Emma Curtis Hopkins
Wzniosły Mistycyzm, Tom 1


44,00 

Mistycyzm jest najstarszą ze wszystkich nauk, pisze autorka. Poznanie mistyczne góruje nad innymi dziedzinami wiedzy dostępnymi człowiekowi. To subtelna zdolność duszy do wyłuskiwania boskiej istoty rzeczy ze wszystkich zjawisk, ponieważ Bóg jest obecny w każdej istocie, również w człowieku, którego zadaniem jest pielęgnowanie w sobie ziarna prawdy o własnym pochodzeniu i istnieniu.

SKU: 106615 Kategoria:

Opis

Doznanie to pojawia się przed jakąkolwiek myślą, jest od niej bardziej prawdziwe, będąc bezpośrednim doświadczaniem świata oraz Boga w sobie, który jest wszystkim. Tylko Jego bezpośrednie doznanie pozwala nam poczuć jedność wszelkiego istnienia i zgodę na to, co jest, bowiem jest dobre.

Dzieło to jest podsumowaniem wieloletnich doświadczeń i pracy autorki i jest zarazem świadectwem niezachwianej wiary w to, że człowiek może żyć w świadomości nieprzerwanej jedności z Bogiem, której spoiwem jest Miłość. Aby ją w sobie obudzić, musi kierować myśli w górę, ku Bogu, dobru i miłości i wytrwale je w sobie pielęgnować. Tylko wtedy nie będą miały do niego dostępu lęk, zmartwienie i ból i będzie mógł poznać Rzeczywistość niewyczerpanej Siły i Radości. Potrzebujemy odwagi, by sięgać wzrokiem wyżej, mądrych nauczycieli, którzy odkryją w nas wielkość i pomogą wyzwolić się ze świadomości porażki oraz zapanować nad tym, co niechciane.

Cytaty z książki:

W ciągu wielu lat aktywnej duszpasterskiej służby Emmy Curtis Hopkins jej nauki pobierało ponad pięćdziesiąt tysięcy osób. Pośród nich znajdowali się duszpasterze, księża, prawnicy, lekarze, artyści, biznesmeni i przedstawiciele wszystkich dziedzin życia społecznego.

Nazywano ją „nauczycielką nauczycieli”, jako że tak wielu jej uczniów zostało później nauczycielami niosącymi przesłanie Wzniosłej Straży do najdalszych zakątków ziemi. Założyli oni kilkanaście znanych szkół postępowej myśli w naszym kraju.

Mówi się, że największą wartością nauczania Emmy Curtis Hopkins była inspiracja, którą czerpali z niego adepci. Budziła w nich ona ukryte twórcze możliwości i dzięki niej dokonywali zaiste wielkich rzeczy. Odkrycie wrodzonej boskości sprawiało, że ich działanie cechowała oryginalność i niepowtarzalny styl. Przebudzenie owego Poczucia Boskości u czytelników jest nadrzędnym celem pism, które nam zostawiła.

Studia nad wzniosłym mistycyzmem są zbiorem ostatnich prac autorki, najpełniejszym kompendium jej duchowego rozwoju. Zostały one uznane za pisma mistyczne najwyższej próby. Pani Hopkins była mistyczką nowego rodzaju. Śpiewała pieśń Życia, która triumfuje nad stratą, bólem, chorobą, biedą, grzechem i śmiercią, śpiewała o radości płynącej z podążania drogą Życia w Chrystusie. Nie ma w niej miejsca na identyfikację z cierpieniem i smutkiem, jest pogłębione zrozumienie nauki Jezusa Chrystusa, który głosił wyniesienie ze stanu ignorancji do stanu „Wolności Bożych Synów!”.

Ta nowa droga, tak śmiała, wiodąca w życiu duchowym, jest spełnieniem dążeń wszystkich religii i filozofii.

Pani Hopkins przeformułowuje nauki „mędrców wszystkich epok” w sposób prosty i zrozumiały. Prezentuje metodę, dzięki której gorliwi adepci mogą odnaleźć Boga w wewnętrznym sanktuarium swojej istoty, „bowiem zaprawdę Najwyższy jest Najbliższy, Najbardziej Odległy, a zarazem Najsilniej Obecny, a my jesteśmy stworzeni na Jego obraz.” „Bóg Najwyższy i Bóg Intymny to jeden Bóg.”

Mówi nam:

Święte Księgi wszystkich epok wymieniają trzy nauki: materialną, mentalną i mistyczną.

Wiedza materialna naucza o niezmiennych prawach, takich jak to, że żelazo formuje żelazo, a wodór i tlen zderzone ze sobą tworzą gaszącą pragnienie wodę.

Święte Księgi głoszą naukę mentalną, do której świat może się odnieść słowami: „Wszystko czym jesteśmy, zostało stworzone naszą myślą”.

