Annie Besant
Karma


39,00 

Każda myśl powstająca w umyśle człowieka jest przez niego mimowolnie rzutowana na otaczający go, niewidzialny świat, gdzie staje się jakby żywą i czynną istotą, przyciągając do siebie jedną z elementarnych, czyli półświadomych sił tego królestwa i się z nią łącząc. Taki czynny twór trwa tam – poczęty przez umysł człowieka – przez dłuższy lub krótszy czas, zależnie od swej początkowej dynamiki – siły i intensywności myśli, która ową istotę stworzyła.

SKU: 1016127 Kategoria:

Opis

Myśl dobra istnieje jako żywy, dobroczynny byt, myśl zła jako złośliwy, szkodzący demon. Można więc powiedzieć, że każdy człowiek, na swym szlaku w przestrzeni, otacza się wciąż własnym światem, składającym się z żywych tworów, zrodzonych przez jego tęsknoty, marzenia, chęci, porywy i namiętności, a każda wrażliwa istota, wchodząc w kontakt z tym prądem, podlega jego działaniu. Siła i zasięg wpływu zależą od intensywności i dynamiki tak utworzonego świata. Buddysta zwie to swą «skandhą», hindus – «karmą». Mędrzec i święty tworzy owe żywe kształty świadomie, inni ludzie «wyrzucają» je z siebie bezwiednie.

Książka podaje mechanizmy działania karmy oraz sposoby opanowania owych myślokształtów, tak abyś i Ty, drogi czytelniku, mógł sterować tą sferą, oddziałującą bez przerwy na Twoją rzeczywistość.

Cytaty z książki Annie Besant Karma:

Wszyscy wiemy, że żyjemy w świecie rządzonym przez prawa natury, których nie da się złamać. A jednak gdy po raz pierwszy żywo i konkretnie zdajemy sobie sprawę, że świat naszych myśli i uczuć jest rządzony prawami równie niewzruszonymi jak otaczający nas fizyczny świat, nie rzadko ogarnia nas przygnębienie i bezradność, jakbyśmy się nagle poczuli igraszką w ręku jakiejś nieznanej, ogromnej potęgi, która kieruje nami i rzuca tam, gdzie chce. Tymczasem w rzeczywistości jest odwrotnie: owa „potęga”, gdy ją zrozumiemy, zaniesie nas posłusznie tam, gdzie sami zechcemy. Wszystkich sił przyrody możemy używać swobodnie, jeżeli tylko dostatecznie poznamy je i zrozumiemy ich działanie.

(…)

Wszystkie jej niezwyciężone i niewyczerpalne energie są na nasze usługi od chwili, gdy dzięki zdobytej wiedzy współdziałamy z nimi, a nie sprzeciwiamy się lub opieramy im. W każdej chwili możemy wybrać z jej nieprzebranych zasobów te energie, które są nam potrzebne i najbardziej użyteczne. Możemy pokierować nimi według własnej woli, a niezmienność prawa staje się gwarancją powodzenia naszych wysiłków.

Wszystkie doświadczenia naukowe opierają się na tej niezmienności prawa, jak i wszelkie planowanie na przyszłość i przewidywanie rezultatów. Na tym opiera się chemik w swych doświadczeniach; będąc pewien, że przyroda musi mu dać zawsze tę samą odpowiedź, jeśli jej zada to samo ściśle i właściwie sformułowane pytanie. Zmianę odpowiedzi przyrody – w rezultatach swych doświadczeń – przypisuje tylko sobie, tj. jakiejś zmianie w zastosowanym przezeń procesie, lecz nigdy zmianie w jej prawach. Podobnie dzieje się z każdym czynem ludzkim; im bardziej się opiera na ścisłej wiedzy, tym pewniej można przewidzieć jego skutki, gdyż „przypadek” nie istnieje; to, co nieraz tak nazywamy, jest tylko wynikiem niewiedzy, nie orientowania się w działaniach praw, których badacz dostatecznie nie zgłębił lub je przeoczył. W świecie myśli i uczuć, podobnie jak w fizycznym świecie, skutki mogą zostać obliczone i z góry przewidziane. Przyroda nie zawodzi nas nigdy, zawodzić nas może tylko nasza własna ślepota albo krótkowzroczność. We wszystkich dziedzinach wraz ze wzrostem wiedzy wzrasta potęga i moc. A wszechwiedza i wszechmoc są jednoznaczne.

