wezwała do siebie przyjaciół. „To smutne”, powiedziała, „myśleć, że muszę porzucić swoje dotychczasowe życie pełne wspaniałych obietnic o przyszłych osiągnięciach. Zginę z rąk kostuchy w kwiecie wieku. Jestem dowodem na brak litości Natury. Żegnajcie, przyjaciele, żegnajcie mi na zawsze. I zasnęła, do wtóru płaczu i lamentów przyjaciół zgromadzonych przy łożu śmierci. Stara gąsienica zauważyła ze smutkiem: „Nasza siostra nas opuściła. Kiedyś podzielimy jej los. Jeden po drugim dostaniemy się w ręce kostuchy, która zetnie nas niczym kwiaty opadające na trawę. Wierzymy jednak, że powstaniemy z martwych, choć może jest to rodzący się w nas głos próżnych nadziei. Nie wiemy nic pewnego o innym życiu. Zapłaczmy zatem nad wspólnym losem naszego gatunku”. Potem rozeszli się wszyscy ze smutkiem.

Wszyscy dostrzegamy ironię tej sceny. Uśmiechamy się na myśl o ignorancji, niezrozumieniu tego pierwszego etapu przepoczwarzania się pełzającego stworzenia w pięknego, promiennego motyla, który po pewnym czasie przebudzi się ze snu śmierci, by wzbić się do wyższego etapu życia. Ale nie uśmiechajcie się, przyjaciele, na myśl o iluzji, w jakiej żyły gąsienice, bowiem bardzo nas pod tym względem przypominają. Hinduski bajarz sprzed wieków opisał ludzką ignorancję i iluzję. Wszyscy adepci nauk tajemnych rozpoznają w etapach transformacji gąsienicy-poczwarki-motyla obraz transformacji, jaka czeka każdego śmiertelnego mężczyznę czy kobietę. Bowiem śmierć istoty ludzkiej nie jest w większym stopniu zakończeniem ani przerwaniem czegoś niż śmiertelny sen gąsienicy. Ani w jednym, ani w drugim przypadku życie nie zamiera nawet na chwilę – trwa, podczas gdy natura dokonuje swojej przemiany. Doradzamy wszystkim uczniom, by zapamiętali tę opowieść sprzed setek lat, której słuchały hinduskie dzieci z pokolenia na pokolenie.

Ściśle mówiąc, z punktu widzenia wschodniego śmierć nie istnieje. To pojęcie jest kłamstwem – ideą iluzji wyrastającej z ignorancji. Śmierci nie ma – jest tylko Życie. Życie ma wiele faz i form, a pogrążeni w ignorancji ludzie nazywają niektóre z tych faz „śmiercią”. Tak naprawdę nic nie umiera – wszystko jednak przechodzi przemianę formy i aktywności.

(…)

Materialiści, zaprzeczając trwaniu życia po śmierci, często przytaczają argument, że wszystko w przyrodzie obumiera, rozpada się, ulega zniszczeniu. Gdyby tak było naprawdę, można by się upierać, że śmierć duszy jest logicznym wnioskiem. Ale przecież nic takiego nie występuje w przyrodzie. Nic naprawdę nie umiera. To, co nazywamy śmiercią, nawet najmniejszego na pozór żywego stworzenia, jest tylko zmianą formy i skupienia energii oraz aktywności, które je konstytuują. Nie umiera nawet ciało w ścisłym znaczeniu tego słowa. Ciało nie jest istotą, to tylko zbiór komórek, a te komórki są jedynie materialnym pojazdem dla określonej formy energii, która je ożywia. Kiedy dusza opuszcza ciało, komórki, które je do tej pory tworzyły, rozpraszają się, zaczynają się odpychać, tak jak wcześniej wzajemnie się przyciągały. Jednocząca siła, która je spajała, przestaje na nie oddziaływać i manifestuje się odwrotne zjawisko.

