C. W. Leadbeater
Człowiek
we wszechświecie

49,00 

Człowiek we wszechświecie – autor zajął się życiem tętniącym we wszechświecie oraz umieszczeniem człowieka w tej niesłychanie złożonej konstrukcji. Swą podróż rozpoczyna od przypomnienia nam boskich korzeni ludzkości. Opisuje, jak powstał układ słoneczny z perspektywy jasnowidzącego, rozpoznającego subtelne energie twórcze. Autor w szczegółach skupia się na tym, jakim torem toczyła się nasza ewolucja, po czym przechodzi do budowy samego człowieka – z jakich składa się ciał i na jakich płaszczyznach jest obecny. Plan fizyczny jest jedynie jednym z kilku, na których człowiek przebywa jednocześnie.

SKU: 1013906 Kategoria:

Opis

Następnie opisana została egzystencja człowieka po odłożeniu ciała fizycznego wraz ze szczegółowym objaśnieniem sfer, przez które przechodzi dusza na drodze do miejsca, z którego tu przybyliśmy. Kluczową koncepcją jest tu reinkarnacja, a zrozumienie własnego życia oraz życia innych na ziemi, szczególnie w aspekcie pozornych niesprawiedliwości, nie jest możliwe bez uświadomienia sobie zasad rządzących kołem ponownych narodzin. Autor zajmuje się też celem życia, co po dokładnym przestudiowaniu napawa inspiracją i siłą do odważnego kroczenia naprzód w zrozumieniu, że to my sami jesteśmy odpowiedzialni za własny los.

Na koniec C. W. Leadbeater przedstawia świetlistą przyszłość rasy ludzkiej, kiedy to zaczniemy realizować najwyższe ideały na ścieżce stawania się istotami wykraczającymi ponad zwykłe ludzkie doświadczenia, ścieżka prowadząca do Białego Braterstwa absolutnej miłości, mądrości i mocy.

Cytaty z książki:

Filozofia teozofii wyjaśnia, że system słoneczny jest doskonałym mechanizmem, manifestacją potężnego życia, którego człowiek stanowi zaledwie maleńką cząstkę; jednak zajmuje się i tą maleńką cząstką, bezpośrednio nas obchodzącą, i traktuje o niej wyczerpująco w trzech postaciach: teraźniejszej, przeszłej i przyszłej.

Traktuje o teraźniejszości, opisując, czym naprawdę jest człowiek badany przy pomocy rozwiniętych władz. Mówi się zazwyczaj: człowiek ma duszę; teozofia w rezultacie swych badań bezpośrednich utrzymuje, że człowiek jest duszą, która ma ciało, a raczej ciała, będące w różnych sferach naczyniami i narzędziami tej duszy. Sfery te nie istnieją w przestrzeni oddzielnie, lecz trwają tu jednocześnie i mogą być badane; stanowią one podziały materialnej strony natury i w skupieniu materii mają rozmaite stopnie gęstości. Człowiek istnieje w różnych sferach, lecz zazwyczaj świadom jest swej egzystencji tylko w najniższej z nich, aczkolwiek we śnie lub transie miewa przebłyski czucia tamtych. To, co nazywamy śmiercią, jest tylko rozstaniem się z formą w sferze najniższej, a dusza, czyli człowiek rzeczywisty, w świecie wyższym nie zmienia się, podobnie jak nie zmienia się człowiek fizyczny, choć zdejmuje ubranie. Wszystko to jest przedmiotem nie tylko teorii, lecz obserwacji i doświadczeń.