(…)

Nie powinniśmy się dziwić, że prawo jest równie niezmienne w świecie moralnym, jak w fizycznym, jeśli zgodzimy się, że wszechświat jest tworem jedynej wszechmądrej Istoty, a wszelkie prawa wyrazem Jej Boskiej natury, inaczej mówiąc – woli Boga. Jak jedno życie ożywia wszystko, co istnieje, tak jedno prawo utrzymuje je w trwaniu; wszechświat wspiera się bezpiecznie i pewnie, jak na niewzruszonej i niezmiennej podstawie, na opoce woli Najwyższej.

(…)

Chcąc zrozumieć działanie karmy, musimy zdobyć nieco wiadomości o trzech niższych sferach wszechświata, jak i o odpowiadających im trzech „przewodnikach” lub tzw. „ciałach” człowieka. Załączony tu wykres przedstawia te sfery oraz odpowiednie czynniki w psychicznej budowie człowieka; nazwy ich wyrażają stany, w jakich świadomość działa w każdej z tych sfer.

W szkołach prawdziwej jogi, w poważnych praktycznych studiach nauk tajemnych, ludzie uczą się samodzielnie działać w poszczególnych dziedzinach i sprawdzać własnym doświadczeniem zdobywane nauki; potwierdzając teorię praktyką.

(…)

Sadzę, że teraz słowa Mistrza Mądrości, przytoczone na wstępie, staną się dla nas jaśniejsze. Nasza natura psychiczna– umysł w połączeniu z wrażliwością – działa w swej własnej sferze, wśród lotnej i subtelnej materii wyższych regionów astralnej sfery i tworzy tam wciąż obrazy, wizerunki, które będziemy nazywali myślokształtami. Wyobraźnię nazywa się – i słusznie – twórczą zdolnością naszej duszy; a jest to o wiele ściślejsze i bardziej dosłowne określenie, aniżeli większość ludzi używających tych słów może przypuszczać. Zdolność tworzenia obrazów jest twórczą mocą umysłu, natomiast słowo jest tylko nieporadną próbą opisania tych obrazów.

(…)

Myślokształty pozostają w łączności ze swym twórcą poprzez powinowactwo. Nie mając lepszego słowa na określenie tego związku, powiem, że jest to magnetyczny związek – ze swej strony oddziałują na swego rodzica, wywołując w nim skłonność do powtarzania tej samej myśli. W wypadku, o którym wyżej wspomnieliśmy – stałego utrwalania myślokształtu przez skupienie uwagi na tej samej idei – stwarza się w człowieku przyzwyczajenie, niemal nawyk myślowy, tworzą się jakby „koleiny” lub, obrazowo mówiąc, buduje się coś w rodzaju „odlewniczej formy” w którą myśl niemal automatycznie wpływa i przybiera jej kształt. Zjawisko to może być pomocne i dobre, jeśli temat jest szlachetny i wzniosły, np. wielki ideał, ale w większości wypadków jest ono zgoła szkodliwe, gdyż tworzą się skrzepnięcia, zatory, „martwe pola” w psychice, hamujące swobodny rozwój myśli, rozszerzanie jej horyzontów, bezstronne badanie i dostrzeganie nowych sądów; człowiek staje się niewolnikiem stworzonych przez siebie nałogów, czyli martwej przeszłości. Jest to tak powszechne, że każdy czytelnik, który zechce sobie zadać nieco trudu, może się przekonać o prawdziwości tego twierdzenia poprzez własną obserwację.

