Jiddu Krishnamurti
U stóp Mistrza


24,00 

Autor napisał to krótkie dzieło w wieku 13 lat. Jest to zbiór wskazówek, które otrzymał od swojego Mistrza, a jeżeli podążać za nimi sumiennie i żarliwie, doprowadzą każdego adepta Wysokich Nauk na Ścieżkę prowadzącą w ślady Wzniesionych Nauczycieli i Opiekunów ludzkości.

SKU: 1013687 Kategoria:

Opis

Przekazywane rady są bardzo proste, jednak ich praktyczne stosowanie w codziennym życiu nie zawsze jest łatwe i wiąże się z nieustannym opanowywaniem własnych samolubnych tendencji. Jednak nagrodą jest droga prowadząca wzwyż, która staje się coraz bardziej świetlista i przepełniona miłością do Nauczyciela, Wszechświata, innych ludzi i wszystkiego co istnieje.

Krishnamurti opatrzył te wskazówki szeregiem wyjaśnień ułatwiających czytelnikowi dogłębne zrozumienie słów Mistrza oraz ich nieomylne zastosowanie. To będzie prowadziło adepta ku wykonywaniu pracy, jaką stawia przed nim Mistrz, a która zawsze ukierunkowana będzie na łagodne i życzliwe, a jednak pełne mocy działania dla dobra całej ludzkości, wszystkich braci i sióstr, którzy nadal błądzą i wpadają w sidła cierpienia materialnego, egoistycznego życia. Zadania te nie zawsze dotyczą spraw wielkich, znajdziemy je również w sprawach na pozór błahych, chociażby w życzliwych myślach kierowanych z miłością ku tym, którzy są smutni i cierpią.

Krishnamurti nigdy nie starał się zostać guru, zwykle umniejszał swoją rolę jako przewodnika, czy nauczyciela. Jego wykłady bardziej przypominały rozmowy przyjaciół. Podróżował z nimi po całym świecie, spotykając się z ludźmi żyjącymi w różnych kulturach, wyznającymi różne religie i filozofie. Trafiał do nich ze swoim przekazem, którego największą zaletą była bezpośredniość i autentyczność. Z pewnością trafi również do Ciebie i będzie inspiracją dla pełniejszego doświadczania świata z tolerancją i otwartością wobec jego bogatej różnorodności.

Cytaty z ksiązki:

Słowa te nie są moje; są to słowa Mistrza, który mnie nauczał. Bez Niego nie mógłbym niczego dokonać, lecz z Jego pomocą wstąpiłem na Ścieżkę. I ty pragniesz wejść na tę samą Ścieżkę, więc słowa, które do mnie mówił, pomogą i tobie, jeśli im będziesz posłuszny. Nie dość jednak przyznać, że są prawdziwe i piękne; kto chce dojść do celu, ściśle wypełniać je musi. Łaknący, patrząc tylko na strawę i chwaląc ją, posilić się nie może; musi rękę wyciągnąć i spożywać. Podobnie nie dość jest słuchać słów Mistrza; w czyn wprowadzać musisz wszystko, co Mistrz mówi, wsłuchując się w każde Jego słowo, korzystając z każdego wskazania. Rada, z której nie skorzystałeś, słowo, które pominąłeś, są stracone na zawsze, gdyż On nie mówi po raz wtóry.

Cztery są cnoty na tej Ścieżce niezbędne:

Rozpoznawanie

Bezinteresowność

Prawe postępowanie

Miłość

Postaram się wam powtórzyć, co mi o każdej z nich mówił Mistrz.

(…)

Pierwszą z tych cnót jest rozpoznawanie, rozumie się je zazwyczaj jako umiejętność odróżniania rzeczywistego od nierzeczywistego, istotnego od nieistotnego, wiodącą ludzi do wstąpienia na Ścieżkę. Jest to słuszne, ale rozpoznawanie ma i inne, o wiele głębsze znaczenie, a praktykować je należy nie tylko na początku Ścieżki, ale na każdym jej kroku, każdego dnia, aż do końca.

Wstępujesz na Ścieżkę, gdyż doszedłeś do przekonania, że tylko na niej można znaleźć to, co warto zdobywać. Ludzie, którzy nie wiedzą, pracują, by zdobyć bogactwo i władzę, lecz te trwać mogą zaledwie jedno życie, są więc znikome i nieistotne. Istnieją rzeczy od nich większe, wartości rzeczywiste i trwałe; skoro je raz ujrzałeś, tamtych już nie zapragniesz.