(…)

Jednakże zaawansowany adept nauk tajemnych, albo inna rozwinięta pod względem duchowym osoba nie musi gorliwie rozważać argumentów przytaczanych przez materialistów, tak jak nie musiałaby tego robić nawet, gdyby argumenty te brzmiały sto razy bardziej logicznie. Taka osoba bowiem przebudziła w sobie wyższe zdolności psychiczne i duchowe, dzięki czemu wie, że dusza nie ginie wraz z rozpadem ciała. Kiedy ktoś potrafi opuścić swoje ciało fizyczne i wkracza w rejony rozciągające się „po drugiej stronie”, jak to się dzieje w przypadku wielu zaawansowanych w rozwoju jednostek, wszelkie spekulacje i dyskusje na temat prawdziwości „życia po śmierci” okazują się jałowe i niedorzeczne.

Jeśli człowiek, który jeszcze nie osiągnął etapu psychicznego i duchowego rozróżniania prezentowanego mu świadectwa nieśmiertelności duszy, żąda dowodów, warto by skierował swój wzrok mentalny do wewnątrz, bo tam znajdzie to, czego szuka. Ostatecznie bowiem filozofia poucza nas, że świat wewnętrzny jest dużo bardziej realny niż świat zjawisk zewnętrznych. Tak naprawdę człowiek nie ma rzetelnej wiedzy na temat świata zewnętrznego – dysponuje jedynie tym, co jego wnętrze mówi mu na temat wrażeń dotyczących tego świata. Człowiek nie widzi drzewa, na które patrzy – postrzega jedynie odwrócony jego obraz w siatkówce swego oka. Co więcej, jego umysł nawet nie widzi tego obrazu, ponieważ odbiera jedynie reakcję wibracyjną nerwów, które zostały pobudzone przez ten obraz. Nie musimy się więc wstydzić tego, że przechowujemy obrazy mentalne w zakamarkach naszych umysłów, bowiem zostało tam zapisanych wiele najgłębszych prawd.

W wielkich podświadomych i nadświadomych rejonach umysłu można odnaleźć wiedzę o wielu fundamentalnych prawdach wszechświata. Pomiędzy tymi prawdami najsilniej odznaczają się te: (1) pewność co do istnienia Najwyższej Uniwersalnej Mocy w tle czy też u podłoża, wspierającej świat zjawisk; (2) pewność co do nieśmiertelności Prawdziwego Ja – tego czegoś wewnątrz, którego nie może strawić ogień ani zdmuchnąć powietrze. Mentalne oko skierowane do wewnątrz zawsze odnajdzie „Ja” z przekonaniem o jego niezniszczalności. To prawda, że stanowi ono innego rodzaju dowód niż ten, jakiego wymagają obiekty materialne, fizyczne, ale czy ma to jakieś znaczenie? Poszukiwana prawda jest faktem z dziedziny duchowego życia wewnętrznego, a nie zewnętrznego życia fizycznego – dlatego też należy jej szukać wewnątrz, a nie poza duszą. Obiektywny intelekt zajmuje się wyłącznie przedmiotami natury fizycznej – intelekt subiektywny albo intuicja zajmuje się przedmiotami natury psychicznej albo duchowej; jeden dba o ciało rzeczy, drugi o duszę. Szukajcie tej wiedzy w odpowiednich kategoriach i obszarach waszej istoty.

Niech dusza przemawia sama za siebie, a przekonacie się, że będzie rozbrzmiewała głosem czystym, mocnym, chwalebnym: „Śmierci nie ma; śmierci nie ma; śmierci nie ma; istnieje tylko Życie, Życie, które jest wieczne!”. Tak brzmi pieśń duszy. Nasłuchujcie jej w ciszy, bo tylko w ciszy jej wibracje staną się słyszalne dla waszych uszu. To Pieśń Życia niezmiennie zaprzeczająca śmierci. Śmierci nie ma – istnieje tylko wieczne Życie, na zawsze, na zawsze, na zawsze.

(…)

Jednym z najczęściej zadawanych pytań przez przeciętnego człowieka zastanawiającego się nad kwestią życia „po drugiej stronie” jest: „czego doświadcza dusza zaraz po tym, jak opuszcza ciało?”. Z pewnym zażenowaniem odbieramy odpowiedzi, których udzielają tak zwane autorytety w tej dziedzinie. Zaprawdę „niewielka wiedza to niebezpieczna rzecz”.