(…)

Człowiek nie tylko sam jest twórcą myślokształtów emanującym je w otaczającą atmosferę, ale jest także rodzajem magnesu przyciągającego z niej myśli innych, o podobnym charakterze i zabarwieniu. Może więc zasoby własnych energii znacznie zasilać przez energie z zewnątrz; a od niego samego zależy, czy przyciągnie i wplecie w swoją istotę czynniki dobre czy złe, pomagające mu czy przeszkadzające w dalszej drodze ewolucyjnej. Jeśli jego własne myśli będą szlachetne, dobre i twórcze, przywołają wiele dobroczynnych i pomocnych istot. Nieraz może się on dziwić, skąd przychodzi taka moc w dokonywaniu wielu prac i dobrych czynów; moc, która zdaje mu się – i słusznie – tak bardzo przewyższać możliwości jego własnej energii. Podobnie człowiek o myślach niskich i podłych przyciągnie tłumy złośliwych istot i nieraz ta, ponad miarę zasilona w nim, nienawistna energia popchnie go do zbrodni, dla niego samego prawie niespodziewanej; aż spojrzawszy wstecz, gotów będzie wykrzyknąć: „Chyba jakiś diabeł mnie do tego skusił!”. I będzie miał najzupełniejszą rację; owe złośliwe siły – przywołane przez jego własne myśli – „przepełniły czarę” i pchnęły go w kierunku przejścia myśli w czyn. Ale to jego własne dążenie do zła, wyrażone w nienawistnej myśli, przyciągając podobne siły z zewnątrz, doprowadziło go do widzialnej katastrofy.

(…)

Wpływ takich dużych, kolektywnych myślokształtów daje się zauważyć w specjalnym zabarwieniu myśli w jednej rodzinie, np. we wspólnych opiniach, przesądach, sympatiach i szerzej, w podobnym sposobie odczuwania, reagowania i stosunku do różnych zagadnień w jednym narodzie. Stanowią one bowiem szerokie warstwy atmosfery otaczającej daną rodzinę, region i naród, przez którą widzi się wszystko jak przez szkła o specyficznej barwie. Działają one wyraźnie i bardzo silnie na przewodniki psychiczne i łatwe wibracyjne odpowiedzi. Tak tworzą się „opinie ogólne” przyjmowane bezkrytycznie przez szereg ludzi, sprawdzane niezmiernie rzadko; zakorzenione przesądy, których zmienić nie ma sposobu, itd. itd. Innymi słowy, można powiedzieć, że taka rodzinna, regionalna i narodowa karmiczna atmosfera ma ogromny wpływ na poszcze­gólne jednostki i może w dużej mierze zmienić linię ich indywidualnego reagowania oraz działania, ograniczając przy tym jej zdolność do wyrażania swych wrodzonych talentów, właściwości i cech. Przypuśćmy na przykład, iż jakąś nową, wielką ideę przedstawi się jakiemuś człowiekowi; spojrzy on na nią z konieczności poprzez ów kolektywny myślokształt, ową atmosferę, która go zewsząd otacza i zabarwia, a może i wykrzywia jego widzenie. Na jego indywidualnej drodze rozwoju może to być znacznym ograniczeniem karmicznym.

(…)