Na całym świecie są tylko dwa rodzaje ludzi – ci, którzy wiedzą, i ci, którzy nie wiedzą; i ta wiedza jest jedynie ważna. Religia, którą człowiek wyznaje, rasa, do której przynależy – nie mają znaczenia; tylko ta wiedza – ta znajomość bożego planu dla ludzi – jest prawdziwie ważna. Gdyż Bóg ma plan – jest nim ewolucja. Gdy człowiek plan ten ujrzy, gdy go prawdziwie pozna, nie może już nie współpracować, nie jednoczyć się z nim, tak piękny jest, tak wspaniały. I wówczas, dzięki tej wiedzy, zwraca się w stronę Boga, współpracując z dobrem, przeciwdziałając złu, pracując dla ewolucji, a nie dla samolubnych celów.

Jeśli jest po stronie Boga, jest jednym z nas, a czy wyznaje hinduizm, czy religię buddyjską, chrześcijańską czy mahometańską, czy jest Hindusem, czy Anglikiem, Chińczykiem czy Rosjaninem, nie ma najmniejszego znaczenia. Ci, którzy są po Jego stronie, wiedzą, po co są tutaj; wiedzą, co czynić mają, i starają się to wypełniać; wszyscy inni zaś nie wiedzą jeszcze, co czynić należy, toteż często postępują niemądrze, starając się wynajdywać oddzielne drogi, dla nich osobiście przyjemne, nie pojmując, iż wszyscy są jednością, a więc tylko to, czego Jedyny chce, może w istocie być dobrym dla każdego. Gonią za złudnym, nie szukają wiecznego. Dopóki się tych dwóch nie nauczą odróżniać, jeszcze się nie zwrócili w stronę Boga; dlatego to rozpoznawanie jest krokiem pierwszym.

Lecz nawet wówczas gdy wybór już został dokonany, wciąż pamiętać musisz, iż rzeczywiste i nierzeczywiste ma wiele postaci; trzeba też umieć odróżniać prawość od nieprawości, ważne od błahego, pożyteczne od nieużytecznego, prawdziwe od fałszywego, egoistyczne od bezinteresownego.

Wybór pomiędzy dobrem a złem nie powinien sprawiać trudności, albowiem ci, którzy pragną iść w ślady Mistrza, postanowili już za wszelką cenę postępować zgodnie z dobrem. Ale człowiek a ciało jego to dwie rzeczy różne; wola człowieka nie zawsze się zgadza z chęciami jego ciała. Gdy ciało twe żąda czegokolwiek, zastanów się chwilę, czy chcesz tego istotnie ty. Gdyż ty jesteś Bogiem i chcieć możesz tylko tego, czego chce Bóg; ale musisz wejść w głąb swej istoty, by odkryć w niej Boga i wsłuchać się w Jego głos, który i twoim jest głosem.

Nie utożsamiaj siebie ze swymi narzędziami, tj. z ciałem fizycznym, astralnym ani mentalnym. Każde z nich będzie się o to ubiegać dla tym łatwiejszego zaspokojenia swych żądz. Lecz ty musisz znać je wszystkie i siebie jako ich pana.

(…)

Dla wielu ludzi wymaganie bezinteresowności wydaje się rzeczą niezmiernie trudną, gdyż czują, że pożądania ich to oni sami – że nic by z ich ja nie pozostało, gdyby im odebrać te szczególne, im właściwe pragnienia, upodobania i niechęci. Lecz tak zdawać się może tylko tym, którzy nie widzieli Mistrza; w świetle Jego Świętej Obecności gasną wszelkie pragnienia, prócz jednego: by Jemu stać się podobnym. Jeśli jednak zechcesz, możesz się wyzbyć wszelkich żądz i wcześniej, zanim będziesz miał szczęście spotkać Go twarzą w twarz.

Rozpoznawanie pokazało ci już, iż rzeczy, których większość ludzi pożąda – jak bogactwo i władza – nie mają wartości; a gdy się to prawdziwie poczuje, a nie tylko wypowie, wszelkie pożądanie tych rzeczy ustaje.