(…)

Teozofia ma wiele do powiedzenia o przeszłej historii człowieka w znaczeniu biegu jego ewolucji, aż do chwili dojścia do tego, czym jest obecnie. To również jest przedmiotem jej badań. Istnieje bowiem niezatarta pamięć wszystkiego, cokolwiek się stało, rodzaj pamiętników przyrody, które mogą być odczytane przez badacza, jak gdyby wszystko działo się teraz, na jego oczach. Badając w ten sposób przeszłość, dowiadujemy się, że człowiek jest pochodzenia boskiego, że ma już poza sobą długą ewolucję, a właściwie ewolucję podwójną: ewolucję wewnętrzną – życia, czyli duszy, i ewolucję zewnętrzną – formy. Dowiadujemy się, że trwanie człowieka jako ducha osiąga długość wydającą się nam niesłychanie rozległą, a to, co przy­wykliśmy nazywać jego życiem, jest zaledwie jednym dniem egzystencji, wiele z takich dni człowiek przeżył już i wiele ma ich jeszcze przed sobą. A jeśli chcemy zrozumieć jego życie rzeczywiste i cel tegoż, musimy je rozpatrywać nie jako jeden dzień, zaczynający się urodzeniem, a kończący śmiercią, lecz w związku z dniami, które ten obecny poprzedzały i które po nim przyjdą.

O tych, które przyjdą, jest wiele do powiedzenia i mamy co do nich dokładne wskazówki. Wskazówki takie można pozyskać po pierwsze od ludzi posuniętych dalej od nas na drodze ewolucji i mających dzięki temu bezpośrednie doświadczenie, po drugie, można je wysnuć z kierunku dróg przebytych w przeszłości. Cel cyklu tej ewolucji jest widoczny, choć jeszcze bardzo daleki, lecz zdaje się, że nawet wtedy, gdy zostanie już osiągnięty, nieskończoność postępu rozciągnie się znów przed tymi, którzy zapragną iść dalej.

(…)

Jedną z najcenniejszych właściwości tej teorii jest ta, że światło, które nam przynosi, rozwiązuje wiele zagadnień, usuwa wiele trudności, wyjaśnia wiele pozornych niesprawiedliwości życiowych i wykazuje istnienie powszechnego ładu w domniemanym chaosie. A chociaż część nauk teozoficznych oparta jest na badaniu sił, których działanie znajduje się poza obrębem świadomości zwykłego człowieka, to jednak jeśli tenże zechce przyjąć je jako hipotezę, szybko dojdzie do pojęcia prawdy, gdyż ta stanowi jedynie konsekwentne i rozumne wytłumaczenie dramatu życia.

Istnienie ludzi doskonałych, możliwość komunikowania się z nimi i otrzymywania od nich nauk jest jedną z wielkich nowych prawd, jakie teozofia niesie zachodniemu światu. Inną wielką prawdą jest cudowna pewność, że świat nie biegnie na ślepo ku anarchii, lecz że jego postęp pozostaje pod kierunkiem zorganizowanej hierarchii, jest zatem rzeczą zu­pełnie niemożliwą, aby w ostatecznym obrachunku nawet najdrobniejsza jednostka poniosła całkowitą klęskę. W każdym, kto ujrzał choćby najsłabszy tylko blask pracy tej hierarchii, budzi się nieuniknione pragnienie współpracy z nią, służenia pod jej rozkazami najskromniejszymi nawet zdolnościami i stania się godnym, aby w dalekiej przyszłości stanąć choćby w najdalszych jej szeregach.

(…)

Prowadzi to ku tej postaci teozofii, którą nazwaliśmy religijną. Ci, którzy dochodzą do poznania i zrozumienia tych rzeczy, nie zadawalają się już powolną drogą ewolucji i pragną stać się użytecznymi prędzej. Wtedy proszą i otrzymują możność wejścia na ścieżkę krótszą, lecz bardziej stromą. Nie można wtedy uniknąć nagromadzenia pracy, która powinna być wykonana. Jest to jakby dźwiganie ciężaru w górach: można go nieść wprost ku szczytowi przez stromą ścieżkę albo iść z nim powoli pochyłą z lekka drogą. I jedno, i drugie potrzebuje siły, lecz wypełnienie jednej i tej samej pracy w daleko krótszym czasie wymaga już zdecydowanego wysiłku. Wysiłek ten może być uczyniony, gdyż czynili go inni, a ci, którzy dokonali już takiego przedsięwzięcia, twierdzą, że w pełni wynagradza ono poniesione trudy. Ograniczoność rozwoju naszych ciał powoli wtedy odchodzi, a wyswobodzony czło­wiek staje się twórczym współpracownikiem w olbrzymim dziele ewolucji wszystkich stworzeń.