Wpływ takich kolektywnych bytów astralnych nie ogranicza się bynajmniej do poszczególnych ludzi. Jeśli są one tworem myśli gwałtownych, mściwych i okru­tnych, ożywiająca je destrukcyjna energia jest tak dynamiczna, że może często działać jako niszcząca siła na sferę fizyczną, stanowiąc potężny wir, wicher lub cyklon psychiczny. Takie olbrzymie wiry stają się niejednokrotnie przyczyną katastrof tak w przyrodzie – wyrażając się w huraganach, trzęsieniach ziemi, powodziach itp. – jak i w świecie ludzkim, wyrażając się w starciach, buntach, strajkach, gwałtach, zamieszkach, psychozach tłumu, a wreszcie rewolucjach i wojnach. Okrucieństwo Niemców, wciągające we wspólny prąd jednostki skądinąd kulturalne, stadne instynkty i potworności stosowane jako rzeczy normalne przez różne ugrupowania ludzi dają się wytłumaczyć jako „ponadnormalnie wzmacniane” przez kolektywne byty świata psychicz­nego, które tworzą gęstą, nieprzenikliwą dla innych wibracji atmosferę. Podobnie działają przesądy klasowe, religijne, rasowe, narodowe i polityczne. Nieraz ludzie indywidualnie posiadający szerokie i niezależne sądy podlegają nieświadomie całkowitemu ich wypaczeniu podczas spotkań z grupami innych ludzi. Sami o tym nie wiedząc, stają się niewolnikami kolektywnej atmosfery. Uwolnić się od tego wpływu nie jest bynajmniej łatwo. Wszelkie „getta”, choćby o jak najlepszych założeniach, są dla rozwoju jednostki fatalne. Świadome porównywanie poglądów, przekonań, sposobów reagowania ludzi należących do innych ugrupowań politycznych, klasowych, religijnych czy narodowych jest niejednokrotnie zbawienne, wyzwala od rutyny i przesądu, ułatwia samodzielny wybór sposobu myślenia.

(…)

Znamy naukową koncepcję, że cały wszechświat jest przejawem energii. Elektron nie jest niczym innym jak „składnicą” energii; podobnie jak jest nią gwiazda, choć w skali nieskończenie większej. Energia ta jest w nieustannym ruchu, w ciągłej przemianie; ruch zmienia się w światło, ciepło lub elektryczność; cięższy element w lżejszy itd. Przetwarzanie odbywa się przez cały czas. Człowiek jest również transformatorem energii; absor­buje energię z pożywienia, powietrza, słońca i przetwarza ją w ruch mięśni czy mózgu. Gdy używa swej energii dla wykonania czynu użytecznego dla innych, nazywamy taki czyn „dobrym”; a gdy używa jej dla szkody i krzywdy innych, nazywamy go „złym”. Przez cały przebieg swego życia jest on takim transformatorem; przyciąga i wchłania energię ogólną, powszechną i prze­mienia ją na swój własny użytek oraz dla dobra lub szkody innych.

Prawo karmy jest wyrazem przyczyny i skutku w tym procesie przemieniania energii. Dotyczy ono nie tylko sił widzialnego świata, którymi zajmuje się nauka, ale i o wiele szerszych dziedzin, światów niewidzialnych, będących właściwą sferą działania człowieka. Podobnie jak każdy ruch jego ręki rzuca w otaczający świat pewną energię, która narusza równowagę innych sił naszego fizycznego świata, tak każdą myślą i uczuciem wywołuje on pewne zmiany w swym psychicznym środowisku i zmienia układ sił w swoim stosunku do wszechświata i w stosunku wszechświata do niego.

(…)

Tych trzech rodzajów energii używamy jednocześnie:

  • energii pierwszej w działaniach fizycznego ciała
  • energii drugiej w namiętnościach i uczuciach ciała astralnego lub emocjonalnego
  • energii trzeciej w myślach, zarówno konkretnych, jak i abstrakcyjnych, w myślowym i przyczynowym ciele.

Tęsknota, marzenia, planowanie, myślenie, wyob­rażanie, odczuwanie, wszystko to jest ruchem energii tych trzech światów i zależnie od tego, jak ich używamy, pomagamy sobie albo też przeszkadzamy.