Do tego miejsca wszystko jest proste i wymaga tylko twego zrozumienia. Ale istnieją ludzie, którzy są gotowi zaniechać pogoni za ziemskim dobrem tylko po to, by zdobyć nagrodę nieba lub osobiste wyzwolenie od ponownych narodzin; tego błędu unikaj. Jeśli całkowicie zapomniałeś o swym „ja”, nie możesz myśleć o jego wyzwoleniu ani o tym, jaka nagroda je czeka. Pamiętaj, iż wiąże nas każde samolubne pragnienie – choćby przedmiot jego był najwyższy. Dopóki nie odrzucisz wszystkich, dopóty nie możesz być wolny dla pracy Mistrza.

A gdy znikną wszystkie osobiste pragnienia, może ci jeszcze pozostać jedno: chęć widzenia owoców twej pracy; gdy niesiesz komuś pomoc, chciałbyś widzieć jej rezultat; może pragnąłbyś nawet, by i on go widział i był ci wdzięczny. Ale to jest także pragnieniem, a zarazem brakiem ufności. Jeśli dla pomocy komuś pewną energię wprowadzasz w działanie, rezultat musi nadejść, choć dla ciebie niewidzialny może pozostać; jeśli znasz Prawo, wiesz, że inaczej być nie może. Postępuj więc sprawiedliwie dla samej sprawiedliwości, nie dla spodziewanej nagrody; pracuj dla samej pracy, nie dla nadziei ujrzenia jej owoców; służ światu z miłości i dlatego że nie możesz żyć inaczej.

Nie pragnij posiadania władz psychicznych, przyjdą same, gdy Mistrz uzna, iż jest to dla ciebie pożyteczne. Forsowne i zbyt wczesne rozwijanie zdolności psychicznych pociąga za sobą często wiele niebezpieczeństw; posiadający je nierzadko bywa wprowadzany w błąd przez zwodnicze duchy natury lub staje się zarozumiały i nie wierzy w możliwość swej pomyłki; w każdym razie czas i siły, których wymaga zdobywanie ich, można poświęcić pracy dla innych. W miarę twego rozwoju władze psychiczne pojawią się same, pojawić się muszą; a jeśli Mistrz uzna, iż pożyteczne jest, abyś posiadł je wcześniej, sam wskaże ci odpowiedni, bezpieczny sposób ich rozwijania. Do tego czasu lepiej ci jest bez nich.

Unikaj też różnych drobnych pożądań, tak rozpowszechnionych w codziennym życiu. Nie pragnij nigdy olśniewać lub wydawać się mądrym; nie bądź też żądny mówienia. Dobrze jest mówić mało; a jeszcze lepiej milczeć, póki nie jesteś zupełnie pewien, iż to, co chcesz powiedzieć, jest słuszne, życzliwe i użyteczne. Zanim się odezwiesz, pomyśl, czy słowa twe będą miały te trzy cechy, jeśli nie, lepiej ich nie wypowiadaj.

Warto abyś już teraz przywykał do głębszego zastanawiania się, zanim zaczniesz mówić, gdyż po przejściu Wtajemniczenia będziesz musiał czuwać nad każdym twym słowem, ażebyś nie powiedział tego, co wymówione być nie powinno. Większość zwykłych rozmów jest bezcelowa i pusta, a gdy się to zmienia w obmowę, jest występkiem. Naucz się więc raczej słuchać niż mówić; nie wygłaszaj swego zdania, zanim nie zostaniesz wręcz zagadnięty. Czasem nieodzowne dla ucznia cechy określa się jako: wiedzę, śmiałość, wolę i milczenie; a to ostatnie jest z nich najtrudniejsze.

(…)

Wymaganie bezinteresowności wskazuje na konieczność kontrolowania swych uczuć, a samoopanowanie w myślach podkreśla, że to samo musi być zastosowane i do umysłu. Obejmuje to również panowanie nad usposobieniem, aby się nie niecierpliwić i nie unosić gniewem; władanie myślą, aby była zawsze spokojna i pełna równowagi; oraz panowanie (za pomocą rozumu) nad nerwami, aby jak najmniej poddawały się rozdrażnieniu. To ostatnie jest rzeczą trudną, gdyż przygotowując się do wstąpienia na Ścieżkę, z konieczności wzmagasz wrażliwość swego organizmu, więc nerwy są łatwo wytrącane z równowagi przez każdy hałas lub wstrząs i odczuwają dotkliwie wszelkie napięcie; rób jednak wszystko, co możesz, aby nad nimi panować.