Wiedza mistyczna obwieszcza cuda Nieograniczonej Istoty ustanawiającej materię w nicości i unieważniającej myśli umysłu:

„Ciało niczym jest”,

„Porzuć myśli”,

„W takiej chwili nie myśl”.

„Nauka mistyczna jest kielichem złocistego wina podawanym synom ludzkim przez aniołów Jana z księgi Apokalipsy. To nowa pieśń dla serc dzieci Nowej Ery.”

Wiedza mistyczna jest najstarszą nauką świata. Dotyczy owej żywej, subtelnej zdolności posiadanej przez nas wszystkich, dzięki której dostrzegamy wszystko, czego zapragniemy, bez pośrednictwa fizycznego zmysłu wzroku.

Możemy widzieć Boskość, która zawsze ma na nas baczenie, a także pył pod stopami „Nie ujrzysz Mnie dwojgiem zewnętrznych oczu: dałem ci Oko Boskie”.

Boskie Oko, czy też Widzenie, jest zmysłem, za pośrednictwem którego dostrzegamy Prawdę lub Rzeczywistość.

Ta zdolność, szybsza od najbystrzejszej myśli, wytrwale skupiona na obranym punkcie może przyciągnąć do oczekującego umysłu wszystkie pożądane przezeń fakty. To uszlachetnienie tego zmysłu, wyniesienie go ponad sieć materializmu jako nieprzerwanie mielącego koła, stawia człowieka ponad porażkami i trudnościami.

Wszyscy zbieramy żniwo naszych wewnętrznych oglądów. „Dlaczego się trapisz?”, pytał Jezus. „Dlaczego myśli powstają w waszych sercach?” Hegel udziela naukowej odpowiedzi na te pytania: „Zawsze patrzymy na przedmiot, zanim o nim pomyślimy”. I: „to poprzez uciekanie się do wewnętrznego oglądu umysł zyskuje wiedzę i zrozumienie”.

Dlatego „Spoglądaj często ku Bogu i żyj nowym życiem. Twoje ciało będzie niczym drzewo zasadzone nad brzegiem rzeki, którego liść nigdy nie więdnie.” Spoglądaj często ku Bogu, aby wszystko układało się pomyślnie. Spoglądaj często w stronę Naszego Ojca, a wszystkie twoje myśli będą niczym poranna muzyka. Wznieść teraz swój wewnętrzny wzrok w górę, a potem skieruj go ku krainie, której eteryczne wiatry rozsiewają uzdrawiającą aurę jako remedium na wszystkie nieszczęścia świata.”

(…)

Podniesienie lub skierowanie tego zmysłu w górę, na owo Przepastne, Bezkresne Oblicze opromieniające nas wiecznie swym blaskiem musi stać się naszym celem. Ta zdolność patrzenia wynosi umysł poza kontinuum czasowe i choć oferuje siebie na służbę umysłu, przemienia go, osiągając moc. Bowiem przede wszystkim to, co widzimy, a nie to, co myślimy, tworzy naszą obecność, siłę i historię.

„Nic nie może zaistnieć poza patrzącym”, głosi inspirujący wers wedyjskiego hymnu. Jeśli skierujemy ten rączy zmysł w górę, podniesiemy wzrok na Tego, który niezmiennie udziela nam pełnomocnictwa, wołając: „Zobacz Mnie. Spojrzyj na Mnie”, otrzymamy w zamian odświeżony wzrok, większe możliwości umysłu, wytrzymałość i piękno ciała, radość i odwagę emocjonalną, integralność i niewzruszoną postawę moralną.

Wszystko, co myślimy, jest stworzone z przedmiotów, na które skierowaliśmy tę nieśmiertelną, osiągającą wszystko, wizjonerską moc. Wszystko, co nazywamy ciałem, jest nagromadzeniem wszystkiego, co przyszło tą ścieżką wewnętrznego widzenia. „Jesteś tym, co widzisz.”

Kierując swe mistyczne oko na ludzkie twarze, gromadzimy smutek i przygnębienie. Z tego powodu Salomon płakał tak głośno, że jego słudzy drżeli. Rozsądek i zdrowie charakteryzują umysły tych, którzy nie spoglądają swoim chwytnym wzrokiem na przedmioty zaspokajające pięć zmysłów zewnętrznych. Ci, którzy spoglądają w stronę Wyżyn, są odporni na zaszczyty i wzgardę, pochwały i nagany. Ich prawość, szczerość i odwaga są niezachwiane. „Musisz bowiem stać się tym, co ujrzałeś, człowieku. Bogiem, jeśli ujrzałeś Boga, prochem, jeśli ujrzałeś proch.” (Anioł Ślązak)

Mając oczy zamknięte, nadal kieruj swój wzrok ku niebu; tam, na niewymownych Wyżynach mieści się dom, z którego wszyscy wyszliśmy, by oglądać drogi zniszczenia: „W proch każesz powracać śmiertelnym, i mówisz: ‘Synowie ludzcy, wracajcie!’.” (Ps 90:3)

Spoglądać w górę mistycznym okiem to podjąć drogę Tao. „Spojrzyj na Mnie, a będziesz ocalony – zabiorę niewolę sprzed twoich oczu – gdy zwrócisz się do Mnie, szukając Mego oblicza”, głosiło dwóch wielkich proroków, Izajasz i Jeremiasz.

