Annie Besant
Emocje,
intelekt i duchowość
Indywidualność

34,00 

Emocje, intelekt i duchowość – autorka opowiada z lotu ptaka, a następnie w szczegółach o tych trzech subtelnych ciałach naszej świadomości i naświetla, jak przejawiają się one w codziennym życiu. Dokładne rozpoznanie tych płaszczyzn jest ważne nie tylko dla osób rozwijających się duchowo, lecz dla każdego, ponieważ ich rozróżnianie jest w stanie przekazać w ręce człowieka narzędzia do ich precyzyjnego kontrolowania, a dopiero to daje możność kierowania własnym losem. Nie jesteśmy bowiem ani własnymi emocjami, ani myślami, naszą prawdziwą istotę odnajdujemy dopiero na poziomie wysokiej duchowości.

SKU: 1013939 Kategoria:

Opis

Indywidualność – doświadczenia stopniowo budują to, co nazywamy osobowością oraz jej wyższy odpowiednik – indywidualność, i to już od najwcześniejszych, nieświadomych etapów ludzkiego istnienia. Annie Besant udowadnia, że każde doświadczenie ma swoje prawidłowe miejsce w ewolucji, że tylko przechodzenie przez różne doświadczenia ją umożliwia. Stąd nie należy piętnować takiego czy innego zachowania, potępiać go jako np. egoizm, ponieważ to co dzisiaj jest dla duszy pożyteczne,  jutro będzie przeżytkiem, od którego trzeba się będzie uwolnić. Jedno jest pewne – wszyscy nieustannie, krok po kroku, świadomie, czy też nie, zmierzamy w kierunku świetlanej przyszłości i odkrywania własnej boskości.

Cytaty z ksiązki:

Zrozumienie tych trzech poziomów świadomości, które określam jako emocje, intelekt i duchowość, wciąż nastręcza tak wiele trudności, że szczegółowe omówienie tej kwestii nie będzie stratą czasu. Nie tylko bowiem objaśnimy wyczerpująco każde z tych pojęć, ale i znajdziemy odpowiedzi na pewne interesujące problemy, z jakimi przychodzi nam się mierzyć w codziennym życiu, problemy jakże intrygujące w swojej naturze, rodzące wiele istotnych pytań. Ludzie pytają na przykład, jak to się dzieje, że ktoś doświadcza fundamentalnych przemian w ciągu jednej inkarnacji, podczas gdy ktoś inny, po kim nie spodziewalibyśmy się wiele w pierwszym okresie życia, zaczyna ewoluować bardzo szybko w latach późniejszych. Po drugie, dlaczego ci, którym na pozór brakuje odpowiednich cech, wykazują mimo to przejawy duchowego rozwoju? Co takiego jest w ich naturze, co pozwala im zdobyć pewne duchowe umiejętności, skoro – jeśli przyjrzeć im się z boku – nie wydają się być na tyle rozwinięci duchowo, by to było możliwe? Dlaczego, często pytają mnie ludzie, można czasem usłyszeć lepszą i cenniejszą radę od kogoś bez szczególnie rozwiniętego intelektu, kto jednak zdolny jest do głębokiego współczucia i empatii, niż od kogoś wykształconego i o bardziej rozwiniętej umysłowości?

Nie rozumiejąc tych poziomów świadomości, nie będziemy potrafili udzielić prawidłowych odpowiedzi na te pytania. Nie tylko nasze rozumowanie okaże się błędne, ale i nasze postępowanie, które sprawi, że nasz własny rozwój nie będzie przebiegał prawidłowo. Ludzie czasem mylą wybujałe emocje z duchowością, biorą silne emocje za przejaw mocy pochodzących ze świata duchowego. Właśnie po to, między innymi, by uniknąć takich nieporozumień, zapraszam was do przeprowadzenia uważnej analizy tych poziomów świadomości w perspektywie teozoficznej, w świetle której wielu z nas znajdowało rozwiązania dla licznych problemów w przeszłości i znajduje je również dzisiaj.