Spokojna myśl oznacza także męstwo, które ci pozwoli stawiać nieustraszenie czoło doświadczeniom i trudnościom Ścieżki; jak i wytrzymałość, która ułatwia znosić lekko utrapienia, będące udziałem każdego człowieka, bez nieustannego zadręczania się drobnostkami, na które tylu ludzi traci większość swego czasu.

Mistrz uczy, że wszystko, co z zewnątrz spotyka ucznia, nie jest ważne; przykrości, choroby, udręki i straty nie powinny mieć dlań znaczenia; nie powinien też dopuścić, by zakłócały spokój jego duszy. Są to bowiem skutki przeszłych czynów, gdy cię spotykają, znoś je pogodnie, pamiętając, że wszystko, co złe, jest przemijające, a obowiązkiem twym jest pozostać zawsze pogodnym i jasnym. Należą one do twoich przeszłych żywotów, a nie do teraźniejszego życia; nie jesteś w stanie ich zmienić, więc zamartwienie się nimi jest bezcelowe. Myśl raczej o swym obecnym postępowaniu, gdyż od niego zależy twoje przyszłe życie, a to możesz zmienić.

Nie pozwalaj sobie nigdy poddawać się smutkowi i przygnębieniu; przygnębienie jest rzeczą niedobrą, gdyż udziela się innym i utrudnia im życie, a tego nie masz prawa robić. Jeżeli więc kiedykolwiek ciebie ogarnie, oddal je natychmiast.

(…)

Zgodnie z mechanistycznym poglądem na życie człowiek jest jedynie wytworem środowiska i różnych reakcji dostrzegalnych jedynie dla zmysłów; to środowisko i te reakcje podlegać muszą kontroli zracjonalizowanego systemu zezwalającemu jednostce funkcjonować tylko w określonych ramach. Zrozumcie, proszę, czym naprawdę jest to mechanistyczne spojrzenie na życie. Nie ma w nim miejsca dla wyższego, transcendentalnego bytu i nic tu nie ma ciągłości; pogląd ten nie zakłada istnienia życia po śmierci. Życie trwa krótko i kończy się unicestwieniem. Człowiek jest niczym jako wytwór środowiska i jego reakcji, jego jedynym celem jest realizacja egoistycznych dążeń do pozyskania poczucia bezpieczeństwa, dlatego wspiera on system oparty na wykorzystywaniu innych ludzi, na okrucieństwie i wojnach. Dlatego też wszelka ludzka aktywność musi być kształtowana i sterowana poprzez wprowadzanie zmian w ludzkim otoczeniu.

Inny pogląd zakłada zasadniczą boskość człowieka i głosi, że ludzkim losem kieruje jakaś wyższa inteligencja. Zwolennicy tego poglądu poszukują Boga, dążą do doskonałości, wyzwolenia, szczęścia, takiego stanu istnienia, w którym zniknąłby konflikt subiektywnych wartości. Wierzą w istnienie wyższego bytu kierującego ludzkim losem. Ten wyższy byt czy też wyższa inteligencja stworzyła świat, zaś ludzkie „ja”, ego, jest czymś trwałym, wiecznym.

Myślicie czasami, że życie jest wyłącznie procesem mechanicznym, lecz kiedy ogarnia was smutek i pogrążacie się w chaosie, zwracacie się ku wierze i oczekujecie, że jakaś wyższa istota pokieruje wami, że wam pomoże. Nigdy nie wybieracie ostatecznie jednego z tych przeciwstawnych sobie poglądów, podczas gdy naprawdę wyzwolilibyście się ze wszystkich ograniczeń tylko dzięki zrozumieniu, że oba one są iluzją. Często wyobrażacie sobie, że jesteście wyzwoleni, lecz radykalna wolność przychodzi tylko dzięki całkowitemu zrozumieniu procesu tworzenia tych ograniczeń i ostatecznemu ich zburzeniu. Nie można zrozumieć rzeczywistości, tego, co jest, dopóki trwamy w niemającym początku procesie ignorancji. Dopiero kiedy ten proces, zasilany naszą wolą i pragnieniem, dobiegnie końca, nastanie to, co można nazwać rzeczywistością, prawdą, błogością.