„Błyskiem jednego pospiesznego spojrzenia ujrzałem obraz tego, co Jest. A Ty nie obdarzyłeś mnie pokojem, dopóki nie objawiłeś się oczom mojej duszy”, wołał święty Augustyn z Tagasty w chwili oświecenia.

Im dalej sięgamy nieograniczonym wzrokiem w stronę niebieskiego zenitu, tym głębsza rośnie w nas pewność naszego boskiego pochodzenia i posiadania transcendentnej Jaźni. Bowiem zaprawdę Najwyższy jest najbliżej, Najdalszy najsilniej obecny, a my stworzeni jesteśmy na Jego obraz. „Najwyższy i Wewnętrzny są jednym”, głosiło dwóch wielkich mistyków, Boehme i Hugo od świętego Wiktora.

„Spojrzyj w górę, towarzyszu! Wraz ze spojrzeniem skierowanym ku górze wygładzone myśli podróżują i wznoszą się ponad majestatyczne purpurowe mansjony, podążają pośród złotych płomieni, zawsze w górę, jakby wzlatywały na skrzydłach do domu. W takiej chwili rodzona dusza, uwolniona od okrytej cieniem ziemi, pozna, że jest nieśmiertelna i przysiądzie lekko w tymczasowym miejscu.” – mówił Violenzia.

„Jeśli zatem istnieje jakieś bezcielesne oko, niech opuści ciało i skieruje się ku Widokowi Piękna. Niech wzleci wysoko w powietrze; niech nie szuka postaci, ni ciała, ni idei, ale Stwórcy tych: Spokoju, Ukojenia, Stabilności, Niezmienności, Jaźni, wszystkich rzeczy i tylko Jednej; Podobnej Sobie, niepodobnej żadnej innej rzeczy.” – głosił Cyryl, biskup Aleksandrii.

We wzniosłych chwilach rozpoznania światła, które przemienia rozum, człowiek przemienia sam siebie i pisze z większą mądrością niż ta, którą posiada.

„Żaden człowiek zachowując rozsądek nie zyska proroczej prawdy ni inspiracji, ale gdy otrzyma inspirujące słowo, jego inteligencja nie będzie posiadać się z zachwytu.” – pisał Platon.

Wznoszenie wewnętrznego oka do Niego, który jest ponad rozumem, rozświetla dwoje oczu zewnętrznych, by ujrzały świat w nowym aspekcie, daje językowi nowy opis świata i ostrzy ołówek niezacierającymi się frazami. To zstępujące światło powodujące transformację wszystkiego wokół, jest mistyczną rzeką, o której anioł mówił Ezechielowi: „Wszystkie też istoty żyjące, od których tam się roi, dokądkolwiek potok wpłynie, pozostają przy życiu […] wszystko będzie uzdrowione” (Ez 47:9).

Uzdrowienie umysłu, by myślał o nieziemskiej prawdzie potrzebuje tego światła, które tylko podniesiony mistyczny wzrok może mu przekazać. Transfiguracja materii potrzebuje nieskalanej ekstazy, którą tylko mistyczne oko może odnaleźć. Porządek i piękno skrywają swoje podniosłe tajemnice do momentu, gdy niestrudzona wizja poszybuje magiczną ścieżką Tao w kierunku Początku piękna i porządku.

W niebiosach widnieje wzorzec, który ten, kto pragnie, może zobaczyć, widząc zaś, zaprowadzić porządek w swoim domu. Nadszedł czas, gdy ludzie powinni wznieść oczy duszy do Uniwersalnego Światła, które rozjaśnia wszystko. Nieustannie wpatrując się w rzeczy, które są stałe i niezmienne, które nie krzywdzą ani nie doznają krzywdy, człowiek musi zacząć je naśladować. Przyznaję jednak, że trudno jest wierzyć, iż każdy człowiek ma w sobie oko duszy, które odpowiednio ukierunkowane zostaje rozświetlone i które jest „daleko cenniejsze niż dziesięć tysięcy oczu fizycznych”, jak podkreślał Platon.

Tak jak po zboczach Hermonu spływają chłodne krople rosy niosąc orzeźwienie gorącym dolinom, tak ożywczy cud nowości spływa na dzieci ziemi, które sięgają dalej niż gwiazdy, do Tego, który głosi odwiecznie: „Spójrzcie, ja odnawiam wszystkie rzeczy”.