Przeciętny człowiek wyobraża sobie, że dusza po prostu wychodzi z ciała, by od razu wkroczyć do nowego świata aktywności – cudownej krainy obfitującej w nieznane i tajemnicze zjawiska. Wielu ludzi żywi nadzieję, że spotka na drugim brzegu swoich bliskich, którzy odeszli przed nimi – że oto połączą się znowu. Podczas gdy można domniemywać, że tak rzeczywiście się stanie, dusza doświadcza zarazem zgoła odmiennych rzeczy po tym, jak opuszcza ciało. Omówimy teraz to, co się jej przydarza tuż przed i po rozstaniu się z ciałem, by ta kwestia stała się bardziej zrozumiała.

Otóż człowiek zbliżający się do etapu nazywanego powszechnie „śmiercią”, a który jest jedynie etapem przejściowym pomiędzy dwoma wielkimi wymiarami życia, doświadcza pogłębiającego się stanu otępienia fizycznych zmysłów. Jego wzrok, słuch i czucie słabną, a „życie” wydaje się chwiać i migotać niby płomień gasnącej świecy. W wielu przypadkach jest to jedyne odczucie zapowiadające zbliżającą się śmierć. Często dzieje się tak, że gdy fizyczne zmysły zawodzą, zmysły psychiczne wykazują zadziwiającą ostrość. Osoby umierające nierzadko okazują się być świadome tego, co się dzieje w przyległym pokoju lub w jakimś innym miejscu. Bywa, że tuż przed śmiercią zyskują zdolność jasnowidzenia, czasem jasnosłyszenia. Osoba umierająca jest świadoma obrazów i dźwięków pochodzących z odległych miejsc.

Roczniki towarzystw zajmujących się badaniami zjawisk nadnaturalnych opisują liczne przykłady umierających, którzy potrafili tak silnie projektować swoją osobowość w innych miejscach, że ich krewni lub przyjaciele naprawdę ich tam widzieli, a w kilku przypadkach nawet z nimi rozmawiali. Jeśli dokładnie zmierzyć czas, w którym to miało miejsce, okazuje się, że niemal za każdym razem osoby te pojawiły się w innych miejscach przed śmiercią, a nie po. Zdarzały się rzecz jasna przypadki, w których silne pragnienie umierającego sprawiało, iż jego ciało astralne pokazywało się komuś bliskiemu już po jego śmierci, ale są to zjawiska o wiele rzadsze od tych, o których tu mówimy. Podobne zdarzenia są najczęściej wywoływane przez proces przekazu myślowego o tak wielkiej mocy i natężeniu, że człowiek widzący taką projekcję pozostaje pod wpływem świadomości obecności umierającego przyjaciela lub członka rodziny nawet wtedy, gdy jego dusza jeszcze tkwi w ciele.

W wielu przypadkach umierający staje się świadomy obecności swoich bliskich, którzy odeszli przed nim. Nie musi to jednak oznaczać, że osoby te przebywają tam naprawdę. Musimy pamiętać, że ograniczenia przestrzeni przestają obowiązywać w wymiarze astralnym, a dusze mogą kontaktować się ze sobą, niekoniecznie przebywając blisko siebie w przestrzeni. Innymi słowy, dusze nie muszą znajdować się w pobliżu, by nawiązać bliską relację umysłową i duchową. Trudno jest to pojąć komuś, kto wciąż funkcjonuje w ciele fizycznym. W wymiarze materialnym oczywiście panują prawa przestrzeni. Telepatia daje nam klucz do zrozumienia zjawiska „drugiej strony”. Dwie osoby posiadające ciała mogą przeżywać wzajemną bliskość umysłów, podczas gdy fizycznie przebywają na dwóch krańcach świata. Podobnie dwie dusze mogą cieszyć się bliskim porozumieniem, komunią, dla której kwestia przestrzeni nie ma najmniejszego znaczenia.

Jak powiedzieliśmy, człowiek umierający często nawiązuje taką komunię i kontakt z duszami tych, którzy znajdują się już po drugiej stronie i którzy bardzo się z tego cieszą. W chwili śmierci wydarza się więc coś niezwykle pięknego – naprawdę następuje ponowne spotkanie z bliskimi – to, o czym ludzie od zawsze opowiadają z tak wielką nadzieją. Jednakże nie odbywa się to dokładnie tak, jak to sobie wyobrażają.