Możemy się spytać, dlaczego pomagamy lub prze­szkadzamy? Cała istniejąca we wszechświecie energia – wszelkie jej odmiany, jakich możemy używać w której­kolwiek ze sfer – jest energią Boga; a człowiek jest tylko tej energii transformatorem. Wolą Jego jest rozwój, czyli ewolucja, zarówno życia, tj. psychiki, wewnętrznej natury istot żywych (rozszerzenie świadomości), jak i formy, tj. ciał organizmów, narzędzi, poprzez które świadomość działa i wyraża się. Ewolucja życia to budzenie uśpionych cech, zdolności, mocy i sił duszy, innymi słowy, zawartych w niej wszelkich możliwości (jak są one zawarte w ziarnie lub w żołędziu, będącym w stanie potencjalnym przyszłą rośliną i drzewem), czyli – „stawanie się tym, czym jesteśmy”; zaś ewolucja form to budowanie coraz bardziej złożonych i doskonałych organizmów, które mogą i muszą służyć jako narzędzia wyrażania się dla przekazywanych w coraz bogatszej skali obudzonych i czynnych energii i mocy. Jeśli człowiek w używaniu tych trojakich energii staje się czynnikiem pomagającym w ewolucji, jego działania można nazwać dobrymi; gdy przeszkadzającym i utrudniającym – złymi. Nie ma chwili, w której byśmy nie używali którejś z Boskich energii, dlatego też z konieczności albo pomagamy, albo przeszkadzamy.

Człowiek nie jest istotą samotną, oddzielną, lecz cząstką ludzkości składającej się z milionów jednostek, dlatego każda jego myśl, uczucie i czyn działa w mniej­szym lub większym stopniu na jego bliźnich – zależnie od ich fizycznej czy psychicznej bliskości – jako na odbiorców jego energii. Każde działanie pociąga za sobą pewien skutek. W załączonym wykresie przedstawiamy to jako akcje, czyli czyny, oraz ich ogólne skutki – reakcje.

(…)

Mądrość życia polega na rozumieniu, czego „żąda od nas los”. Niemniej jednak znaczna część ludzi jeszcze do tego nie dorosła, więc wciąż kręci się w tym samym kole doświadczeń i przeżyć, a stosunkowo niewiele umie przyswoić „mądrości”, wzrasta więc niezmiernie powoli. Można powiedzieć, że zanim człowiek nie zrozumie podstaw ewolucji, wciąż jest miotany przez te same fale doli i niedoli, smutków i radości, przez szereg lat i szereg żywotów. Dopiero gdy budzi się w nim pragnienie przyśpieszenia ewolucji ogólnej, służenia pomocą innym, życia nie tylko dla siebie, coś zmienia się w jego „losie”, czyli karmie; cały proces rozkwitu duszy wchodzi w nową fazę, bo odtąd rozwój przyśpiesza się, od jednego życia do drugiego, jakby w geometrycznej progresji. Może teraz jasnym będzie dla czytelnika, że każdy jest w dużej mierze związany swym losem, bowiem tzw. „przeznaczenie” – to owa suma dobrej i złej karmy wybranej dla niego na to życie z jego ogólnego dorobku przez Władców karmy. Rodzice, dziedziczność, kraj, w którym się rodzi, religia, sfera społeczna i otoczenie, do którego ma należeć, ludzie, którzy mu będą pomagać lub przeszkadzać, sposobności, jakich życie mu dostarcza, obowiązki, jakie nakłada, zdrowie, budowa organizmu, uroda, wreszcie śmierć – oto są czynniki wyznaczone przez „los” i niedające się zmienić.

(…)

Wszędzie wokoło widzimy zastraszające różnice „losu” i żadna materialistyczna teoria nie zdoła nam ich wytłumaczyć. Jeden człowiek ma od urodzenia silny, wspaniale zbudowany organizm, przez całe życie nie wie, co to choroba lub jakakolwiek inna fizyczna dolegliwość, a drugi ma organizm wątły i mało odporny, co staje mu na przeszkodzie do urzeczywistnienia jego planów i wykorzystania jego zdolności. Jeden ma od dzieciństwa subtelny słuch i muzyczne zdolności, drugi przychodzi na świat głuchoniemy. W rodzinie dotkniętej daltonizmem trzech synów dziedziczy tę wadę, a czwarty ma normalną wrażliwość na kolory. Cóż może być przyczyną, że ci trzej przejdą przez życie z tak smutnym ograniczeniem, a czwarty będzie od niego wolny? Nie można pojąć przeznaczenia poszczególnych ludzi, jeśli patrzymy na nie tylko od strony fizycznego życia. Zagadka losu rozwiąże się, jeśli przyjmiemy trzy założenia:

  1. Człowiek jest jaźnią duchową, wieczną i niezniszczalną; jest „jednostką świadomości” w łonie Boga. Jego Duch przybiera ciało, „pogrąża się” w materię, „zstępuje” na ziemię i poznaje, doświadcza, uczy się tworzyć i działać według praw, które najpierw ograniczają go, a później zapewniają swobodę, aż wreszcie „powraca do domu Ojca” jako samodzielny twórca, „współpracownik” Pana w Jego nieskończonym wszechświecie.
  2. Człowiek żył już setki razy na ziemi, gdzie myślał, czuł, działał w kierunku dobra lub zła, czyli wprawiał w ruch energie, które pomagały lub przeszkadzały w dalszym rozwoju, tak jemu samemu, jak i innym. W każdym życiu spotyka skutki swych myśli, uczuć i czynów.
  3. Człowiek nie jest wolny, lecz związany i ograniczony do czasu, aż pozna Boskie prawa i dostosuje do nich swe myśli, uczucia i czyny („Poznajcie prawdę, a prawda was uwolni.”). Żyje raz po raz wracając na ziemię, by urzeczywistnić cel – dojść do nadczłowieczeństwa, według prawzoru, jaki Myśl Boża stworzyła dla niego.

(…)

Władcy karmy – wielkie anioły zwane Budowniczymi – przychodzą człowiekowi z pomocą w wypełnianiu jego losu zawsze według prawa sprawiedliwości, które mówi: „co człowiek posieje, to zbierze”. Te anielskie istoty nie karzą ani nie nagradzają, tylko dobierają takie energie (spośród tych, które człowiek w swej przeszłości puścił w ruch) i tak je układają we wzajemną współzależność, aby stały się dla niego pomocą, dźwignią i bodźcem w szybszym odkrywaniu prawdy o sobie. Gdy wyznaczają człowiekowi radość czy cierpienie, wspaniałe, pomyślne warunki czy też nieszczęścia, trudności i klęski, to mają na względzie tylko prawdziwy cel człowieka, to, że człowiek ten musi uczynić choćby jeden krok ku urzeczywistnieniu swego wewnętrznego Słowa, swego archetypu. Czeka go w dalszych okresach jego pracy – gdy zadania swe zacznie wypełniać z całą świadomością i rozumieniem – wielkie szczęście; lecz dopóki tego poziomu nie osiągnie, obowiązkiem Władców karmy jest wywierać na niego ciągły nacisk, przynaglać go w drodze, zagrzewać do wysiłku i walki, prowadzić od jednego doświadczenia do drugiego, czy będą one radosne, czy smutne, pomyślne czy bolesne.

(…)

Przeszkody i pomoce, radości i bóle, powodzenia i klęski, to jakby cegiełki, które sam człowiek przygotował dla zbudowania swego czasowego mieszkania, narzędzia swej pracy i twórczości.

Nie należy jednak wyobrażać sobie, że „los”, ułożony na jedno życie dla człowieka, jest czymś zupełnie niezmiennym i zakrzepłym; nieraz zdarza się, że sam może go zmienić przez niezwykłe ustosunkowanie się do okoliczności, przez nadspodziewany wzlot, wysiłek czy bohaterstwo. Z drugiej strony, niektóre czyny, zdawałoby się patrząc z zewnątrz, nieuniknione i przesądzone, nie są takimi bynajmniej. Np. samobójstwo nie jest nigdy przeznaczeniem człowieka, choćby się nam zdawało, że ciśnienie warunków jest ponad jego siły. Jest to tylko złudzenie. Zadaniem pisanym w losie człowieka jest zawsze walczyć, zmagać się z przeciwnościami, przeciwstawiać klęskom, nieszczęściom, bólom i własnym słabościom, a nie poddawać się biernie fali, nie uginać pod brzemieniem, nie ślepnąć od chwilowej, choćby czarnej mgły.