Jak balsam spływający z drzew starego Gileadu zasklepiał w odległej przeszłości rany Żydów, tak światło brzasku z wysoka oświetla siedzących w ciemnościach, w cieniu śmierci, i wiedzie ich stopy drogą pokoju. Nie możemy zrobić, powiedzieć ani pomyśleć nic, co wstrzymałoby owo zstępujące pojednanie i wzmocnienie, podtrzymanie i uzdrowienie. Posłuszni Wzniosłemu Edyktowi wznosimy oczy na uśmiechnięte oblicze Oblubieńca zawsze obecnego przy nas, którego imię brzmi Pan Zastępów.

On niezmiennie jako Wielki Inny zsyła pokój, którego nic nie zdoła zaburzyć. Jego dobrodziejstwa nadają nam nieodpartą moc. Dlatego „Oto jak oczy sług są zwrócone na ręce ich panów (…) tak oczy nasze ku Panu, Bogu naszemu” (Ps 123:2). Owa nieśmiertelna zdolność widzenia jest naszą jedyną osiągającą wszystko mocą. Nie jest ona zależna od naszych myśli ani ciała, choć każdego dnia służy im swoją wielką siłą. Pozostawiona sobie odlatuje na Pola Elizejskie, gdzie jest należne jej miejsce spoczynku.

Nieuczeni widzący tak żarliwie w przeszłości pragnęli, by ta nieśmiertelna zdolność odnalazła swój właściwy kierunek, że dobrowolnie umartwiali swoje ciała, zaprzeczali sobie oraz swoim uczuciom i apetytom, by ją uwolnić. Ale ona nie żąda takich wyrzeczeń ze strony umysłu ni ciała, by obdarować je mocą poskramiania i wychwalania. Prosi jedynie ich wolę, by skierowała się ku domowi.

To niepokalane w nas dążenie. Chociaż lata i zniedołężnienie kurczą nasze ciała, starość osłabia umysł, choroba oślepia oczy i przytępia słuch, styrany starzec podnosi niewidzące oczy i się uśmiecha. Swoim nieśmiertelnym, wiecznie młodym mistycznym okiem widzi rzeczy niebiańskie. Zrzuca suknię z gliny, śpiesząc, by utożsamić się z wizją, która niesie radość. Gdyby jego wzrok wzniósł się wcześniej do szczytów pomocy, przemieniłby on i odnowił swoje ciało, zamiast zostawić je darni i ćmom.

Pozostałe nasze zdolności, którymi posługujemy się każdego dnia, są splamione. Umysł może ulec wypaczeniu, ciało popaść w chorobę, ale choć ten osiągający wszystko zmysł może sprowadzić na swoich promieniach istotę wszystkiego, czego pragnie, nic nie jest mu podobne… Jest on taki sam poza sobą, taki sam w sobie… – sam z siebie.

Wraz z tym osiągającym wszystko zmysłem mamy okazać skruchę, by powrócić, gdyż „…wzywa Bóg teraz wszędzie i wszystkich ludzi do nawrócenia” (Dz 17:30). „Nawróćcie się i od wszystkich swoich obrzydliwości się odwróćcie!”, wzywał Ezechiel (Ez 14:6).

„Oko duszy, dosłownie pogrzebane w dziwacznym bagnie, jest prawem nauki wzniesionym w górę”, mówił Platon.

To nawrócenie zasługuje na boską nagrodę: „Nawróćcie się do Mnie, a Ja zwrócę się znowu ku wam” (Ml 3:7), powiedział niebiański głos do Malachiasza.

Umysł nie może się nawrócić, „bo tak jak niebo jest ponad ziemią, tak moje myśli są ponad waszymi myślami”. Kroki ciała nie mogą zawrócić, „bo tak jak niebo jest ponad ziemią, tak moje ścieżki są wyższe od waszych ścieżek”. „Bowiem to jest jedynie odległość dzieląca bezsilnych od Silniejszego, żyjących krótko od Wiecznego, fantazję od Podobnego Jedynie Sobie”, mówił Hermes Trismegistos.

Ale niebiańska wizja opiera swoje majestatyczne stopy na wzniosłym Źródle, z którego wyłania się nieskazitelna i nieśmiertelna dusza: „Dałem wam boskie oko, by ujrzało Moją moc”, czytamy w Upaniszadach.

Zwracając niebiański wzrok w stronę wyżyn, wznosimy się ponad koło myśli, by czuwać: „Czuwajcie zatem” – „Lecz co wam mówię, mówię wszystkim: Czuwajcie!” (Mk 13:37).

„Szczęśliwi ci słudzy, których Pan, gdy przyjdzie, zastanie czuwających.” (Łk 12:37) Wszyscy czyniący cuda praktykowali czuwanie. Mojżesz, geniusz przywództwa, przemawiał do narodu niewolników:

„Wytrwajcie, a zobaczycie pomoc Pana, której udzieli wam dzisiaj!” (Wj 14:13) Bo „Pan za was walczyć będzie, wy zaś milczcie!” (Wj 14:14)

Oto wieczna, nieunikniona modlitwa natchnionego przywódcy ludu:

„Ze swego świętego mieszkania, z niebios, spojrzyj i pobłogosław Izraela, lud swój.” (Pwt 26:15) I przejdą bezpiecznie przez Morze Czerwone trudności, choć wszystkie moce umysłu i materii będą przeciwko nim.