(…)

Być może warto, byśmy poświęcili trochę czasu kwestii sensu życia. Nie chodzi mi o życie, jakie obecnie prowadzimy, ono bowiem ma bardzo niewiele sensu. Nadajemy życiu znaczenie intelektualne, teoretyczne, teologiczne albo (jeśli mogę użyć tego słowa) mistyczne; poszukujemy głębszego sensu – tak czynią niektórzy pisarze, którzy odczuwają rozpacz dostrzegając jedynie pustkę egzystencji – wymyślamy dla niego jakieś głębokie intelektualne przesłania. Sądzę, że więcej korzyści przyniosłoby nam nie intelektualne czy emocjonalne, lecz rzeczywiste, faktyczne zbadanie, czy w życiu jest coś naprawdę uświęconego. Nie chodzi mi o to, co wymyślił umysł, by dodać życiu poczucia świętości, lecz o rzeczywistą świętość. Zarówno historia, jak i życie współczesne – nasze kariery, wszechobecna rywalizacja, rozpacz, poczucie osamotnienia, napięcie, destrukcja, jaką niesie ze sobą wojna i nienawiść – pokazują nam, że życie ma bardzo niewielkie znaczenie. Trwa może siedemdziesiąt lat, z których czterdzieści czy pięćdziesiąt spędzamy w biurze, wykonując rutynowe czynności, pogrążeni w nudzie i w poczuciu osamotnienia. Jakie więc może mieć ono znaczenie? Widząc to, zarówno na Wschodzie, jak i tutaj, człowiek tworzy znaczące i wartościowe symbole, idee, Boga, które koniec końców są jednak wyłącznie wynalazkiem umysłu. Na Wschodzie mówi się, że życie jest jedno: nie zabijaj; Bóg jest obecny w każdym człowieku; nie niszcz. A przecież ludzie niszczą się nawzajem, czynem, słowem, w interesach; tak więc idea głosząca, że życie jest jedno i że jest święte, nie ma istotnego znaczenia.

Podobnie na Zachodzie ludzie zdając sobie sprawę z tego, jakie naprawdę jest życie – brutalne, agresywne, bezlitośnie oparte na rywalizacji – nadają znaczenie symbolom. Te symbole, wokół których zbudowano religie, uważane są za święte. Teolodzy, kapłani i święci, którzy doświadczyli szczególnych doznań, nadają znaczenie życiu, my zaś chciwie przejmujemy te treści, ponieważ jesteśmy zrozpaczeni, osamotnieni, bo żyjemy z dnia na dzień w przekonaniu, że nasze życie nie ma żadnego sensu. Gdybyśmy jednak potrafili zrezygnować z tych wszystkich symboli, obrazów, idei i przekonań, które budowaliśmy przez wieki i którym nadaliśmy rangę świętości, gdybyśmy zdołali uwolnić się od wynalazków, być może zadalibyśmy sobie poważne pytanie o to, czy istnieje coś, co jest prawdziwe, święte. Bo tego przecież człowiek poszukuje pośród zamętu, rozpaczy, poczucia winy i śmierci. Nieustannie poszukujemy czegoś, co powinno okazać się czymś ponadczasowym, czymś wiecznym. Czy moglibyśmy poświęcić trochę czasu dociekaniu, przekonaniu się, czy to coś istnieje naprawdę? Nie powinniśmy jednak szukać tego, co chcielibyśmy odnaleźć, czyli Boga, idei czy symboli. Najpierw powinniśmy to wszystko odrzucić.

Słowa są jedynie narzędziem komunikacji, nie są rzeczami. Słowo, symbol, nie jest rzeczywisty i kiedy wikłamy się w słowa, niezwykle trudno jest nam uwolnić się od symboli, pojęć oraz idei przesłaniających nam to, co jest. Choć jesteśmy skazani na używanie słów, nie są one faktami. Tylko pamiętając o tym, że słowo nie jest faktem, możemy naprawdę coś zbadać. Człowiek w głębi swego osamotnienia i rozpaczy uświęcił ideę, obraz stworzony własnymi rękami albo myślą. Obraz ten nabrał wielkiego znaczenia dla chrześcijan, hinduistów, buddystów itp., którzy nadali mu aurę świętości. Czy możemy ją wymazać – nie tylko werbalnie, teoretycznie, lecz naprawdę ją usunąć, jako że nie ma ona nic wspólnego z rzeczywistością? Wtedy dopiero zaczniemy zadawać pytania. Ale nikt nam na nie nie odpowie, ponieważ na każde zadane przez nas fundamentalne pytanie nikt nie może odpowiedzieć, a już najmniej my sami. Możemy jednak to pytanie sformułować i pozwolić mu dojrzewać, gotować się, pracować. Musimy je przeniknąć do głębi. Pytamy więc, czy poza symbolami, słowami, istnieje coś rzeczywistego, prawdziwego, coś naprawdę świętego.