(…)

Rozważając świat mentalny, czy też to, co nazywamy manasem, przekonujemy się, że zawiera on w sobie cechy wymiaru wyższego i niższego lub też, jeśli wolimy, świata wewnętrznego i zewnętrznego. Niższą połowę płaszczyzny mentalnej charakteryzują wyraźne cechy światów zjawisk, poziomy rûpa albo form. Widzimy, że stanowią one intelektualny poziom świadomości, a źródłem jego idei jest świat zjawisk, z którego czerpią odczucia i uczucia, porządkują je, łączą ze sobą i wyciągają z nich wnioski. Te wszystkie procesy rozgrywają się na niższej płaszczyźnie mentalnej, którą nazywamy płaszczyzną rûpa albo form. Płaszczyzny te są zatem, to jasne, związane z dwoma niższymi światami. Kiedy jednak przejdziemy do wyższej, górnej połowy świata mentalnego, odkryjemy, że intelekt przejmuje tu cechy przynależne wyższym rejonom albo światu duchowemu. Jest on abstrakcyjny w swojej naturze, jego domeną są idee, które z perspektywy czysto intelektualnej nie posiadają formy, te idee, które istnieją w swoich światach jako w pełni zrozumiałe, określone i wyraziste, postrzegane intuicyjnie przez wyższy manas, a które jednak, w chwili gdy przechodzą na niższy poziom płaszczyzny mentalnej, okazują się być nie jednym, lecz wieloma w każdym przypadku – jedna abstrakcyjna idea pochodząca ze świata bez form rodzi setki poszczególnych idei, posiadających charakterystyczne dla nich formy. Takie ujęcie pozwoli nam dostrzec, że płaszczyzna mentalna dzieli się na dwa pozostające ze sobą w relacji światy – świat wyższy i niższy. Ludzka świadomość funkcjonuje zatem podwójnie, odnosząc się racjonalnie do świata zjawisk i myśli w pojęciach abstrakcyjnych w odniesieniu do świata duchowego. Jest to zasadniczo płaszczyzna ludzka, wielkie pole bitewne ludzkości; żadna z bitew rozgrywających się na płaszczyźnie fizycznej czy też astralnej nie może się równać pod względem intensywności, wagi i subtelności z walkami toczonymi przez umysł. Płaszczyznę mentalną charakteryzuje równowaga – zarówno poniżej, jak i powyżej niej znajdują się po dwa inne światy. To centralna płaszczyzna ludzkości i dlatego jest ona najważniejsza i najbardziej charakterystyczna dla procesu ludzkiej ewolucji. To tutaj kształtuje się ludzkie „ja” będące rdzeniem i ośrodkiem indywidualności, dlatego też na tej właśnie płaszczyźnie rozgrywają się najzacieklejsze walki. W wyniku procesu ewolucji świata tutaj też ludzkość doznaje zarówno sukcesów, jak i porażek.

(…)

Jest coś, co musimy brać pod uwagę w rozważaniach nad świadomością, a co nie od razu staje się widoczne, kiedy ujmujemy tę kwestię w perspektywie ogólnej. Mówię o przestrzeni pomiędzy płaszczyzną astralną i mentalną. Nie jest to linia graniczna pomiędzy tymi dwoma światami, a pole wspólne, w którym przejawiają się cechy ich obu, gdzie wyższa materia płaszczyzny astralnej i niższa materia płaszczyzny mentalnej współpracują ze sobą w szczególny, uporządkowany sposób. Nie można w tej współpracy wyodrębnić elementów żadnego z tych wymiarów, gdyż tworzą one w pewnym sensie jedność. Rezultat tej aktywności dwóch rodzajów materii pochodzących z wyższego świata astralnego i niższego świata mentalnego ma po części charakter intelektualny, ale nosi też cechy świata astralnego – kãma. Powstałą w ten sposób formę świadomości, w której musimy rozróżniać cechy obu światów, nazywamy astralno-mentalną.