Pojęta jako religia, teozofia daje również swoim zwolennikom zasady życia oparte nie tylko na bezwzględnych nakazach danych w odległej przeszłości, lecz na zdrowym, prostym zrozumieniu faktów wynikających z obserwacji. Stosunek studiującego teozofię do jej wskazań nie jest ślepym posłuszeństwem, jakie się ma wobec przykazań religii, lecz jest raczej podobny do zachowywania wskazań higieny. Moglibyśmy powiedzieć, że ta lub owa rzecz zgodna jest z wolą Boga, gdyż wola Boga wyraża się w tym, co nazywamy prawami natury. Ponieważ wola owa zarządza mądrze wszystkim, przekroczenie jej praw narusza sprawność zakreślonego działania, opóźnia na chwilę jakiś fragment lub drobną część ewolucji i ze względu na to przynosi szkodę nam lub innym. Dlatego to człowiek mądry nie przekracza prawa z tych względów, a nie dla uniknięcia wyimaginowanego gniewu jakiegoś obrażonego bóstwa.

(…)

Teozofia jest również nauką, jest prawdziwą nauką życia i nauką duszy. Stosuje zawsze naukową metodę usilnych badań, powtarzanych wiele razy, klasyfikując później rezultaty i wyciągając z nich wnioski. W ten sposób bada różne stany przyrody, warunki świadomości człowieka w ciągu życia i po pospolicie zwanej śmierci. Nigdy nie dość powtarzania, że jej twierdzenia w tej dziedzinie nie są mglistym domysłem lub przedmiotem wiary, lecz oparte są na bezpośredniej i często powtarzanej obserwacji.

(…)

Widzimy zatem, że teozofia łączy w sobie charakterystyczne cechy filozofii, religii i nauki. „Jakąż zatem dobrą nowinę niesie znużonemu światu?” – można by zapytać – „Jakie zasadnicze twierdzenia wypływają z jej badań? Jakie wielkie sprawy ma do przedłożenia ludzkości?”

Odpowiedzi mieszczą się w zasadniczych twierdzeniach, są to trzy prawdy absolutne, które nigdy nie mogą zaginąć, jednak mogą być pokryte milczeniem ze względu na brak słów:

  • Dusza człowieka jest nieśmiertelna, a jego przyszłość jest przyszłością, której wzrost i blask nie zna granic.
  • Źródło życia przebywa w nas i poza nami, jest nieśmiertelne i wiecznie czyniące dobro; jest niesłyszalne, niewidzialne i bezwonne, lecz dostrzegalne dla tego, kto pragnie je dostrzec.
  • Każdy człowiek jest swym własnym prawodawcą i twórcą własnej chwały lub mroku; sędzią własnego życia decydującym o własnej nagrodzie, o własnej karze.

Prawdy te, wielkie jak samo życie, są proste jak najprostszy umysł ludzki. Mówiąc krótko i zwykłym językiem, znaczy to, że Bóg jest dobry, że człowiek jest nieśmiertelny i że zbierać będziemy to, co posiejemy. Istnieje określony plan wszelkich rzeczy, pozostający pod rozumnym kierownictwem i wypełniający się według niezmiennych praw. Człowiek ma własne miejsce w tym planie i żyje według jego praw. Jeśli je rozumie i współdziała z nimi, posuwa się szybko naprzód i jest szczęśliwy; jeśli ich nie rozumie, jeśli je łamie świadomie lub nieświadomie, opóźnia swój postęp i jest nieszczęśliwy. Są to nie teorie, lecz dowiedzione fakty. Kto wątpi, niech bada i przekona się sam.