Ciało astralne umierającego człowieka stopniowo odłącza się od swojego fizycznego odpowiednika. „Ciało astralne”, jak nasi uczniowie już zapewne wiedzą, jest dokładnym odwzorowaniem ciała fizycznego, z którym za życia występuje jednocześnie w większości przypadków. Ciało astralne jednak opuszcza ciało fizyczne w chwili śmierci tego ostatniego i formuje tymczasową powłokę dla duszy. Jest to w istocie pewna forma substancji materialnej, tak jednak subtelnej, że nie sposób jej zbadać tak, jak się bada znaną nam materię. Tuż przed śmiercią ciało astralne wymyka się z ciała fizycznego, z którym jest połączone jedynie cieniutką nicią z substancji astralnej. Ostatecznie ta nić zostaje przerwana i ciało astralne „odpływa” wraz z duszą, która pozostawia za sobą ciało fizyczne. Ale to „ciało astralne” nie jest duszą, tak jak nie było nią ciało fizyczne. Oba ciała – astralne i fizyczne – to tylko tymczasowe powłoki duszy.

(…)

Wiele osób żywi naiwne przekonanie, że niewcielona dusza magicznie i natychmiastowo przechodzi transformację od ignorancji do posiadania wiedzy absolutnej wraz z przejściem na „drugą stronę”. Jest to bardzo dziecinny sposób myślenia, nie posiadający żadnego oparcia w faktach. Istnieje naprawdę bardzo niewielka różnica co do poziomu inteligencji oraz duchowego rozwoju przed lub tuż po śmierci. Rozwój duszy przebiega stopniowo, w ciele lub poza nim. Dusza niewcielona posiada praktycznie taką samą inteligencję i zrozumienie jak wtedy, gdy przebywa w ciele. Bycie „w” i „poza” ciałem to jedynie następujące po sobie fazy nieprzerwanej egzystencji, niczym dzień i noc albo lato i zima. Dlatego to, co jest prawdą o uczuciach i emocjach konkretnej duszy w czasie jej ziemskiego życia, pozostaje niemal tak samo prawdziwe podczas jej życia w astralu. Wspominamy o tym, abyście lepiej zrozumieli to, do czego prowadzi treść zawarta na poprzednich stronach niniejszego rozdziału.

(…)

Ci, których pochłaniają spekulacje na temat „drugiej strony”, zadają sobie pytanie – które zostało wyrażone w znanych słowach starego hymnu: „Shall we know each other there” („Czy poznamy tam siebie”). To pytanie jest zakorzenione w samym sercu ludzkiej miłości. Niebo, nawet jeśli dostarcza nam wielu innych radości i satysfakcji, nie byłoby niebem dla przeciętnego człowieka, gdyby nie zapewniało mu zarazem towarzystwa i związków z tymi, których kochał on w ziemskim życiu. Dusza instynktownie pragnie towarzystwa nie tylko tych osób, z którymi była związana miłością romantyczną, ale również jako rodzic i dziecko; brat i siostra; przyjaciel i przyjaciółka. Bez tego zapewnienia o trwałości związków międzyludzkich niebo wydawałoby się pustym i zimnym miejscem.

Cieszymy się, że nauczyciele jogi przedstawili tę kwestię jasno i klarownie, by ich uczniowie mogli zyskać pewność, iż ta nadzieja i pragnienie ludzkiego serca jest w pełni zaspokojone za życia w wymiarze astralnym. Nie tylko więc „poznamy tam siebie”, ale jesteśmy naturalnie związani ze sobą astralnymi więzami przyciągania tych, których kochamy i z którymi łączy nas sympatia, nawet jeśli nie znaliśmy ich w życiu ziemskim. Co więcej, w wymiarze astralnym istnieje możliwość nawiązania o wiele bliższych związków pomiędzy bratnimi duszami niż to się zdarza na ziemi. Po odrzuceniu powłoki ciała fizycznego, dusza staje się zdolna do nawiązywania dużo bliższych relacji z pokrewnymi jej duszami niż kiedykolwiek doświadczyła w wymiarze fizycznym. Astralne płomienie wypalają przyciąganie do niższych rzeczy, dzięki czemu dusza może funkcjonować w związkach na dużo wyższym poziomie. W wymiarze astralnym dusza może połączyć się z inną w komunii, w poczuciu bliskiej wspólnoty, a jej marzenia i tęsknoty z ziemskiego życia, których nie sposób było wówczas zrealizować, teraz wydarzają się na porządku dziennym. To, za czym dusza tęskniła na próżno żyjąc na ziemi, staje się jej udziałem w pełnej obfitości.