(…)

Jeśli myśl twa będzie taką, jaką być powinna, niewiele trudności sprawi ci działanie. Pamiętaj jednak, że jeśli chcesz być użyteczny dla ludzkości, myśl twoja musi znaleźć wyraz w czynie. Nie powinno być w tobie lenistwa, lecz nieustanna praca dla dobra. Ale musi to być twój własny obowiązek, nie zaś innego człowieka, chyba że za jego zgodą i dla udzielenia mu pomocy. Pozostaw każdemu swobodę spełniania jego pracy według jego woli; bądź zawsze gotów przyjść z pomocą, gdy zajdzie taka potrzeba, lecz nigdy nie wtrącaj się niepotrzebnie. Dla wielu ludzi najtrudniejszą w świecie rzeczą jest nauczyć się pilnowania swoich własnych spraw; a właśnie tego musisz przestrzegać.

Chcąc podjąć się ważniejszych prac, nie powinieneś zaniedbywać codziennych obowiązków, gdyż dopóki nie będą spełnione, nie będziesz gotowy do żadnej innej służby. Nie przyjmuj nowych zewnętrznych zobowiązań, ale te, których już się podjąłeś, wypełniaj jak można najlepiej; chodzi tu o wszystkie oczywiste racjonalne obowiązki, które sam uznajesz za słuszne, nie o wyimaginowane, które inni chcieliby ci narzucić. Chcąc być uczniem Mistrza, musisz każdą najzwyklejszą pracę wypełniać lepiej, a nie gorzej od innych, gdyż masz ją wykonywać z miłości dla Niego.

(…)

Musisz czuć dla wszystkich najszczerszą tolerancję, serdeczne zainteresowanie wierzeniami ludzi innych religii tak jak dla własnej, albowiem każda, jak i twoja, jest drogą do Najwyższego; a chcąc wszystkim pomagać, musisz wszystkich rozumieć.

Chcąc zdobyć taką całkowitą tolerancję, przede wszystkim musisz sam być wolny od bigoterii i przesądów. Musisz rozumieć, iż żaden obrzęd nie jest konieczny, w przeciwnym razie możesz się sobie wydawać lepszym od tych, którzy się do nich nie stosują. Nie należy jednak potępiać innych, którzy się jeszcze trzymają obrzędów; niech czynią, jak chcą, lecz nie powinni przeszkadzać tobie, który znasz prawdę, ani próbować narzucać ci tego, z czego wyrosłeś. Bądź dla wszystkich pełen pobłażania i życzliwości.

Teraz, gdy otworzyły się twe oczy, niektóre z twych dawnych wierzeń i obrzędów mogą ci się wydawać niedorzeczne; może są takie w istocie. Choć sam nie możesz już brać w nich udziału, szanuj je jednak przez wzgląd na tych dobrych ludzi, którym są one jeszcze potrzebne. Mają one swe miejsce i swą użyteczność; podobne są do owych podwójnych linijek, które ci jako dziecku pomagały wyrobić równe i proste pismo, zanim nauczyłeś się pisać lepiej i swobodniej bez nich. Był czas, gdy ci były potrzebne, lecz dziś on już minął.

(…)

Pogodnie nieś swoją karmę, choćby była najcięższa. Ból, który cię spotyka, możesz uważać za zaszczyt, jest on bowiem oznaką, że Władcy Karmy poczytują cię za godnego pomocy. Choć byłaby ciężka, bądź wdzięczny, że nie jest gorsza. Pamiętaj, iż mało możesz być pomocny Mistrzowi, zanim twa zła karma się nie wyczerpie, zanim nie będziesz od niej wolny. Ofiarowując się dobrowolnie Mistrzowi, prosiłeś o jej przyśpieszenie, teraz więc w przeciągu jednego lub paru żywotów spłacasz to, co mogło być rozłożone na ich setki. Lecz chcąc z niej jak najwięcej skorzystać, musisz ją znosić z pogodą, radośnie.