(…)

Zanim przejdziemy do bardziej szczegółowych rozważań, musimy objaśnić jeszcze jedną kwestię, a mianowicie jedność świadomości, która, choćby przejawiała się na wiele sposobów, to życie, które się w niej zawiera, zawsze jest tym samym. Przepływa w nas tylko jedno życie, życie ãtmã. Spływa ono do nas z płaszczyzny nirwanicznej, przejawiając się jako buddhi na płaszczyźnie buddhi, jako manas na płaszczyźnie manas, jako kama na płaszczyźnie astralnej, jako prana przepływając przez ciała eteryczne i gęste ciało fizyczne. Jest tylko jedno życie w wielu różnych przejawach, jest nim świadomość esencji stanowiąca korzeń naszego życia. Wszystko, co w nas jest, z niej wypływa. Powinniśmy więc ją uznawać za wielki strumień energii, która zmienia swoją postać, barwy i przyobleka się w materię właściwą płaszczyźnie, przez którą przepływa. To ta materia nadaje jej barwę, moglibyśmy właściwie nazwać ją koloryzującą materią. Podczas gdy życie zasadniczo pozostaje tym samym, pamiętajcie, że owo życie przyjmuje zabarwiające je cechy każdej z płaszczyzn. I tak, kiedy proces ewolucji przebiegający przez wszystkie płaszczyzny zostaje ukończony, atma zostaje zabarwiona przez każdą z nich. Tak więc kiedy proces ewolucji się dopełnia, atma zostaje już zabarwiona przez wszystkie płaszczyzny i dlatego jest czymś różnym od atmy u początków tego procesu. To przemiana, o której często zapominamy, toteż często popadamy w rozpacz, podając w wątpliwość sens całej ewolucji: „Skoro atma jest na początku i na końcu, co się wydarzyło podczas tej pielgrzymki?”. Wprawdzie atma może zrzucić z siebie materię wszystkich płaszczyzn, to jednak ich zabarwienie nie zostaje utracone.

(…)

Nasuwa mi się myśl, że gdybyśmy jako uczniowie potrafili patrzeć szerzej na omawiane tu kwestie w świetle nauk teozoficznych, stalibyśmy się bardziej współczujący, bardziej tolerancyjni, gotowi wspierać nieskończenie zróżnicowane ścieżki ewolucji wokół nas; umielibyśmy skuteczniej pomagać naszym braciom i odczuwać wdzięczność za pomoc, jaką sami otrzymujemy.

(…)

Stwierdziwszy, że ważną funkcją ciała przyczynowego jest gromadzenie doświadczeń życiowych, których tylko część, czyli doświadczenia wyższej natury, mogą posłużyć jako jego budulec, możemy przejść do kolejnej prawdy o ewolucji człowieka, a mianowicie, że od procesu asymilacji tych szlachetniejszych doświadczeń zależy cały proces ludzkiej ewolucji. Ciało przyczynowe reprezentuje pojedynczą istotę ludzką, a zarazem czyni ją odrębną od innych istot oraz obiektów istniejących we wszechświecie. Jest niczym walizka albo jajo, i tak bywa czasem nazywane, w którym zawiera się wszystko zakryte wiekiem albo skorupą oddzielającą naszą świadomość od innych form świadomości żyjących i poruszających się wokół nas. Można zatem powiedzieć, że to ciało przyczynowe tworzy indywidualność. Ono właściwie jest indywidualnością, która nieustannie rozwija się dzięki swoim wzniosłym, szlachetnym myślom. Ten fakt może stanowić wyjaśnienie pewnego twierdzenia, które często słyszycie, że proces ludzkiej ewolucji przebiega w początkowych etapach powoli, lecz w miarę postępów rozwoju gwałtownie przyspiesza. Dusza, która osiągnęła wyższy poziom rozwoju, przejawia wyższą aktywność intelektualną, posiada wzniosłe aspiracje, dzięki czemu człowiek osiąga wyższy poziom rozwoju w późniejszym etapie swojej ewolucji.