Aby zrozumieć, co to oznacza, należy myśleć o najwyższych ideałach, jakim może hołdować dusza podczas życia na ziemi w odniesieniu do związków międzyludzkich. Chociaż te ideały rzadko materializują się w ziemskim życiu, dusza niezmiennie nosi je w sobie i jedną z tragedii życia w wymiarze materialnym jest to, że okazują się one zwykle „zbyt piękne, by mogły być prawdziwe”. Miłość pomiędzy mężczyzną i kobietą, jeśli jest właściwa, zawsze ma u podstaw to idealne uczucie i pragnienie, a jednak jakże często ten ideał grzęźnie w bagnie. Związek pomiędzy rodzicem a dzieckiem, pomiędzy braćmi a siostrami czy przyjaciółmi rzadko zbliża się do ideału mieszkającego w ludzkim sercu. Ten ideał jest tak prawdziwy – tak niezachwiana jest jego obecność – że kiedy w ziemskim życiu napotykamy kogoś, kto choćby w jakiejś części zdaje się spełniać nasze oczekiwania, porusza on w nas najgłębsze uczucia. W literaturze, poezji, w pieśni czy teatrze odnajdujemy obraz spełnienia tego ideału, który budzi w nas silne emocje i sympatie, wznoszące nas w wyższe rejony myśli i życia. Jakąż zatem radością, błogością, szczęściem i satysfakcją musi być życie w wymiarze, w którym ekspresja ideału jest jedyną naturalną ekspresją, w której ideał się urzeczywistni!

Tak, „poznamy tam siebie”. I nie tylko tych, o których myślimy, ale także wielu innych, z którymi nasza dusza pozostaje w naturalnym, harmonijnym związku. Ci, którzy połączyli się więzami ziemskiej miłości, relacji i przyjaźni – pod warunkiem, że naprawdę istnieje między nimi przywiązanie – zyskują pełną możliwość zamanifestowania łączących ich uczuć dzięki harmonijnemu przyciąganiu w wyższych rejonach wymiaru astralnego. Najpełniejszy, najszlachetniejszy obraz takiego związku jaki ludzka wyobraźnia jest w stanie stworzyć, jest jedynie bladym cieniem tego, co staje się rzeczywistym doświadczeniem. Nie będziemy tu nawet próbować malować obrazu tej scenerii i relacji, jako że nie ma słów zdolnych wyrazić o nich prawdę. Odpowiedź na wszelkie pytania w tej kwestii jest jedna: każda dusza, która zadaje to pytanie musi spojrzeć w głąb siebie i odnaleźć obraz malowany w wyobraźni, obraz najgłębszej błogości, jaka jest możliwa w tym stanie i okolicznościach, a następnie przyjąć, że rzeczywistość przekracza po tysiąckroć ten wyobrażony obraz.

Tylko w harmonii muzycznej, w rytmicznych kadencjach najlepszej poezji albo kresce jakiegoś naprawdę wielkiego dzieła sztuki, mieszkająca na ziemi dusza może dostrzec przebłysk prawdy o tym, czym jest Miłość w wyższym wymiarze astralnym. Wielkie ludzkie dzieła czasem pozwalają duszy choćby w przybliżeniu pojąć, czego może doświadczyć na wyższych płaszczyznach bytu. To jeden z powodów, dla których muzyka, malarstwo i poezja potrafią nas uwznioślić i wznieść ponad materię, w której jesteśmy pogrążeni. W przebłyskach Kosmicznej Świadomości, które czasem zdarzają się duszom oświeconym, pojawia się również świadomość tego, czym jest wspólnota dusz w wyższych wymiarach.

ISBN 13: 978-83-66388-15-4
EAN: 9788366388154

Informacje dodatkowe

Waga 300 g
Wymiary 14,5 × 20,5 cm
Autor

William Walker Atkinson

Książka

okładka miękka

Objętość

138 stron