Oto na wieki radosna pieśń uwolnionego ludu: „Wejrzał na nasze nieszczęście, na nasz trud, i opresję i wywiódł nas z ciemności, wyciągnął do nas swe silne ramię”.

Prorok Elizeusz stał utkwiwszy wzrok w zastępach serafinów wokół gór Samarii. „Liczniejsi są ci, co są z nami, aniżeli ci, co są z nimi” (2 Krl 6:16), powiedział do sługi, który czuwał razem z nim. I chociaż król Syrii wysłał wojsko, by zabiło samotnego proroka, nie mogli zrobić mu krzywdy, bowiem mistyczna ochrona jest twardsza niż najostrzejsze miecze.

Czyż nie jest obiecane: „Dam moc Moim dwóm czuwającym” – nowym mocom, cudownym mocom!

Święty Bernard, opat z Clairvaux, zyskał niemal najwyższą moc w swoim kościele dzięki wytrwałemu wpatrywaniu się w dwanaście gwiazd korony Maryi w Raju. Ponaglał innych, by robili to samo: „Kiedy wiatry pokusy smagają was bezlitośnie, patrzcie na te gwiazdy. Gdy pogrążycie się w morzu kłopotów, patrzcie na te gwiazdy. Jeśli ciska wami fala dumy, ambicji, zawiści, patrzcie na te gwiazdy i wymawiajcie imię Maryi”.

Wcześniej Ozeasz, widząc to samo, co święty Bernard, zawołał: „I zaczęli wracać – nie do czegoś wyższego.” (Oz 7:16)

Savonarola ujrzał swoim wewnętrznym okiem klasztor oferujący ciszę i schronienie przed zgiełkiem świata. Mnisi nie powinni byli być tam obsługiwani, lecz służyć. Według zapisu skutki jego wizji były tak potężne, że wielcy obywatele błagali o przyjęcie do dominikanów. Buntownicze procesje, próżne przyśpiewki i bójki ucichły na ulicach pięknej Florencji. Kierując swój wewnętrzny wzrok na rozkazujące ostrzeżenie gościa z brzegów tajemnicy, Savonarola zaprowadził porządek w chaosie i ustanowił nową formę rządów w mieście Medyceuszy. W czasie biedy i niebezpieczeństw przybyły tam statki wyładowane pszenicą, a zastępy wroga nie zdołały zaatakować ludzi przebywających pod ochroną rządów Savonaroli, wizjonera.

Wszystkie siły wszechświata współpracują z wizją błogich ideałów. Gdy tylko oko spojrzy w dół, gdy zanurzy się między okrucieństwa i zbrodnie ludzkie, zaczynają przeważać wojny i męczeństwo. Tak w dół spojrzał Chryzostom złotousty, gdy zapomniał głosić chwałę niebieskiego królestwa i przepadł na wygnaniu. Jeremiasz lamentował tak głośno nad błędami Żydów, że został umęczony w Egipcie. Elizeusz nigdy nie stracił czujności i nawet jego kości uzdrawiały. Cała jego ziemska ścieżka obfitowała w cuda. Bo żadna broń ukuta przeciwko towarzyszowi aniołów nie jest skuteczna – promieniuje on wiecznie tym, co gromadzi. Hufeland dostrzegał sekretnym okiem nienaruszony obszar duchowego zdrowia u swoich pacjentów, a oni powracali do zdrowia.

Ukryta Realność przeformułowała cząsteczki i atomy, by zharmonizować je z nieuczoną wizyjną praktyką Hufelanda. Gordon zauważył, że ci, którzy opisywali swoje praktyki prezentując cudowne przypadki uzdrowień, wspominali, że widzieli wewnętrznym okiem jakiś gest lub obraz symbolizujący zbliżające się uzdrowienie. Maxwell widział płynące eteryczne światło, które miało wypełniać wszystkie zakątki wszechświata i obwieścił, że jego uważne wykorzystanie może uzdrowić wszystkie choroby ludzkości.

Wielcy ludzie, których nazwiska przyciągają uwagę ludzkości, zasługują na pamięć, a ich nauki na przetrwanie dzięki temu, że wznoszą swój wzrok wewnętrzny w górę, gdy umysł popada w euforię lub przygnębienie.

Sokrates przyszedł nie po to, by udzielać nauk lecz po to, by przekonać człowieka o jego niewiedzy. Jego najwyższa nauka nie sięgała ponad stwierdzenie, że ludzie postępują źle, gdyż formułują błędne sądy. Gdy mówiono, że jest najmądrzejszy ze wszystkich, twierdził, iż prawdopodobnie mają rację, gdyż wiedział wystarczająco dużo, by stwierdzić, że nic nie wie, podczas gdy nikt poza nim nie uświadamiał sobie tego faktu. Ignorancja ludzkiego umysłu jest ciemną strefą skupiającą na sobie gromadzące wszystko oko. Żadna radosna inspiracja nie płynie z tego etiopskiego pola.