(…)

Musimy przede wszystkim dobrze zrozumieć to, co tak często tu powtarzamy, że podstawą budowy osobowości jest wszelkiego rodzaju doświadczenie. To doświadczenia bowiem stopniowo budują to, co staje się z czasem indywidualnością, poczynając od najwcześniejszych, nieświadomych etapów ludzkiego istnienia.

(…)

Zajmijmy się teraz zagadnieniem ewolucji osobowości. Przekonamy się, że jest rzeczą absolutnie niezbędną, aby osobowość stała się żywa, odporna i zdolna wyposażyć niższe funkcje umysłu we wszystkie zdolności stanowiące podstawę procesu rozwoju – by to ewoluujące istnienie doświadczyło po drodze zmagań, ciężkiej pracy, walki i rywalizacji wszelkiego rodzaju. Bez tego wszystkiego nigdy nie przebudziłaby w sobie, nie aktywowała swoich mocy. To więc, co nazywamy egoizmem, co słusznie odrzucamy na obecnym etapie naszej ewolucji, przynajmniej w najbardziej prymitywnych tego przejawach, jest absolutnie niezbędne dla procesu rozwoju indywidualności, ta bowiem nie może się rozwijać, dopóki osobowość nie osiągnie stosunkowo wysokiego poziomu ewolucji. Jest więc absolutnie konieczne dla procesu ewolucji, by człowiek sięgał po wszystko, co jest dla niego dostępne, by potrafił to utrzymać i by walczył o to z każdym, kto próbuje mu to odebrać. Możemy zaobserwować ten proces na przykładzie wczesnych etapów ewolucji rodzaju ludzkiego, obfitujących w walkę i zmagania o owoce pracy własnych rąk, o własne miejsce w świecie, o ciągłe dążenie do wzmacniania siebie i rozwijania swoich zdolności we wszystkich dziedzinach. Rozwój wszelkich umiejętności czy zdolności następuje jedynie poprzez ćwiczenie, tak więc i walka jest niezbędna w procesie ewolucji. Nie podejmując jej, człowiek pozostałby na zawsze niedorozwiniętym, nieuformowanym stworzeniem, embrionem pozbawionym możliwości wyższego rozwoju. Stworzenie fundamentu dla rozwoju silniejszej indywidualności wymaga rozwijania umysłu, a jedną z niezbędnych faz tego rozwoju jest właśnie walka. Człowiek musi wykształcić w sobie zdolność rozróżniania, a to możliwe jest poprzez nieustanne dokonywanie wyborów, które choćby przez wiele jego istnień okazywały się błędne, musi on jednak uznać za swoje, trwać przy nich, by docenić w pełni ich owoce. Jakże bowiem mógłby nauczyć się odróżniać wartości, rozpoznawać niezliczone przedmioty w otaczającym go świecie, jakże mógłby nauczyć się rozpoznawać własne emocje, swoje namiętności, rozumieć, czy dokonany przez niego wybór niesie ze sobą dobro czy zło, harmonię czy niezgodę, gdyby nie trwał przy skutkach swoich działań do chwili, gdy w jego życiu zamanifestują się w pełni ich rezultaty?

(…)

I tak jak intelekt jest zasadą odrębności działającą w ciele przyczynowym, które zawierając w sobie życie, zachowuje zarazem odrębność, tak proces ewolucji piątej rasy cechuje jej indywidualny rozwój. Najgłębszy jego wyraz odnajdujemy w piątej podrasie, do której należymy w sensie fizycznym. Tu właśnie tkwi źródło tego pędu do rywalizacji, któremu ulegają dziś ludzkie narody, owych niegasnących konfliktów społecznych towarzyszących rozwojowi tej piątej podrasy, walki pomiędzy ludźmi, dążenia do pozyskiwania, zachowywania i zdobywania rozgrywających się w otaczającym nas świecie. A jednak w tym wirze rywalizacji, pośród straszliwych zmagań namiętności i sił umysłu, mądre oko dostrzeże wyraźny postęp w rozwoju tej niezbędnej umiejętności, tej najważniejszej z cech ludzkich – niezbędnej dla całego przyszłego rozwoju człowieka jako istoty pożytecznej – rozwoju tej samoświadomej indywidualności, która przekroczy indywidualne ograniczenia, konieczne do tej pory w procesie swojego rozwoju, zachowując zarazem nienaruszone centrum swojego istnienia w całej intensywności życia Bożego.