(…)

O Absolucie, o Nieskończoności, o Wszechogarniającym możemy na naszym poziomie myślenia powiedzieć tylko, że jest, gdyż cokolwiek się powie, będzie zawsze ograniczeniem, a więc niedokładnością.

Jest nieskończenie wiele wszechświatów – w nim i w każdym wszechświecie – istnieje niezliczona ilość systemów słonecznych. Każdy system słoneczny jest wyrazem potężnej Istoty, którą nazywamy Logosem, Słowem Boga, Bogiem Słonecznym – jest tym wszystkim, co człowiek myśli, że Bogiem jest. On przenika cały system słoneczny i nie ma nic, co by nie było Nim. System słoneczny jest Jego manifestacją w tej materii, jaką jesteśmy zdolni widzieć, lecz On trwa ponad wszystkim i poza wszystkim, wiodąc zadziwiające życie pośród równych sobie. W jednym z pism Wschodu czytamy: „Przeniknąwszy wszechświat cały cząstką siebie – Ja trwam”.

(…)

Początek wszechświata, jeśli nawet kiedykolwiek miał miejsce, przechodzi granice naszego pola widzenia. W najdawniejszym okresie historii, ku jakiemu tylko zdołamy sięgnąć, działały zawsze w pełni dwie odrębne siły dopełniające się – Duch i materia, albo życie i forma. Zwykłe pojęcie materii powinno być zmodyfikowane, gdyż, to, co zwykle nazywa się siłą i to, co nazywa się materią, jest w rzeczywistości dwoma odmianami Ducha na różnych stopniach ewolucji, i istotna materia albo podstawa wszystkiego stanowi wymykającą się postrzeganiu osnowę.

(…)

Ciało fizyczne nie jest jedynym, które ego przywdziewa. Zanim ego przebywające w wyższym świecie mentalnym ustanowi dla siebie ciało w świecie fizycznym, musi stworzyć związek między nim a sobą, rozciągający się przez niższy świat mentalny i astralny. Kiedy ma zstąpić w ciało fizyczne, tworzy wokół siebie jakby osłonę z materii niższego świata mentalnego, osłonę, którą nazywamy ciałem mentalnym. Jest to narzędzie, za pomocą którego tworzy wszystkie konkretne myśli – myśl abstrakcyjna jest bowiem tylko właściwością w wyższym świecie mentalnym.

Następnie ego tworzy wokół siebie osłonę z materii astralnej, co nazywamy ciałem astralnym, stanowiącym narzędzie jego żądz i uczuć, a także w związku z niższą częścią ciała mentalnego każdej myśli zabarwionej egoizmem albo uczuciem osobistym. Dopiero po utworzeniu tych ciał pośrednich może ono wejść w kontakt z tworzącym się ciałem fizycznym, zdobywając pewne przymioty będące rezultatem doświadczeń, a kiedy życie na ziemi kończy się, kiedy ciało fizyczne zostaje zużyte, zrzuca odwrotnie jedno po drugim ciała przyswojone. Najpierw uwalnia się od ciała fizycznego, a wtedy życie ego koncentruje się na świecie astralnym, gdzie przebywa w ciele astralnym.

(…)

Śmierć jest zrzuceniem ciała fizycznego, lecz dla ego znaczy tyle, co dla człowieka zdjęcie ubrania. Oswobodzone z ciała fizycznego ego żyje dalej w ciele astralnym, dopóki nie wyczerpie się siła zrodzona przez uczucia i namiętności, na które zezwoliło ono w swym życiu ziemskim. Po czym następuje śmierć powtórna, ciało astralne rozpada się i ego pozostaje w ciele mentalnym, w świecie mentalnym niższym. W tym stanie trwa, dopóki nie zużyją się siły powstałe dzięki jego myślom podczas życia fizycznego i astralnego. Następnie uwalnia się ono od ciała mentalnego i pozostaje w ciele przyczynowym, czyli w swym świecie właściwym.