Gautama Budda wołał: „Będę teraz szukał szlachetnego prawa, innego niż wszystkie znane światu metody. Przeciwstawię się wszystkim plagom świata, starości, śmierci, chorobie i nędzy”. Na koniec ogłosił, że aby być błogosławionym, człowiek musi dotrzymać ośmiu warunków, z których pierwszym jest właściwy ogląd: „Bowiem niemożliwe jest, by coś miało miejsce bez związku z patrzącym.” Trzydzieści tysięcy cudownych sukcesów nastąpiło w czasie jego życia, a jedna trzecia ludzkości po dziś dzień pozostaje wierna jemu i jego słowom.

Zwycięzca świata, Jezus, ukoronował doktrynę wywyższenia nadnaturalnego zmysłu natychmiastowym przejawieniem:

„Ojcze, chcę (…) by oglądali mą chwałę.” (J 17:24) I rzesze przyszły do Niego, a On uzdrowił każdego. Kładąc glinę na oczach ślepego, powiedział: „Podnieś głowę”. Do wszystkich ludzi dotkniętych plagą powiedział: „Podnieście swoje głowy, bo zbliża się wasze odkupienie” (Łk 21:28).

Oto jest ścieżka tajemnicy. Oto wzniosły mistycyzm, czy praktykowany świadomie jako nauka, czy nieświadomie i spontanicznie jako inspiracja. Poprzez naukę, która jest wiedzą o niezmiennych uporządkowanych procesach, inspiracja przychodzi bardzo szybko. Poprzez inspirację, dla której wielkie dzieła są łatwe, a mistrzowskie czyny proste, nauka przychodzi powoli.

Mistycy wszystkich czasów zaufali swojemu wewnętrznemu wzrokowi. Obracając go na swoje osobiste odczucia i sprawy, nie zyskiwali piękna czynów ani giętkości języka. Kierując go na nienazwanego i nieopisanego Króla Królów, zadziwiali swoją epokę i wszystkie późniejsze cudownymi wystąpieniami i szlachetnymi aforyzmami.

Co sprawiło, że wosk na butach Izraelitów nie starł się przez czterdzieści lat tułaczki? Ich spojrzenie niezmiennie skierowane było na Wysokiego Niezniszczalnego i nawet ich odzienie miało udział w Jego niezniszczalnym pięknie.

Co ocaliło Ezechiasza od śmierci, gdy nawet potężny Izajasz ogłosił: „Umrzesz, nie będziesz żył”? (Iz 38:1) Jego zewnętrzne oczy z przygaszonym wzrokiem podążały w górę za tym zmysłem, z którego wszyscy nieustannie korzystamy dla życia lub dla obumierania. Tak szybko rzeka życia spłynęła tym korytem nieśmiertelności, że nawet mający do czynienia ze śmiercią Izajasz poczuł ją i zawołał: „Będziesz żył!” Musiał teraz przemawiać w zgodzie z nieodpartą wizją Ezechiasza, bowiem na tej drodze nie ma śmierci.

Co zawróciło Jakuba przed destrukcją, gdy realny terror trząsł nim przez całą noc nad strumieniem Jabbok? „Mimo że widziałem Boga twarzą w twarz, jednak ocaliłem me życie.” (Rdz 32:31)

Co uzdrowiło ropiejące rany Hioba i dało mu radosne poczucie bezpieczeństwa, podczas gdy dzieci głupców i nikczemni ludzie drwili z niego i nastały dla niego dni klęski? „Teraz mój Świadek jest w niebie, ten, co mnie zna, jest wysoko.” (Hi 16:19) Co ocaliło Daniela z paszczy głodnych lwów, dając mu odpowiedź na lamentujący głos króla, jakby z cichego tabernakulum? Widział on nieskrępowanego Boga i jego anielskie zastępy.

Odwracając wzrok od ludzi i kierując go na swoje boskie ego, Juliusz Cezar prowadził swych towarzyszy niczym bóg. „Zadziwia mnie to”, zawołał Kasjusz do Brutusa, „że człowiek o tak chwiejnym charakterze tak zdobywa ten wielki świat!” Choć spojrzenie Cezara wędrowało wysoko, nie powędrowało do Najwyższego, wyjaśnił Hebrajczyk Ozeasz. Wzniosły mistycyzm nawołuje, by sięgać wzrokiem najwyżej, ku chwale Najwyższego.

 

„Nie możesz powstać sam przez się,

Nie możesz zbuntować się przeciw sobie;

Bo sobą jest pan siebie, jaźń jest schronieniem jaźni.”