(…)

Nie muszę wam przypominać o tej okropnej rywalizacji, która toczy się w naszym współczesnym świecie i wpływie, jaki wywiera ona na proces ewolucji wszystkich kobiet i mężczyzn. Jeśli jednak przyjrzeć się bliżej temu procesowi, można się przekonać, że stopniowo następuje w tym procesie przemiana, którą możemy nazwać współczesną myślą społeczną. W coraz większym stopniu do głosu dochodzi to, co nazywamy sumieniem społecznym, coraz wyraźniej uświadamiamy sobie naszą powinność wobec całości, dostrzegamy, że człowiek to zarówno jednostka, jak i społeczeństwo, i że wyższy etap jego ewolucji oznacza świadomość tej jedności, że zadaniem konfrontujących się ze sobą indywidualności jest w dalszym procesie osiągnięcie zgody w harmonijnym współistnieniu. Taki pogląd na proces ludzkiej ewolucji zdobywa coraz większą popularność i choćby nie znajdował jeszcze odzwierciedlenia w naszym życiu codziennym, oddziałuje już na nasz sposób myślenia, który prędzej czy później będzie kształtował naszą rzeczywistość. W tej perspektywie cały rodzaj ludzki stanowi jedność, będącą podłożem dla rozwoju naszej duchowej natury, która ostatecznie stanie się zasadą dominującą w naszym życiu. Będzie się ona przejawiała w poczuciu braterstwa wszystkich ludzi, w duchu służenia sobie nawzajem wszędzie tam, gdzie dziś jeszcze wciąż ze sobą rywalizujemy, w ochronie roztaczanej nad słabszymi, których dziś depczemy, w niesłabnących dążeniach do urzeczywistnienia szlachetniejszego, lepszego życia dla wszystkich, w przekazywaniu dóbr materialnych jednostek dla wzbogacenia całego społeczeństwa. Człowiek musi pojąć ideę braterstwa na poziomie intelektualnym, zanim urzeczywistni się ona w przyszłych pokoleniach, a jako że w naszej piątej rasie pojawiają się już zalążki rozwoju szóstej podrasy, dane nam będzie ujrzeć pierwsze przejawy tej idei urzeczywistnione już w naszym codziennym życiu. Obserwujemy przecież dążenia do zaprzestania rywalizacji i wzmocnienia idei współdziałania, starania o dobro słabszych, zdegradowanych i żyjących w ignorancji, obserwujemy narodziny szlachetniejszych ideałów, dostrzegamy możliwość ewolucji ludzkiej na wyższym poziomie.

(…)

Siła oddziałująca w życiu rodziny, przejawiająca się w procesie wychowania dziecka jest, jak już mówiłam, skonfliktowana z wymogami treningu społecznego, któremu zostaje ono poddane poza domem. Podczas gdy społeczeństwo oczekuje od nas podejmowania nieustannej rywalizacji, rodzina uczy nas dzielenia się. Poza domem człowiek zmuszony jest walczyć o siebie, a rodzina uczy go troski o najsłabszych. Coraz wyraźniej dostrzegamy fakt, że rodzina uznaje przede wszystkim interes wspólnoty. Od jej członków nie wymaga się, by każdy z nich zarabiał na własne utrzymanie, żył sam dla siebie, lecz by to starsi, silniejsi i mądrzejsi nieśli na swoich barkach brzemię odpowiedzialności za rodzinę i dzielili się tym wszystkim, co zdobywają dzięki swoim większym zdolnościom i umiejętnościom, z tymi, którzy nie osiągnęli jeszcze tego etapu dojrzałości i nie odnaleźli jeszcze własnej drogi. Tak więc życie domowe i proces wychowania zmierza ku wypracowaniu postaw wspólnotowych.