Zatem śmierć w zwykłym jej rozumieniu nie istnieje. Jest tylko następstwo etapów w życiu ciągłym – etapów w trzech światach jeden po drugim. Długość pobytu w tych światach zmienia się w miarę postępu człowieka. Człowiek pierwotny żyje prawie wyłącznie w świecie fizycznym i stosunkowo niewiele czasu spędza w świecie astralnym w końcu swej inkarnacji. W miarę ewolucji życie astralne człowieka staje się dłuższe, a wraz z rozwojem intelektu i zdolności myślenia zaczyna on spędzać nieco czasu również w świecie mentalnym. Człowiek należący do ras cywilizowanych pozostaje w świecie mentalnym dłużej niż w świecie astralnym i fizycznym. Im bardziej ktoś jest posunięty na drodze rozwoju, tym dłuższe staje się jego życie mentalne, a krótsze astralne.

Życie astralne jest rezultatem wszystkich uczuć zawierających pierwiastek osobisty. Jeśli są one zdecydowanie egoistyczne, tworzą dla danej jednostki życie astralne bardzo ciężkie, i odwrotnie, jeśli są tylko lekko zabarwione egoizmem, będąc w istocie dobrymi i życzliwymi, czynią życie astralne względnie miłym, jakkolwiek w pewnych jeszcze granicach. Myśli i uczucia całkowicie bezinteresowne wywierają wpływ na życie mentalne, czyniąc je błogim.

Życie astralne, które człowiek sam sobie tworzy, złe lub względnie radosne, odpowiada chrześcijańskiemu czyścowi; życie mentalne niższe, zawsze całkowicie szczęśliwe, odpowia­da niebu.

Człowiek stwarza sobie swój własny czyściec i własne niebo; nie są to miejsca, lecz stany świadomości. Piekło nie istnieje, jest wytworem teologicznej imaginacji, lecz człowiek żyjący bezrozumnie może stworzyć sobie bardzo niemiły i długi okres czyśćca. Ani czyściec, ani też niebo nie mogą trwać wiecznie, gdyż skończona przyczyna nie może tworzyć nieskończonych skutków. Czas ich trwania jest tak różny, zależny od warunków indywidualnych, zatem podanie konkretnych cyfr mogłoby wprowadzić czytelników w błąd.

(…)

Plan ewolucji dla obecnego człowieka polega na zstępowaniu w materię najgrubszą i na wstępowaniu później w światy wyższe, unosząc ze sobą rezultat osiągniętych doświadczeń. Zatem prawdziwe życie człowieka trwa miliony lat, a to, co przywykliśmy nazywać życiem, jest tylko jednym dniem stokroć dłuższej egzystencji. A właściwie jest tylko maleńką częścią dnia, gdyż po sześćdziesięcioletnim życiu w świecie fizycznym następuje dwadzieścia razy dłuższy okres przebywania w sferach wyższych. Każdy z nas ma za sobą długi korowód takich fizycznych wcieleń, a człowiek zwykły ma ich jeszcze wiele przed sobą. Każde z takich żyć jest jednym dniem w szkole. Ego przywdziewa szatę ciała i idzie do szkoły fizycznego świata, by nauczyć się pewnych lekcji. I w ciągu jednego dnia szkoły życia na ziemi uczy się, nie uczy lub uczy częściowo, a potem zdejmuje cielesną odzież i wraca do własnego domu dla odpoczynku i nabrania sił. O poranku każdego nowego życia podejmuje naukę w tym miejscu, w którym zostawił ją z wieczora. Niektórych lekcji uczy się w ciągu dnia jednego, innych przez wiele dni.

Jeśli jako uczeń jest zdolny, uczy się szybko tego, co należy. Jeśli dochodzi do inteligentnego pojmowania regulaminu szkoły i dba o dostosowanie do niej swego postępowania, jego życie szkolne będzie stosunkowo krótkie i po skończeniu go przejdzie z całym zasobem wiedzy do istotnego życia w światach wyższych, do którego życie w trzech niższych światach jest tylko przygotowaniem. Niektóre ego są jak krnąbrni chłopcy, albo nie uczą się łatwo, albo nie rozumieją regulaminu szkoły i przez to niezrozumienie postępują ciągle na przekór, albo są samowolni i nawet, gdy znają regulamin, nie potrafią zdecydować się łatwo na zgodne z nim postępowanie. Tacy przebywają w szkole dłużej i przez swoje czyny opóźniają wejście w realne życie światów wyższych.