(…)

Musisz ufać swemu Mistrzowi; musisz ufać sobie. Jeśli widziałeś Mistrza, ufność twa będzie bezgraniczna przez wiele żywotów i wiele śmierci. Jeśli Go jeszcze nie widziałeś, staraj się Go żywo odczuć i Jemu wierzyć, gdyż bez tej wiary nie będzie mógł ci pomóc nawet On. Gdzie nie ma bezwzględnego zaufania, tam dopływ miłości i mocy nie może być pełny.

Musisz ufać sobie. Mówisz, iż znasz siebie zbyt dobrze? Jeśli tak czujesz, znaczy, że nie znasz siebie wcale; znasz tylko tę słabą, zewnętrzną skorupę, która wielokrotnie w proch się rozpadała. Lecz ty – w istocie – jesteś iskrą bożego ognia, i Bóg, który jest Wszechmocny, przebywa w tobie; nie istnieje więc nic, czego byś nie mógł dokonać, jeśli będziesz miał ku temu wolę. Powiedz sobie: „Czego jeden człowiek dokonał i drugi dokonać może; jestem człowiekiem, ale i Bogiem w człowieku, dokonać tego chcę i mogę”. Wola twa powinna być jak stal hartowna, jeśli chcesz postępować na Ścieżce.

(…)

Ze wszystkich potrzebnych cnót Miłość jest najważniejsza, gdyż jeśli jest dość mocna w człowieku, zmusza go do zdobycia wszystkich innych cech, one zaś bez niej nie mogą nigdy wystarczyć.

Często tłumaczy się ją jako gorące pragnienie wyzwolenia się od kręgu narodzin i śmierci i zjednoczenia z Bogiem. Lecz takie określenie może wydawać się samolubne, wyraża bowiem tylko cząstkę znaczenia Miłości. Jest to nie tyle pragnienie, ile mocne postanowienie, nieugięta wola. Aby mogło osiągnąć cel, postanowienie to musi tak wypełnić całą twą istotę, by na żadne inne uczucie nie było już miejsca. Jest to rzeczywiście wola zjednoczenia się z Bogiem, jednak nie z chęci ujścia od znużenia i bólu, lecz dlatego, by z głębokiej dla Niego miłości działać wraz z Nim i jako On. On jest miłością, więc jeśli pragniesz zjednoczenia z Nim, musisz być pełen doskonałej bezinteresowności i miłowania.

W codziennym życiu dwie rzeczy wynikać z tego muszą: usiłowanie, aby żadnej żywej istocie nie sprawić bólu, i nieustanna czujność, by nie opuścić żadnej sposobności pomocy.

Przede wszystkim nikomu nie wyrządzać krzywdy. Trzy są grzechy, które więcej przyczyniają na świecie zła niż wszystko inne: obmowa, okrucieństwo i przesądy – bo są to grzechy przeciwko miłości. Człowiek, który miłością Boga chce napełnić swe serce, tych trzech grzechów bezustannie powinien się strzec.

(…)

Człowiek, który jest na Ścieżce, nie dla siebie, a dla innych istnieje; o sobie zapomniał, aby innym móc służyć. Jest on jakby rylcem w ręku Boga, przez który myśl boża spływa i tu na ziemi wyraz znajduje, którego by inaczej nie znalazła. A zarazem jest on piórem żywym, ognistym, promieniującym z serca na cały świat boską Miłością.

Mądrość, która daje ci moc służenia, wola, która tą mądrością kieruje, miłość dająca woli natchnienie – oto twe cnoty. Wola, Mądrość i Miłość to trzy postacie Boga, i wy wszyscy, którzy w poczet sług Jego zaciągnąć się chcecie, powinniście je czynnie w ziemskim życiu przejawiać.

Czekaj na Słowa Mistrza; światłości ukrytej strzeż; Jego rozkazu wypatruj wśród zgiełku zmagań i walk.

Czuwaj – byś najdrobniejszy znak nad głową tłumów pochwycił, byś Jego cichy usłyszał szept wśród ziemi głośnych, hucznych głosów.

ISBN 13: 978-83-66388-26-0
EAN: 9788366388260

Informacje dodatkowe

Waga 200 g
Wymiary 14,5 × 20,5 cm
Autor

Jiddu Krishnamurti

Książka

okładka miękka

Objętość

38 stron