(…)

Niektórzy z nas mogą jednak pomyśleć: „Tak, ale wciąż mamy do czynienia z postawą egoistyczną, może obejmującą tylko coś więcej poza sobą. To prawda, że w kręgu rodziny można odnaleźć bezinteresowność i gotowość ze strony starszych, by pracować dla młodszych, by odmawiać sobie czegoś oddając więcej młodszemu. Ale to tylko inne oblicze egoizmu, który skłania jednostkę do pracy na rzecz rodziny. Załóżmy, że mąż, żona i cała rodzina tworzy nową jednostkę, która ustawia się przeciwko innym rodzinom, rywalizuje z nimi, choćby w kręgu tej rodziny panowały szlachetniejsze postawy gotowości do samopoświęcenia i służenia innym”. Jest to oczywiście prawda. Jednak nie ma innego sposobu kształtowania nowych postaw, jak tylko poprzez stopniowe rozszerzanie tego, z czym się utożsamiamy. Nie można wspiąć się inaczej niż pokonując kolejne szczeble drabiny. I choć prawdą jest to, że egoizm odgrywa znaczącą rolę w kręgu rodziny w kontekście jej rywalizacyjnej postawy wobec innych rodzin, również walczących o przetrwanie, to ten egoizm rozszerzony na krąg najbliższych sobie ludzi jest jednak krokiem w górę. Człowiek coś zyskuje, skoro nie walczy wyłącznie o siebie, lecz również o małą grupkę osób związanych z nim poprzez pokrewieństwo, miłość i poczucie odpowiedzialności.

(…)

Załóżmy na przykład, że ktoś nałogowo się objada. Wie, że folgując tym skłonnościom, pozbawia swoją żonę i rodzinę niezbędnych im rzeczy albo wygód. Człowiek ów może przyjmować agresywną postawę wobec innych, wydawać się nawet kimś pozbawionym skrupułów w kwestii wyboru metod rywalizacji, dążąc przede wszystkim do gromadzenia korzyści dla siebie i członków swojej rodziny. Jeśli jednak w kręgu swojej rodziny ogranicza swoje łakomstwo, jeśli rezygnuje z czegoś choćby z powodu niedoskonałej i w istocie egoistycznej miłości do żony, miłości wyrastającej z pożądania, z satysfakcji płynącej z jej obecności i pomocy, jaką ona jest dla domu, nawet wtedy człowiek ów rozwija się, dąży w górę. Z pewnością nie jest szczególnie cnotliwy, lecz skoro zdobył się na poświęcenie swoich osobistych egoistycznych pragnień dla komfortu tych, których dobro traktuje jako swoją odpowiedzialność, czyni postęp na drodze ewolucji. Choćby zalety, jakie w sobie rozwija, były niższego rzędu, jednocześnie wyzbywa się wad, które ten proces blokowały. To prawda, że sprawiając przyjemność żonie czy dziecku, czerpie z tego gratyfikację; przyjemność, jaką sprawia innym, jest źródłem satysfakcji dla niego samego, nie powinniśmy jednak nazywać takiego człowieka egoistą ani zniechęcać go, mówiąc, że przejawia się w nim jedynie inna faza egoizmu, ponieważ postrzega swoje działanie jako nieegoistyczne i dzięki temu uszlachetnia swoją naturę. Z czasem wzniesie się on jeszcze wyżej, stopniowo wyzbywając się egoizmu w miłości.

ISBN 13: 978-83-66388-40-6
EAN: 9788366388406

Informacje dodatkowe

Waga 150 g
Wymiary 14,5 × 20,5 cm
Autor

Annie Besant

Książka

okładka miękka

Objętość

54 strony