Ponieważ jest to szkoła, gdzie żaden z uczniów nie może odpaść, każdy musi przejść swój kurs. Uczeń nie ma tu żadnego wyboru, jednak czas nauki, aby stać się zdolnym do wyższych egzaminów, w zupełności zależy od niego. Uczeń mądry, zdając sobie sprawę, że szkoła jest jedyną drogą wiodącą do celu, że jest przygotowaniem do życia chwalebniejszego i szerszego, stara się, na ile tylko może, zrozumieć regulamin szkolny i, jak tylko może najściślej, dostosować doń swoje życie, aby ucząc się nie tracić czasu. Stara się współpracować z nauczycielami, szuka najtrudniejszej pracy i najlepszego jej wypełnienia, aby jako ego wejść w blasku do swego królestwa.

(…)

Teozofia tłumaczy prawa, według których należy żyć, jest zatem wielkim ułatwieniem dla tych, którzy ją studiują. Pierwszym wielkim prawem jest prawo ewolucji. Każdy człowiek musi się stać doskonały, rozwijając w stopniu najwyższym boskie możliwości będące w nim w stanie ukrytym, gdyż rozwój taki jest celem całego planu. Prawo ewolucji pcha człowieka ciągle ku coraz to wyższym czynom. Człowiek mądry stara się przewidzieć wymogi prawa ewolucji, stara się przyśpieszyć czas koniecznych studiów, gdyż w ten sposób nie tylko unika konfliktów z prawem życia, lecz osiąga jego najwyższe współdziałanie.

Kto opóźnia się na drodze życia, tego ciągle popycha nacisk tego prawa, a jeśli mu się przeciwstawia, nacisk zmienia się w cierpienie. I tak na ścieżce ewolucji leniwy zawsze jest prześladowany i poganiany przez los, a człowiek działający rozumnie nie, ma on całkowitą swobodę wybierania własnego kierunku tak długo, dopóki prowadzi ona naprzód i wzwyż.

(…)

Drugim wielkim prawem, według którego odbywa się ewolucja, jest prawo przyczyny i skutku. Nie ma skutku bez przyczyny, a każda przyczyna sprowadza następstwa. Przyczyna i skutek stanowią jedno, gdyż skutek jest w rzeczywistości częścią przyczyny i, wprawiając w ruch jedno, porusza również i drugie. W naturze nie ma nagrody ani kary, jest tylko przyczyna i skutek.

Prawo przyczyny i skutku obserwuje się w fizyce i chemii, jasnowidzący równie wyraźnie widzi je w odniesieniu do zagadnień ewolucji. To samo prawo istnieje w światach wyższych, kąt odbicia równa się kątowi padania. Prawem mechaniki jest, że działanie i oddziaływanie są równe i przeciwstawne. W prawie nieskończenie subtelniejszej materii światów wyższych reakcja nie zawsze jest natychmiastowa, nieraz może mieć miejsce dopiero po długim okresie czasu, lecz przychodzi nieuniknienie i zachodzi z największą precyzją.

(…)

Prawo światów wyższych jest tak samo dokładne, jak mechaniczne prawo w świecie fizycznym. Kto tworzy dobre myśli lub spełnia dobry czyn, otrzymuje w zamian dobro; kto tworzy myśli złe lub spełnia czyn zły, z taką samą dokładnością otrzymuje w zamian zło, a dzieje się to nie w formie nagrody i kary uzależnionej od jakiejś zewnętrznej woli, lecz po prostu jako mechaniczny rezultat naszych własnych czynów. Człowiek nauczył się rozpoznawać w świecie fizycznym rezultat mechaniczny, gdyż reakcja jest zwykle natychmiastowa i może być zauważona. Reakcja w światach wyższych działa szerzej i często ma miejsce dopiero w następnym życiu fizycznym, dlatego nie zawsze człowiek ją rozumie.