Bhikkuni

 

Cervantes ujrzał swym wytrwałym okiem wewnętrznym obraz swego szalonego Don Kichota i zakończył życie w domu wariatów. Czemu nie, skoro powiedziane jest, iż „to, co widzisz, człowieku, tym musisz się stać”?

Elizeusz skierował swoje czujne oko na Przyczynę wielkości Eliasza, a nie w stronę proroka pędzącego do gwiazd w płomiennym rydwanie. „Gdzie jest Bóg Eliasza?” woła i oto z jego palców spływają uzdrowicielskie olejki, które przemieniają trującą potrawę w pożywne jedzenie; w jego oddech sączy się przyspieszający ogień, któremu zmarli nie mogą się oprzeć; sól przybiera nowy smak, chleb i kukurydza zapominają o swoich ograniczeniach słysząc nowe tony w jego głosie.

Bhagavad Gita mówi: „Ten, który patrzył na Mnie, choćby był najmniej znaczącym z ludzi, jego słowa będą panować”. I jeszcze: „Ten, kto oddaje mi cześć, całkowicie przemieni siebie i będzie mógł stać się Najwyższym”.

Człowiek pokorny modlił się: „Ukaż mi, więc, o Królu wszystkich mistyków obdarzonych nadludzką mocą, Swoją Niewyczerpaną Jaźń”.

I człowiek pokorny wołał: „Widzę Ciebie! Jesteś większy niż Brahma! Masz nieskończone zalety i niezmierzoną moc! Jesteś Prastarym Bogiem! Jesteś Wiedzącym! Nie ma równego Tobie! Twój majestat jest niewyobrażalny! Widzę Ciebie ze wszystkich stron!”

Kierując spojrzenie na Transcendencję, człowiek pokorny może się przebudzić do immanencji. Wszechobecność jest jedynie okryciem Najwyższego. Nikt nie odnajdzie Tao drogą dyskursu o Wszechobecności, Wszechmocy i Wszechwiedzy. Dzięki podniesieniu wewnętrznego wzroku na oblicze tego, który zakłada to okrycie, dwoje oczu zewnętrznych zostaje ochrzczonych płomieniem wysokich ołtarzy, by mogły one ujrzeć ziemię chwały, po której wiecznie stąpamy, skończone dzieło Tego, który powiedział: „Patrz, kto stworzył.”

Gdy mistycznie otwarte oczy widzą wszędzie wokół skończoną chwałę, cienie chaosu zostają zapomniane. Ale ta jaśniejąca ziemia nie ukaże się temu, którego mistyczne oko nie wprowadziło na drogę posłuszeństwa wobec Niebieskiego Edyktu alchemicznego środka, który rozpuszcza projekcje ślepoty.

Filozofia idealizmu dotyka wzniosłej nuty Świętego Edyktu, gdy zapomina o błądzeniu między sposobami rozumowania niewzniesionego wzroku. Jej głos rozlega się niczym dźwięk niewidzialnego chóru w nocnym powietrzu: „Nie spuszczaj wzroku z Wieczności, a twój intelekt będzie się rozwijał. Zaszczyty i fortuna są dla tego, kto pamięta, że jest w obecności Wysokiej Przyczyny”.

Po trzykroć wielcy kapłani egipscy Amona Ra pojęli bezdźwięczne nauki wyżyn: „On jest sam, a jednak to Jemu wszystko zawdzięcza swoje istnienie. Stańcie się naocznymi świadkami i spoglądajcie na niego, a dzięki temu będziecie błogosławieni. On nie jest światłem, lecz Przyczyną światła. Nie jest umysłem, lecz Przyczyną umysłu. Nie jest duchem, lecz Przyczyną ducha. Sięgnijmy do Początku, a wszystkie rzeczy będą następowały dla nas z szybkością. Ten spektakl ma w sobie coś szczególnego; tych, którzy pogrążają się w kontemplacji, internuje on i przyciąga jak magnes przyciąga żelazo. Ale tymczasem naszym celem nie jest wizja. Tak wielu ludzi hołduje ciału, że nigdy nie ujrzy Widoku Piękna. Dlaczego, o ludzie, oddajecie się śmierci, skoro macie moc udziału w nieśmiertelności?” Dawniej w Chinach żyli mędrcy, którzy opowiadali o powrocie do Wysokiego Zbawcy: „Powrót do Korzeni oznacza odpoczynek. Ten, kto koryguje swoją postawę wobec Niego, staje się z Nim jednym. On jest skarbem dobrego człowieka i zbawcą złego. Gdyby książęta znali Tao, zreformowaliby w sobie dziesięć tysięcy rzeczy. Zostaliby powstrzymani prostotą Niewysłowionego. Droga Tao wiedzie do domu. Kto zna nieuczęszczaną drogę i argument, który nie potrzebuje słów?”