(…)

Gdy człowiek zaczyna swobodnie kształtować swą przyszłość, wkrótce – w miarę pogłębiania się jego wiedzy wewnętrznej – dostrzega, że może nie tylko zmieniać swą naturę i przetwarzać charakter, ale też wpływać na swe przeznaczenie; jasne staje się to, że najważniejszym, decydującym ośrodkiem, osią centralną powstających zdarzeń, jest on sam, żywa, czynna i twórcza istota, która ma moc wpływania nie tylko na własną naturę, ale i na zewnętrzny układ sił, na zespół okoliczności i warunków. Człowiek taki nauczył się już dawno postępować według wskazań etycznych podawanych ludzkości przez jej kierowników, braci starszych, którzy co pewien czas pojawiają się wśród ludzi, by im dopomóc w żmudnej pracy odkrywania praw przyrody oraz ich własnej duchowej natury. Rozumie już, że przekazywane wskazówki opierają się na niewzruszonych prawach, że etyka nie jest niczym innym, jak właśnie ścisłą nauką o prawie przyrody, zastosowaną w postępowaniu człowieka. Rozumie, że w swoim codziennym życiu może neutralizować skutki swoich złych i negatywnych czynów z przeszłości, świadomie posyłając w kierunku tych skutków energię odwrotną, pozytywną. Np. ktoś posyła mu myśl mściwą i nienawistną; może on na nią odpowiedzieć w dwojaki sposób: albo podobną – gniewną i nienawistną – a wówczas te dwa pokrewne prądy spłyną w jeden wzmocniony w swej szkodliwości, dwa tego samego rodzaju myślokształty połączą się i zasilą wzajemnie, powiększając tym ogólną sumę destrukcyjnej energii, albo, jeśli zna prawo karmy i rozumie jego działanie, może odpowiedzieć energią odwrotną – dobroci, przebaczenia, współczucia – i przez to zneutralizować i unicestwić pierwszą, a złośliwy myślokształt rozbić, a więc unieszkodliwić, gdyż nie będą go mogły „zamieszkać” siły elementarne, nie będzie też mógł on szkodzić i krzywdzić innych. W tym wypadku energia ożywiająca go powróci do swego twórcy, a kształt rozdrobni się i rozproszy. Cóż więc się stanie? Oto dynamika w kierunku zła zostanie zneutralizowana, energia minus zostanie zniesiona przez energię plus, „miłość położy kres nienawiści”.

Czyż nie to właśnie jest treścią nauki Chrystusa? Czyż nie jest teraz jasne, że Jego przykazanie – „miłujcie nieprzyjaciół waszych, dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą” – opiera się na ścisłych naukowych pod­stawach, na prawach niezłomnych, niezmiennych, chciałoby się powiedzieć – matematycznych? Chodzi tu bowiem zarówno o całą ludzkość, jak i o ustrzeżenie człowieka od ciężkich skutków powiększania sumy sił destrukcyjnych w świecie przez odpowiadanie złem na zło, nienawiścią na nienawiść itd. Zresztą w każdej religii spotykamy podobne wskazania – „nienawiści nie gasi się nienawiścią, lecz tylko miłością”, „nie uderzaj tego, który cię krzywdzi” – mówi hinduizm i buddyzm.

ISBN 13: 978-83-66388-64-2
EAN: 9788366388642

Informacje dodatkowe

Waga 200 g
Wymiary 14,5 × 20,5 cm
Autor

Annie Besant

Książka

okładka miękka

Objętość

98 stron