Działanie tego prawa rozwiązuje wiele problemów zwykłego życia na ziemi. Tłumaczy różne losy ludzi i różnice między nimi. Jeśli ktoś ma jakieś specjalne zdolności, a inny ich nie posiada, znaczy to, że pierwszy poświęcił na ćwiczenie w danym kierunku wiele sił w poprzednim życiu, zaś drugi dopiero początkuje. Geniusze i dzieci nad wiek rozwinięte nie są przykładami łaski jakiegoś bóstwa, lecz rezultatem trudu poprzednich wcieleń. Wszystkie najrozmaitsze okoliczności, jakie się nam przydarzają, są wynikiem naszych przeszłych czynów, to samo da się powiedzieć o posiadanych zdolnościach. Jesteśmy tym, czym sami siebie uczyniliśmy, i żyjemy w warunkach takich, na jakie zasłużyliśmy.

(…)

Warunki obecnego życia są całkowicie wynikiem żyć przeszłych, a nasze obecne czyny tworzą warunki życia kolejnego. Człowiek mało zdolny i skrępowany warunkami zewnętrznymi nie zawsze może w tym życiu zmienić swoje położenie tak, jakby tego pragnął, lecz z pewnością może zabezpieczyć się na życie przyszłe tak, jak tego pragnie. Każdy czyn człowieka nie dotyczy wyłącznie jego, lecz i innych. Nieraz wpływ ten bywa stosunkowo nieznaczny, a czasem ma olbrzymie znaczenie. Nieznaczne skutki, złe lub dobre, są małymi długami względem natury, lecz skutki wielkie tworzą konto, które należy likwidować ze współudziałem osoby zainteresowanej.

(…)

We wszystkich złych myślach i uczuciach dominującą nutą jest egoizm, podczas gdy w dobrych myśl zwrócona jest ku bliźnim z pominięciem własnej osobowości. Egoizm jest zatem jedynym, wielkim złem, a całkowita bezinteresowność szczytem cnotliwości. Stanowi to normę życia. Kto pragnie rozumnie współdziałać z wolą Boga, powinien odsunąć każdą myśl o własnym zysku czy przyjemności i poświęcić się całkowicie zadaniu pełnienia tej woli, aby pracować dla dobra i szczęścia innych.

Ideał ten jest trudny do osiągnięcia, gdyż mamy za sobą długą egoistyczną przeszłość. Większość z nas daleka jest jeszcze od całkowicie altruistycznej postawy, a jak osiągnąć ją przy braku niezbędnej mocy w dobru i przy tylu ułomnościach?

(…)

Każdej wadzie można przeciwstawić cnotę. Gdy zauważamy w sobie jakąś wadę, spieszymy rozwinąć cnotę będącą zaprzeczeniem tej wady. Jeśli ktoś spostrzeże, że jego przeszłość byłą egoistyczna, to znaczy, że miał zwyczaj myślenia najpierw o własnej wygodzie i przyjemności bez względu na innych, niechaj pracuje nad wytworzeniem w sobie przyzwyczajenia odwrotnego, niech wprowadzi w życie nawyk myślenia, zanim przedsięweźmie cokolwiek, jakie to pociągnie za sobą skutki dla jego otoczenia, niech stara się sprawiać przyjemność innym, nawet kosztem trudu lub wyrzeczenia. Z czasem stanie się to przyzwyczajeniem i, rozwijając się, unicestwi nawyk egoizmu.