Hinduscy obserwatorzy horyzontu wznosili czasem swój wzrok, ukierunkowany na kundalini, na niezmierzone Wyżyny i śpiewali hymn uwolnienia człowieka od śmierci i reinkarnacji. „Dla tego, kto oddaje Mi cześć, poświęca Mi wszystkie swoje czyny, uważa Mnie za Najwyższy Koniec i nie zwraca się w żadną inną stronę, dla tego stanę się niezwłocznie wybawcą od oceanu migrującej egzystencji niosącej śmierć. Wszechświat obraca się dzięki Mnie, który jestem Świadkiem. Ci, którzy oddają cześć bogom, idą do bogów; do przodków idą ci, którzy oddają cześć przodkom. Do złych duchów idą ci, którzy je czczą, a ten kto oddaje cześć Mnie, przychodzi do mnie. Jestem ponad zniszczeniem, ponad tym, co niezniszczalne; dlatego Wedy nazywają mnie Najwyższym. Ten, kto widzi Najwyższego, widzi naprawdę.”

Starożytni Hebrajczycy zapisywali swoje zwoje proroctwami, podczas gdy cała ludzkość powinna wznosić wzrok jak najwyżej, otworzyć swoje zewnętrzne oczy i podziwiać nadprzyrodzone ziemie, które przemierza wiecznie się potykając, ze spojrzeniem utkwionym w dół. Karty ich świętych ksiąg płoną natchnionym wezwaniem do powitania Istoty Boskiej: „Oczy ludzkie wszystkich plemion Izraela powinny patrzeć na Pana. Ujrzą one nad sobą Pana. Pan zastępów ich obroni”. „Powiedzcie miastom Judei, ujrzyjcie swojego Boga!” „Szukaj mnie, a będziesz żył.” Taoiści głosili, że jest to spoczynek dla zmęczonych ziemską wędrówką. Prorok Izraela widział, że odpoczynek od rywalizacji i walki będzie męczący dla epoki pośpiechu: „Ciężar spocznie w dniu, w którym oczy ludzkie zwrócą się do Pana”. „Ten lud odmówił wody Szilocha (spoczynku), która płynie łagodnym nurtem i połączył się z Resinem” (wojną – wyczerpującym wysiłkiem).

Żydowscy psalmiści głosili zbawienne skutki ekstatycznej uwagi: „Jako obrońcę wziąłeś sobie Najwyższego; Niedola nie przystąpi do ciebie, a cios nie spotka twojego namiotu” (Ps 91:9). „Któż, jak nasz Pan, co siedzibę ma w górze?… Podnosi nędzarza z prochu… by go posadzić wśród książąt.” (Ps 113)

Historia uczy, że ani jedno słowo o dyskredytowaniu siebie, żadna myśl o lęku nie przeważy zbawiennej łaski, która spieszy z obroną, ani troskliwej łaski, która podnosi, gdy nieśmiertelna zdolność duszy, oko wewnętrzne, wznosi się w stronę Absolutu poza Światłem, gdzie nie ma Ducha, lecz jest Przyczyna Ducha, która wiecznie woła: „Patrzcie, kto stworzył.”

„Jesteśmy bowiem bezsilni wobec tego ogromnego mnóstwa, które na nas napadło. Nie wiemy, co czynić, ale oczy nasze zwracają się ku Tobie.” (2 Krn 20:12) I tak Ammonici, Moabici, Seirowie, albo trudności, odziedziczone trudności i przyczyny zniechęcenia, uciekli od oblężonego Jozafata.

Z prostą pokorą król uznał swoje upokorzenie, ale zrobił coś, co potrafił zrobić wraz ze swoją armią – spojrzał, nie jakimś tajemniczym zmysłem, którego musimy szukać my, którzy zostaliśmy wezwani, by wznieść uwagę do Tego jednego, który osiąga wszystko, ale normalnym codziennie używanym okiem wewnętrznym, którym możemy powrócić do miasta naszych narodzin lub do zachodu słońca.

Ta subtelna zdolność, szybsza niż najbystrzejsza myśl, ukierunkowana stale na dowolny nieznany punkt, może sprowadzić do oczekującego umysłu wszystkie fakty, które spoczywają w jednym miejscu. To, że pozwoliliśmy im opaść najtrwalej na już ukazane nam wydarzenia i odciągnąć je od niedoświadczonych, było naszym wyborem, nie wskazującym bynajmniej na niedoskonałość zdolnego zmysłu.

Kolumb utkwił wzrok na nieznanym brzegu, w którego istnienie nikt nie wierzył i zacumował przy nim swoje statki. Tak podążą w stronę nieznanego JAM JEST, który patrzy na Niego. „Przyjmij schronienie tylko u Niego, synu Bharaty, a odnajdziesz wieczne mieszkanie.”

ISBN 13: 978-83-66388-13-0

EAN: 9788366388130

 

Informacje dodatkowe

Waga300 g
Wymiary14,5 × 20,5 cm
Autor

Emma Curtis Hopkins

Książka

okładka miękka

Objętość

210 stron