(…)

Jeśli ktoś jest pełny podejrzeń, zawsze gotów do przypisywania złych pobudek tym, którzy go otaczają, powinien pielęgnować w sobie wiarę w bliźnich, przypisywać im pobudki możliwie najwyższe. Można by zauważyć, że jest to sposób wystawiania się na oszustwo, a w wielu przypadkach zła lokata zaufania. To nic. Lepiej jest czasem zawieść się na innych, niż chronić się od zawodu trwając w ciągłej postawie podejrzenia. Prócz tego zaufanie rodzi wierność. Jednostka, której okazujemy zaufanie, staje się go zwykle godna, podczas gdy jest rzeczą możliwą, że podejrzewany wkrótce wypełni to, o co go podejrzewamy.

Jeśli ktoś ma skłonność do skąpstwa, niech stara się konkretnie o hojność, szczodrość, jeśli łatwo unosi się gniewem, niech rozwija w sobie spokój, jeśli spostrzeże, że jest zanadto ciekaw, niech zdecydowanie i często wyrzeka się zaspokajania ciekawości; jeśli popada w przygnębienie, niech stale rozwija w sobie pogodę, nawet w największych przykrościach.

(…)

Pierwsze wtajemniczenie odpowiada egzaminowi dopuszczającemu go na uniwersytet, a zdobycie stopnia adepta, czyli mistrza, jest osiągnięciem stopnia uniwersyteckiego po skończeniu studiów. Kontynuując, są trzy egzaminy pośrednie, zwane zwykle wtajemniczeniem drugim, trzecim i czwartym, z których piąty jest osiągnięciem stopnia adepta. Ogólne pojęcie o wyższej linii ewolucji można osiągnąć, czytając opis tego, co księgi buddyjskie nazywają „okowami”, od których trzeba się uwolnić, czyli błędami, których musi się wyzbyć człowiek wstępujący na ścieżkę. Są to: złudzenie odrębności, zwątpienie, czyli niepewność, przesądy, przywiązanie do uciech, zdolność nienawidzenia, żądza życia, tutaj, bądź w światach wyższych, pycha, pobudliwość albo skłonność do irytacji, ignorancja, czyli niewiedza. Kto osiągnął poziom mistrza, wyczerpał wszystkie możliwości rozwoju moralnego i ewolucja, którą ma przed sobą, może oznaczać tylko jeszcze szerszą wiedzę i jeszcze cudowniejsze moce duchowe.

(…)

Wiedząc, że istnieje najwyższa potęga kierująca biegiem ewolucji, wiedząc, że potęga ta jest wszechmądra i wszechmiłująca, teozof musi zdawać sobie sprawę, że wszystko, cokolwiek istnieje, służy postępowi. Zdaje on sobie sprawę, że słowa Pisma Świętego, utrzymujące, iż wszystko pracuje wspólnie dla dobra, nie są fantazją lub pobożnym życzeniem, ale potwierdzają fakt naukowy. Dla każdego syna ziemi jest absolutną pewnością, że osiągnie on w końcu niewypowiedzianą chwałę, bez względu na to, czym jest obecnie. Ot i wszystko. Od tej chwili człowiek jest na drodze wiodącej ku chwale i trzeba tylko, by zrozumiał, iż wszystko, co go otacza, przeznaczone jest, by pomagać mu, a nie by przeszkadzać.

Zaiste, na świecie jest wiele zła i wiele cierpienia, lecz teozof z pewnego wyższego punktu widzi, że jakkolwiek straszne byłoby to zło i cierpienie, jest ono tylko czasowe i powierzchowne i może zostać całkowicie zużytkowane jako czynnik postępu. W czasie swej nieświadomości, kiedy patrzył na życie z własnego poziomu, nie mógł tych rzeczy zrozumieć, bowiem patrzył z dołu i widział tylko jedną stronę. Jego wzrok wpatrywał się ciągle w zło pozorne, a jego istotnego znaczenia nigdy nie był w stanie objąć.

ISBN 13: 978-83-66388-36-9
EAN: 9788366388369

 

Informacje dodatkowe

Waga 250 g
Wymiary 14,5 × 20,5 cm
Autor

C. W. Leadbeater

Książka

okładka miękka

Objętość

140 stron